Szanowni Państwo,
ciężko było mi przebrnąć przez tekst Kingi Dunin i jej uzasadnienie dla
grodzenia osiedli. Wciąż nie rozumiem logiki, która za płotami ma
rzekomo stać. Za to jako mieszkaniec Poznania i radny osiedlowy widzę
cały szereg negatywnych skutków tego postępowania.
Co płoty wnoszą do życia mieszkańców? Grodzone osiedla, płoty wokół
domków szeregowych nie zapewniają bezpieczeństwa. Złodzieje okradają tak
samo - liczy się potencjalna wartość. Bezpieczeństwo zapewnia, co
zresztą wprost mówią przedstawiciele policji, nie płot a wspólnota.
Płoty nie pomagają w jej budowie. Zbyt wiele osób zjeżdża o poranku
windą do auta na parkingu podziemnym i tą samą drogą wraca. Sąsiedzi nie
są dla nas ważni, a to ich poznanie i budowa lokalnej wspólnoty
zapewniają bezpieczeństwo. Niestety, płot stał się u nas symbolem statusu
materialnego. Im wyższy, im grubszy i mniej ażurowy, tym wyższy status.
Wbrew temu, co zdaje się sugerować Kinga Dunin, aspiracje ma nie tylko
klasa średnia. Ogrodzenie dla wielu stało się symbolem owych aspiracji.
Czasami można odnieść wrażenie, że zgodnie z hasłem z "Dnia świra" "moje
jest najmojsze", a jest moje, bo ogrodzone.
Kupy psie? To zupełnie abstrakcyjny argument. Problem z ich
pozostawianiem dotyczy wszystkich, bez względu na pozycję materialną.
Mieszkańcy ogrodzeni dwiema, czy nawet trzema siatkami (za jedną
parking, za drugą wejście na klatkę, a za trzecią "nasz" plac zabaw), z chęcią
wyprowadzają psiaki na tereny wspólne i tam psie odchody pozostawiają. I
tylko tutaj Dunin ma rację - na zamkniętym osiedlu kupy nie ma, bo psy
(sam miałem psiaka ostatnich kilkanaście lat) swoje potrzeby załatwiają
poza nim.
Bezpieczeństwo dzieci? Wychowałem się na otwartym osiedlu z wielkiej
płyty, kilkanaście lat temu, gdzie biegaliśmy między blokami, po
ogólnodostępnych boiskach. W najlepszym razie można było nabić sobie
guza na trzepaku, co zresztą i na grodzonym placu zabaw jest możliwe
jeśli opiekun nie jest zbyt uważny. Nie ma więcej niebezpieczeństw, jest
tylko więcej lęków kreowanych przez m.in. media i polityków (np. uchodźcy).
To zresztą niejedyne momenty, kiedy autorka swoją argumentacją trafia
jak kulą w płot. Dunin podkreśla w iluś akapitach prawo klasy średniej
do aspiracji. Tak, jakby liczyły się przede wszystkim jej aspiracje w
naszym społeczeństwie. W ten sposób autorka stawia wyobrażony mur między
klasą średnią a tymi, którzy do niej aspirują. I to ten mur jest
najpoważniejszym dziś zagrożeniem dla budowy jednego, otwartego i
obywatelskiego społeczeństwa. Zaś ogrodzone osiedle jest namacalnym
dowodem tego muru.
Segregacja w edukacji? To jedna z przyczyn, a nie skutek problemów w
poziomie edukacji. Sam chodziłem do rejonowej podstawówki i gimnazjum -
wydaje mi się to dziś naturalne. I to te szkoły dały mi szansę dostania
się do jednej z najlepszych szkół średnich w regionie i na dwa kierunki
studiów. Jeśli chcemy podnieść poziom edukacji, to raczej dajmy więcej
pieniędzy na edukację, zapewnijmy wreszcie godne pieniądze nauczycielom
(to m.in. dzięki temu, że pokazali pasję, ja osiągnąłem to, co
osiągnąłem). Jeśli będziemy się upierali przy segregacji dzieci w
szkołach, to podziały społeczne i polityczne tylko pogłębimy, nie dając
nawet szansy najmłodszym poznania innego świata niż ten, w którym się
wychowują. A przecież wszyscy jesteśmy tymi samymi ludźmi i to, że różni
nas zasobność portfela nie powinno stawiać nas po różnych stronach tej
samej barykady. Chyba, że liczymy się już tylko jako jednostki, a to, co
wspólne i co nas otacza, to tylko przeszkoda.
Dodatkowo, jako osiedlowy działacz mam jeszcze jeden problem. Ogrodzenie
utrudnia spotkanie i rozmowę z mieszkańcami o ich potrzebach. Nie
zapukam do drzwi, nie zostawię ulotki o osiedlowych sprawach. Jeśli mamy
coś załatwić trzeba szukać administracji czy zarządcy bloku i to oni są
jedynymi pośrednikami. Klasa średnia z tychże zamkniętych osiedli nie ma
zresztą często pojęcia o mechanizmach demokracji, choć jak twierdzi
Dunin to ona ma jakieś aspiracje w polskim społeczeństwie. Bo po prostu
nie jest zainteresowana kształtem przestrzeni wokół siebie.
Oczywiście są to uogólnienia, nie da się wszystkich wrzucić do jednego
worka. Ale problem jest i odgradzanie się jedynie te problemy pogłębia.
Niezrozumienie drugiej strony (czyli także brak empatii) dobrze widać
także po wpisach na lokalnych forach, często pod imieniem i nazwiskiem.
Potrzeby inne niż "moje" nie odgrywają roli. Liczy się to, czy ja będę
miał drogę i czy ja będę miał darmowe miejsce parkingowe (bo przecież
nie wykupię go na podziemnym parkingu). I tym chciałbym zakończyć - płot
to symbol egoizmu, zamknięcia na drugiego. Centralnym problemem jest to,
co Kinga Dunin spycha na margines w swoim tekście - brak poczucia
wspólnoty i współodpowiedzialności za publiczne usługi i wspólną
przestrzeń. Ogrodzone osiedle to symbol tego wyobcowania.
Z poważaniem
Michał Kucharski, lat 29, radny Osiedla Naramowice w Poznaniu
***
W cyklu "Klasa średnia chce się grodzić" opublikowaliśmy m.in.:
Sroczyński: Miasteczko Wilanów to społeczny koszmar
Dunin: Klasa średnia chce się grodzić, bo ma powody
Sadura: Klasa średnia próbuje wypchnąć ze szkół "gorsze" dzieci
Majcherek: Możemy być razem w galeriach handlowych, ale mieszkać z biedotą nie będziemy
Kotecki: Uśmiechnięci, zadowoleni, ambitni i... wszyscy tacy sami
Gryga: Jak najdalej od sąsiada
Klasa średnia naprawdę chce się grodzić? Czytelnik odpowiada Sroczyńskiemu [LIST]
Syn dzieli się wiedzą z dziećmi, które nazywacie "klasą niższą". W zamian słyszy "zjeżdżaj, inteligencie". A ja mu to tłumaczę [LIST]
Czekamy na Wasze opinie pod adresem: listydoredakcji@gazeta.pl