Rafał Woś: Koniec pisowskiej rewolucji. Kaczyński zarządził drzemkę w obozie "dobrej zmiany"

Rafał Woś
Kaczyński po wzięciu sądów chce świętego spokoju, nudy i konsolidacji władzy. A opozycja ma kłopot.

Rekonstrukcja rządu potwierdza, że czas radykalnych eksperymentów mamy za sobą. W PiS-ie zwyciężył nurt modernizacyjno-kontynuacyjny. Mówiąc krótko: PiS platformieje.

Wraz z Antonim Macierewiczem znika z rządu największy jastrząb prawicy. Ten drugi, czyli Zbigniew Ziobro, wydaje się przygaszony. Jest w tym rządzie figurą średniej wielkości, a jego rywale Mateusz Morawiecki i Andrzej Duda wyraźnie nad nim górują. Dymisja Jana Szyszki i Witolda Waszczykowskiego to dowód, że nawet PiS nie jest całkowicie odporny na wielomiesięczne utyskiwania mediów górnego nurtu. Odejście Konstantego Radziwiłła pokazuje zaś, że sens mają również pozaparlamentarne i pozapartyjne sposoby nacisku na PiS. Bo prawica wcale nie jest pewna swojego poparcia wśród zwykłych obywateli.

Nowi ministrowie? Postać Mariusza z Ucha Prezesa się rozdwoiła. Obecność w rządzie dwóch najważniejszych adiutantów Prezesa - Joachima Brudzińskiego i Mariusza Błaszczak - pokazuje, że oto zaczyna się czas pilnowania zdobyczy pierwszych dwóch lat. Budzący odruchową sympatię Henryk Kowalczyk będzie robił to, co umie robić najlepiej – w charakterystyczny dla siebie trochę przepraszający sposób ma pacyfikować emocje na froncie sporu o Puszczę Białowieską. Zresztą premier Morawiecki już w exposee zapowiadał, że rząd nie będzie o tę sprawę kruszył kopii.

Z kolei Jacek Czaputowicz w roli szefa dyplomacji to ruch ruch a’la późna Platforma. Coś jak wejście do rządu eksperta Bartłomieja Sienkiewicza (obaj panowie to z resztą starzy przyjaciele jeszcze z czasów opozycji). Jadwiga Emilewicz, Jerzy Kwieciński czy Teresa Czerwińska to kolejni ministrowie, którzy spokojnie zmieściliby się w trzeciej Platformie. Podobnie zresztą jak sam premier Morawiecki.

Tak więc PiS z nastaniem 2018 roku platformieje. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że po przepchnięciu zmian w sądownictwie prawica wrzuci na luz i zacznie konsolidować zdobytą władzę. Dla ortodoksyjnego antyPiS-u to zła wiadomość. W miarę jak pamięć sporu o Trybunał i wojny sądowej będzie się zacierać, coraz trudniej przyjdzie mobilizować ludzi pod hasłem „antydemokratycznego PiS-u”. Opozycja parlamentarna musi znaleźć nowe paliwo polityczne. Łatwo nie będzie, bo w pierwszych dwóch latach takich prób było bardzo mało, więc i szuflady opozycji nieznośnie puste.

Rosną za to szanse „niePiS-u”. Zwłaszcza lewicy - Razem, SLD - której łatwiej będzie punktować kojarzący się z trzecią Platformą gabinet modernizatorów Morawieckiego.

Więcej o: