Lydia rozstała się z ojcem dwójki swoich dzieci, Jamie Townsendem, w 2002 roku. Kobieta była z partnerem w trzeciej ciąży i na dodatek została bezrobotna. Ponieważ nie miała środków na utrzymanie, zwróciła się o pomoc do opieki społecznej - donosi Buissnes Insider.
Pracownicy urzędu zlecili jej testy na ojcostwo, które faktycznie potwierdziły iż Jamie jest tatą dzieci. Pokazały też jeszcze jedno - badania wskazywały, że Lydia nie jest biologiczną matką dzieci, które sama urodziła. Miały inne DNA.
Kobietę zaczęto podjerzewać o chęć wyłudzenia pieniędzy, a nawet, że została płatną surogatką. Opieka społeczna zagroziła, że zabierze jej dzieci, a jej trzeci poród był nadzorowany przez urząd.
Lydia urodziła dziecko, któremu również zrobiono testy DNA. Wynikało z nich, że nie jest matką malucha.
Nikt nie rozumiał co się dzieje, dopóki prawnik Alan Tindell nie przypomniał sobie o przypadku Karen Keegan z Bostonu, o którym było głośno w Stanach pod koniec lat 90. Karen była chimerą - to oznaczało, że ma w swoim ciele organy o różnych kodach genetycznych. Tindell zasugerował, że w przypadku Lydii może być tak samo.
Lekarze wykonali więcej testów Lydii i jej rodziny - okazało się, że jej dzieci mają z nimi wspólne geny.
Dokładne badania Lydii wykazały też, że choć DNA pobrane z jej włosów i skóry różni się od tego, które mają jej dzieci, to próbka zaczerpnięta z szyjki macicy jest już zupełnie zgodna.
W istocie Lydia miała ciało składające się z komórek dwóch osób o różnych kodach genetycznych. Doszło do tego ponieważ w łonie matki Lydii na początku ciąży wykształciły się pierwotnie dwa zarodki, które złączyły się w jeden.
Lydia jest chimerą, która ''wchłonęła'' swoją dwujajową bliźniaczkę i ma w ciele jej DNA. Ten przypadek był na tyle głośny, że pisano o nim na całym świecie. Kobieta ma też poświęconą sobie stronę na Wikipedii.