Rafał Woś: Koszmar opozycji. W Morawieckiego nie da się walić jak w bęben

Rafał Woś*
Wyobraźmy sobie sondaż wśród zatwardziałych krytyków PiS. Pytanie brzmi: "Który z czołowych polityków obozu władzy jest najmniej szkodliwy dla Polski?"

Kto z PiS by wygrał w takim sondażu? Tylko szczerze i bez kunktatorstwa! No wiadomo, że przecież nie Szydło, nie Ziobro i nie Macierewicz. I tym bardziej nie Kaczyński. Zwycięzcą (i to o kilka długości) byłby oczywiście Mateusz Morawiecki.

Dlatego fakt, że właśnie on stanął teraz na czele rządu, i że to on poprowadzi partię władzy do następnych wyborów, to dla krytyków PiS prawdziwy koszmar. Najgorszy przebieg rekonstrukcji rządu jaki mogli sobie wyobrazić.

Mianując Morawieckiego Kaczyński postąpił więc zgodnie z powiedzeniem, żeby uważać czego sobie życzymy. Bo może nam się to – cholera – spełnić. Gdyby na stanowisku pozostała Beata Szydło, opozycja mogłaby iść dalej wypróbowana ścieżką. Przypominać niewydrukowane orzeczenia Trybunału. Bić na alarm w sprawie „pełzającego autorytaryzmu” i wizji polexitu. Szydzić z niesamodzielności pani premier.

Gdyby natomiast jej miejsce zajął Kaczyński, mielibyśmy eksplozję politycznego dżihadu. Ale Morawiecki? Jego nominacja jest przecież rodzajem ostentacyjnego ukłonu w stronę wszystkich swoich politycznych krytyków. Nie podobała wam się Beata? Nie podobam wam się ja? No to macie Morawieckiego. Żadnego tam zakonnika PC, tylko byłego prezesa filii zachodniego banku, który o mały włos nie został ministrem finansów w rządzie Tuska! Ta nominacja jest trochę jak lipcowe weta Andrzeja Dudy. I jedno i drugie psuje opozycji spójną opowieść, że władza PiS nie liczy się z nikim i z niczym. I że w zasadzie żyjemy już na Białorusi.

„Swój człowiek” w obozie PiS

Wiarygodnego pomysłu na „odpakowanie” Morawieckiego nie znalazł żaden z odłamów opozycji. Ani zatwardziały antyPiS, jak i bardziej pojednawczy niePiS.

Ten pierwszy ma trudniej. Trzeba przecież przypomnieć, że na samym początku „dobrej zmiany” gospodarczy wicepremier Morawiecki uchodził tu wręcz za „swojego człowieka” w obozie władzy. Zatwardziały antyPiS nie miał z nim tylu otwartych rachunków, co z Kaczyńskim, Ziobrą czy Macierewiczem. Nawet gdy potem Morawiecki mówił (choć skąpo), że w popiera PiS-owskie zmiany w systemie sądownictwa, puszczano to mimo uszu. „Jest w PiS ciałem obcym i próbuje się zalegitymizować” – mówiono na przykład.

Na dodatek dla dużej części liberalnej opozycji główny postulat Morawieckiego jest dziś jak najbardziej do zaakceptowania. Bardziej aktywna rola „przedsiębiorczego państwa” w gospodarce to przecież rodzaj trzeciej kadencji Platformy Obywatelskiej. Oczywiście nie tej dzisiejszej, która pod względem poglądów na gospodarkę cofnęła się o dobrą dekadę i miota się gdzieś między bezideowością Grzegorza Schetyny a przedpotopowym liberalizmem Andrzeja Rzońcy. Morawiecki jest raczej pełnoprawnym spadkobiercą Jana Krzysztofa Bieleckiego, który w drugim rządzie Tuska pełnił funkcję nieformalnego wicepremiera od gospodarki. A Morawiecki był wtedy jednym z jego doradców.

