W tym roku policyjna akcja "Znicz" potrwa aż siedem dni. Rozpoczęła się w piątek 27 października, a zakończy w czwartek 2 listopada. W tych dniach policja apeluje do kierowców o szczególną rozwagę i zapowiada więcej kontroli drogowych. Policjantów po raz pierwszy oficjalnie wsparli katoliccy duchowni, którzy wystosowali do kierowców wspólny apel: "Nie zabijaj". Akcję skomentowała jedna z naszych Czytelniczek.
- Chciałam odnieść się do informacji na temat skuteczności akcji policji „Znicz”. Z każdej niemal strony słyszę, że policja SKUTECZNIE wyłapuje pijaków kierujących autami. Że SUKCESYWNIE spada liczba pijanych kierowców. Po kolejnej informacji, że kontrole policji przynoszą zamierzone efekty, chcę powiedzieć dość - pisze pani Agnieszka (nazwisko do wiadomości redakcji).
Naprawdę uwierzyłabym w te brednie, gdybym nie znała swojego męża. Męża, który jak każdy inny facet w mojej rodzinie, dla kurażu wypija lampkę wina przy rodzinnym stole. Zawsze 1 listopada tych lampek wypija kilka, bo przecież musi się napić ze szwagrem, ojcem, bratem. Z każdym jest o każdej porze powód, by się tego dnia napić. Za śmierć ciotki, za pogrzeb matki. Za tych, co umarli, ale i za tych, co żyją. To też jest powód, żeby, jak to mówi mój mąż: wypić lampkę wina. W efekcie mój mąż wielokrotnie wracał do Łodzi pijany. Prowadził auto, wiedząc, że jedzie na podwójnym gazie. I co? I nic!
Jesteśmy ze sobą 11 lat i nigdy, ale to nigdy nie przeszliśmy żadnej kontroli podczas akcji "Znicz". Od kilku lat modlę się, by mojego męża policja złapała. Pytam: Gdzie policja jest, gdy pijacy jeżdżą po polskich drogach? Gdzie wy te kontrole robicie? W wielkich miastach? Bo na wsiach was nie ma. A tu się pije litrami. W efekcie każdego 1 listopada umieram. Umieram ze strachu, że zginę, bo nikt nie powiedział mojemu mężowi NIE. Nie mówi rodzina, nie mówi policja. Ba! Moja rodzina nie tylko nie reaguje, ale sama namawia do picia! Czy jestem jedyna? Marzenie. Takich rodzin są miliony w tym kraju. Czasami sama mam ochotę się z tego wszystkiego upić. Mam tego wszystkiego serdecznie dość. Czy ja nie zwracałam uwagi mężowi, że wraca pijany do domu? Wielokrotnie. I co zawsze słyszę? Żebym nie lamentowała.
Jest ogromne przyzwolenie na picie. Na jeżdżenie po pijaku, a słynne „Ze mną się nie napijesz” 1 listopada jest powtarzane częściej niż modlitwa w kościele. Więc pytam? Co mam zrobić? Gdy mąż mnie nie słucha, a żalenie się rodzinie uznaje za zdradę. Co mam zrobić? Umrzeć w wypadku, by ktoś zareagował? Gdzie jest ta słynna policja i jej jeszcze bardziej sławna akcja "Znicz"? Czekam, od kilku lat, że w końcu nas na akcji "Znicz" złapią i raz na zawsze policja ukróci mój koszmar. Więc proszę nie policję, ale rodziny i duchownych. Reagujcie, zanim ktoś wsiądzie po pijaku do auta. Rodziny przy stołach, księża z ambon. Mówcie pijakom NIE.
***
Najciekawsze historie pisze samo życie. Jeżeli jest coś o czym, chciałbyś mi opowiedzieć, coś skomentować, pisz do mnie na adres: listydoredakcji@gazeta.pl. Na pewno odpiszę - Natalia Bet