Do zdarzenia doszło po południu w dniu Wszystkich Świętych. Na przystanku "Brama Wyżynna" motorniczy tramwaju linii numer 8 spostrzegł wówczas leżącego nieruchomo mężczyznę. Pan Karol natychmiast zatrzymał pojazd i wyszedł sprawdzić, co się stało.
Okazało się, że mężczyzna był nieprzytomny, leciała mu krew z głowy. Motorniczy najbardziej był jednak zaskoczony zachowaniem innych osób, która także były wtedy na przystanku.
- Wokół stało mnóstwo ludzi, ale nikt nie reagował. Poprosiłem jedną z kobiet, żeby mi pomogła. Wtedy ułożyliśmy mężczyznę w bezpiecznej pozycji - mówi w rozmowie z "Wyborczą" pan Karol, który ma zaledwie roczny staż w prowadzeniu tramwajów.
Jeszcze przed przyjazdem pogotowia mężczyzna zdołał odzyskać przytomność. Nie potrafił jednak wyjaśnić, w jaki sposób doszło do wypadku.
Czytaj więcej na Trójmiasto.wyborcza.pl