Serwis "Idź pod prąd" to jedno z niszowych miejsc w prawicowym internecie. Gwiazdami są tam pastor Kościoła Nowego Przymierza w Lublinie Paweł Chojecki, jego potomstwo oraz Marian Kowalski, były kandydat narodowców na prezydenta. Serwis zabłysnął dotąd akcją "Nie pochodzę od małpy" oraz programem, w którym Kowalski płakał po Macierewiczu. Teraz odpalił akcję "Nie jestem feministką". Kilka kobiet wystąpiło w filmiku szumnie nazwanym manifestem: "Nie interesuje nas świat zaprojektowany przez feministki. Mamy w nosie genderyzm, teorie queer, ekologizm i inne ich lewackie wymysły. Mamy dość tego, że jakaś niezadowolona z życia feministka będzie nam mówić, jakie mamy być, gdzie mamy pracować i w co się mamy ubierać" - oznajmiają. Zdaniem prawicowego serwisu "o kobietach mówią tylko feministki i lewaczki, normalne kobiety są pomijane", a sam feminizm to "ideologia głupia i szkodliwa dla wszystkich kobiet".
Nie pierwszy i nie ostatni raz podobny "manifest" przewija się przez łamy prawicowych mediów. Tym razem pozornie mało istotny drobiazg - oznaczenie wpisu hashtagiem - sprawił, że akcja wyszła poza zwyczajowe gremia. I tak młode użytkowniczki Twittera, być może zainteresowane popularnym w danym momencie znacznikiem, trafiły na nagranie i zdominowały dyskusję wokół niego.
Młode feministki rzucały argumentami w prostych i dobitnych słowach - między jednym wpisem o jakimś swoim idolu a drugim o ostatnim odcinku serialu - choć w szkole nie uczą się o kolejnych falach feminizmu, a "Piekło kobiet" Boya-Żeleńskiego nie jest szkolną lekturą (niestety). Pisały, że feminizm dał kobietom prawo do wykształcenia, do tego, by nie być własnością mężczyzny, do bycia samodzielną jednostką i - przede wszystkim - że feminizm daje prawo wyboru.
Większość osób, które wypowiadały się w tym wątku, to naprawdę młode dziewczyny. Znacznie młodsze od kobiet, które wzięły udział w nagraniu "Nie jestem feministką" i znacznie młodsze od czołowych polskich feministek. Znacznie młodsze również ode mnie, co piszę, by zaznaczyć, że w ich wieku nie miałam takiej świadomości.
Kowalski i Chojecki triumfalnie ogłaszają dziś, że oddźwięk akcji jest bardzo szeroki, ale zapominają dodać, że lwia część tego zasięgu to zasługa młodych feministek z Twittera. Zapominają też dodać, że rezolutne małolaty w komunikacie długości SMS-a obśmiały cały prawicowy "manifest".
Panuje przekonanie, że tzw. dzisiejsza młodzież radykalizuje się w prawą stronę, w okolice kolejnych partii Janusza Korwin-Mikkego i ruchów narodowych. To prawda tylko w przypadku mężczyzn! Wskazuje na to sondaż Ipsos dla OKO.press, w którym zbadano poparcie dla ruchów społeczno-politycznych zależnie od wieku i płci.
Młodzi okazywali sympatię skrajnie różnym ruchom. Najwięcej młodych mężczyzn - 15 proc. - sympatyzowało z Ruchem Narodowym, z kolei aż 20 proc. młodych kobiet popierało "czarny protest". Różnicę widać też w poparciu dla partii. Na partię Wolność Korwin-Mikkego chciałoby głosować 15 proc. młodych mężczyzn i zero kobiet. Zero, nie tylko w przybliżeniu procentowym, ale zero dosłownie! Żadna z ankietowanych kobiet nie deklarowała poparcia dla Korwin-Mikkego.
Czytaj też: "Tępa dzido, wy***rdalaj!" - słyszę, gdy upominam się o swoje prawa. Nie jest łatwo być Polką
"Potwierdza się więc teza, że wśród młodych Polaków mamy do czynienia z wojną płci pomiędzy bardziej konserwatywnymi młodymi mężczyznami oraz bardziej lewicowymi i liberalnymi młodymi kobietami" - opisano sondaż w OKO.press. Oczywiście ankietowano osoby pełnoletnie, ale przykład #NieJestemFeministką - choć wąski i raczej anegdotyczny - pokazuje, że wśród nastolatek można się spodziewać podobnych, jeśli nie bardziej lewicowo-liberalnych tendencji za kilka lat.
Rebecca Solnit w książce "Mężczyźni objaśniają mi świat" pisze: "Widzimy, jak idee, nie tak dawno jeszcze uważane za radykalne, szerzą się w mediach głównego nurtu. Widzimy, jak nasze stare argumenty i całkowicie nowe sposoby interpretowania rzeczywistości zdobywają kolejne przyczółki i zyskują zwolenniczki i zwolenników". Tak jest i w tym przypadku.
Feminizm, wiedza o prawach i podmiotowości kobiet to dla nastolatek nie - jak piszą autorki "manifestu" - "lewackie wymysły", ale absolutna oczywistość. Co więcej, młode kobiety traktują antyfeministki jak swego rodzaju kuriozum i same zauważają, że "młodzież jest bardziej ogarnięta w feminizmie niż większość dorosłych".
Kiedy patrzę na pewność, z jaką te bezpośrednie małolaty poruszają się w feministycznym dyskursie, przypominam sobie o leżącym na dnie szafy, kilkunastoletnim T-shircie Centrum Praw Kobiet z napisem: "Kobieta też potrafi". Dziś bardziej właściwe byłoby hasło: "Młoda kobieta też potrafi", a może nawet "potrafi przede wszystkim".