Jednocześnie dzisiejszy Morawiecki dość wyraźnie pokazuje, gdzie są granice jego korekty systemu neoliberalnego. Podatków podnosić nie zamierza, stawia raczej na uszczelnienie systemu. Solą ziemi są dla niego nie pracownicy, lecz przedsiębiorcy. Zachodni kapitał zamierza nadal ściągać przy pomocy ulg podatkowych („Cała Polska będzie jedną wielką specjalną strefą ekonomiczną dla biznesu”). Do tego jest – jak większość POPiS-owskich elit politycznych - werbalnie antykomunistyczny.

Morawiecki trafia w dojrzewającą od wielu lat tęsknotę za innym kapitalizmem. Nie tym anglosaskim a’la Chicago. Ale raczej za społeczną gospodarką rynkową na wzór Niemiec Zachodnich z lat 50. i 60. XX wieku. Morawiecki będzie więc dla liberalnej opozycji trudnym przeciwnikiem. Bo trudno walczy się z kimś, kto reprezentuje cały szereg postulatów, z którymi zgadza się spora część potencjalnego elektoratu opozycji.

Żeby Polacy pracowali mniej

A co z bardziej umiarkowanymi krytykami PiS - w przeciwieństwie do antyPiS-u nazwijmy ich niePiS-em. Czy niePiS-owi będzie łatwiej krytykować Morawieckiego? Niekoniecznie. Również dlatego, że nowy premier nie jest przedpotopowym liberałem w stylu Balcerowicza.

Widać to było w czasie expose, w którym pojawił się temat walki ze smogiem i zapowiedź końca wycinki Puszczy Białowieskiej. Były nawet takie tematy jak brzydota polskiej przestrzeni publicznej (efekt wolnej amerykanki w urbanistyce) czy postulat, by Polacy pracowali mniej. Było też wyraźne potępienie nierówności dochodowych. To język, którym dotychczas mówiła u nas wyłącznie nowa lewica. Teraz mówi nim nowy PiS-owski premier. I oczywiście można (a nawet należy) nieustannie sprawdzać, czy nie jest to tylko gadanie. Trudno jednak nie zauważyć, że jest to ten rodzaj politycznej wizji, której próżno szukać u przywódców parlamentarnej opozycji.

Polityczny projekt Kaczyńskiego o nazwie „Mateusz Morawiecki” to na wielu poziomach wciąż wielka niewiadoma. Pytań jest wiele. Czy technokrata Morawiecki zdoła się trwale zalegitymizować w polskiej polityce? Czy raczej system go odrzuci, tak jak odrzucił kiedyś innych „ekonomicznych spadochroniarzy” np. Jerzego Hausnera czy Marka Belkę? Czy fotel premiera posłuży Morawiecki do zabezpieczenia sobie schedy po Kaczyńskim w obozie Zjednoczonej Prawicy (zdaje się, że taki casting na sukcesora właśnie się rozpoczął)? Czy PiS-owska „ulica” nie cofnie mu poparcia w sytuacji, gdy pogorszy się polityczna koniunktura albo zabraknie parasola mocnego człowieka z Nowogrodzkiej?

Wszystkiego tego na razie nie wiemy. To, co widać w tej chwili, to bardzo sprytny ruch w obozie rządowym. Kto wie, czy nie na wagę drugiej kadencji parlamentarnej.

* Rafał Woś (1982) jest czołowym polskim symetrystą, pracuje w tygodniku "Polityka". Od wielu lat pracowicie "naraża na szwank" oraz "rozbija jedność" jedynie słusznego obozu liberalnego. Jest za to nagradzany nie tylko srebrnikami Kaczyńskiego, ale również licznymi nagrodami dziennikarskimi (m.in. Grand Press Economy). Jego skandaliczne książki, takie jak "Dziecięca choroba liberalizmu" oraz "To nie jest kraj dla pracowników", w perfidny sposób atakują światłą myśl Leszka Balcerowicza. Ogólnie rzecz biorąc Woś to wyjątkowy szkodnik. Swoje szkodliwe tezy będzie od dziś ogłaszał w portalu gazeta.pl. Zazgrzytacie zębami nie raz!

Od bankiera do premiera. Morawiecki desygnowany na Prezesa Rady Ministrów

Więcej o: