Skwieciński do anty-PiS-u: Mam czasem wrażenie, że nie znosicie PiS-u trzewiowo. Po prostu, bo jest

Może uważacie się za naturalną elitę kraju, której niegdyś jacyś bogowie przekazali go na własność? Może cała reszta Polaków to dla was tak naprawdę coś na kształt pańszczyźnianego chłopstwa?
Dziś ostatnia część listu dziennikarza prawicowego tygodnika „Sieci” Piotra Skwiecińskiego do ludzi po drugiej stronie barykady. Czytelnikom dziękujemy za listy (również te wściekłe!) i czekamy na kolejne polemiki z tekstem Piotra pod adresem listydoredakcji@gazeta.pl

Z aprobatą kiwaliście głowami, gdy jeszcze niedawno słyszeliście, że „PiS zniszczy gospodarkę”. Dziś już raczej nie kiwacie, bo tego nie słyszycie – gospodarka ma się przecież świetnie. „Ale to nie jest zasługa PiS-u; to fart i światowa koniunktura!” – odpowiecie. Nie będę wchodził w dyskusję z tym poglądem, między innymi dlatego, że celem tego tekstu jest przekonanie was nie o tym, że PiS jest genialny, a wy powinniście go popierać, tylko że, oceniając tę partię, nie należy popadać w histerię i egzaltację.

Wracając więc do gospodarki, to nawet gdyby założyć, że PiS-owcy „tylko nie zepsuli”, to przecież wierzyliście autorytetom wróżącym, że – właśnie – zepsują. Zniszczą. Roztrwonią. Bo tacy są przecież zarazem nieudolni i szaleni. Jeśli więc nawet tylko „nie zniszczyli”, to już samo w sobie powinno dać wam do myślenia.

Bo gospodarkę, tak przy okazji, da się zniszczyć nawet w najbardziej sprzyjających warunkach. Nawet przy najlepszej koniunkturze. Wenezuela jest jednym z najpoważniejszych na świecie eksporterów ropy, a rządzący doprowadzili ją do kompletnej ruiny. Można? Można.

III RP dla ludzi z wielkich miast

Część z was to ludzie wrażliwi społecznie i/lub dostrzegający, że model transformacji aplikowany w Polsce od upadku komunizmu wyczerpał swoje możliwości. Że rodził narastające społeczne problemy, frustracje, poczucie niepewności. Że był antywspólnotowy. Że ogromna część społeczeństwa miała poczucie, iż jest traktowana jako gorsza, spychana na margines, skazana na wegetację.

Jeśli to wszystko widzicie, to przecież na waszą ocenę obecnej rzeczywistości powinien jakkolwiek wpływać fakt, że rząd PiS jest pierwszym rządem po ’89 roku, który próbuje coś zrobić w tej sprawie. Który jest intuicyjnie bardziej po stronie Polaków niezamożnych niż najbogatszych. Oczywiście, to, co władza konkretnie robi, można krytykować. Na pewno nie wszystko jest słuszne, na pewno jakieś aspekty rzeczywistości powinny być reformowane inaczej, jakieś zmiany powinny być łagodniejsze, a inne przeciwnie – bardziej radykalne. Ale dostrzeżcie, że coś się robi. A przedtem przez dekady albo nie robiło się w ogóle, albo co najwyżej wyspowo czy sektorowo, nie naruszając zasadniczego obrazu pt. „Rzeczpospolita Polska jest państwem tych Polaków, którzy są bogaci i żyją w wielkich miastach”.

Zauważcie, że to ta władza zabrała się do tego, co władze poprzednie co najmniej tolerowały – do procederu usankcjonowanego złodziejstwa zwanego warszawską reprywatyzacją. Że im łatwo, bo to bije w poprzedników? Może i tak, ale mimo to powinniście docenić zmianę; gdyby PiS-u nie było, to przecież ten proceder trwałby w najlepsze, rodziny ciężko pracujących ludzi byłyby wywalane z mieszkań, w których mieszkały od trzech pokoleń, żeby mafijne spółki, kryte przez ludzi z ratusza i z jeszcze wyższego szczebla, mogły zarabiać i przekształcać te domy w luksusowe kamienice. W których, oczywiście, znalazłoby się miejsce dla hipsterskich lokali, do których chętnie uczęszczalibyście na śniadania i lunche.

Pany i chamy

Tylko że może was to wszystko tak naprawdę nie obchodzi albo obchodzi niewiele? Może wszystkie powody, dla których aż tak bardzo nie cierpicie PiS-u, są wyłącznie pretekstowe albo są czymś niewiele od pretekstu większym?

Może nie cierpicie PiS-u nie dlatego, że coś konkretnego robi albo czegoś nie robi, tylko intuicyjnie, wręcz trzewiowo? Po prostu, bo jest. Może uważacie się za naturalną elitę kraju, której niegdyś jacyś bogowie przekazali go na własność? A cała reszta Polaków to dla was tak naprawdę coś na kształt pańszczyźnianego chłopstwa?

Może tak naprawdę chodzi wam o to, że rządzą ci, których nie akceptujecie kulturowo, i dlatego nie uznajecie ich prawa do władzy i zmieniania kraju zgodnie z własnymi poglądami i udzielonym im demokratycznie mandatem? Zaś to, czy robią coś złego, jest wtórne? A naprawdę idzie o to, że zagrażają waszemu ego i waszym psychologicznym interesom. A w pewnej perspektywie – również i interesom materialnym, no bo skądś władza będzie musiała brać na swoje projekty społeczne?

Zakończę więc porównaniem, które da wam, być może, coś do myślenia. Parę dni temu rozmawiałem z kolegą. Koledze politycznie zdecydowanie bliżej do was niż do mnie. A traf chciał, że jako dziecko i nastolatek przeżył wraz z zatrudnionymi w PRL-owskiej dyplomacji rodzicami kilka lat w Chile. Opuścił Santiago kilkanaście dni przed puczem Pinocheta.

Teraz mówi, a jest insiderem waszego świata: „Wiesz, kiedy słucham warszawskich liberalnych inteligentów, z którymi pracuję i obcuję towarzysko, łapię się na silnym deja vu. Tak jakbym cofnął się w czasie do 1973 roku i znowu słuchał rodziców moich ówczesnych szkolnych kolegów z chilijskiej bogatej klasy średniej i ze sfer wyższych. Przepojonych klasową nienawiścią do rządu Allende i oczekujących z utęsknieniem, aż przyjdzie ktoś – ktokolwiek – i go obali. Obali w dowolny sposób, bo było widać, że oni wręcz pożądają rzeki krwi. Teraz czuję w powietrzu podobne klimaty”.

Naprawdę chcecie być tak postrzegani?

W ramach cyklu „Suma waszych strachów” ukazały się:

Czekamy na listy-felietony Czytelników pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl

Najnowszy sondaż. Potężny spadek poparcia dla PiS. Jest już komentarz Kaczyńskiego

Więcej o: