Antoni Macierewicz odpalił wszystko, co mógł, aby zaznaczyć wojskowa współpracę Polski z USA. Zrobił to tuż przed oficjalną częścią wizyty prezydenta USA Donalda Trumpa w Warszawie. To, co uzyskał od Amerykanów, to niedopełniona jeszcze formalność - politycznie jednak bardzo ważna.
Realizacja ogłoszonych przez niego planów - choćby na przestrzeni dekady - to byłaby rzecz historyczna. Koszty tych zbrojeń to dziesiątki miliardów złotych: nawet 50. Same Patrioty - ok. 30 miliardów zł. Od tego, by cała wymieniona technologia trafiła nad Wisłę, dzieli nas jeszcze droga daleka i góra pieniędzy, ale kolejne kroki jednak wykonano.
Celebra megakontraktu
To, co po pierwsze ogłosiło MON, to podpisanie memorandum z rządem USA ws. sprzedaży Polsce rakiet Patriot.
Na ile ważny to krok? Stronami kontraktu są: kupiec (Polska), producent (koncern Raytheon) i rząd USA. Wspomniane memorandum oznacza, że władze Stanów Zjednoczonych zgadzają się na transakcję między Raytheonem a polskim rządem. Tylko tyle i aż tyle, bo bez takiej akceptacji Patrioty nie mogłyby zostać sprzedane.
Zakup Patriotów to nie tylko kwestia militarna, ale w równym stopniu polityczna. Gigantyczny kontrakt, który ma wiązać (przynajmniej w polskim zamyśle) przemysły zbrojeniowe dwóch państw. Podobnie było z poprzednim gigantycznym kontraktem - na zakup myśliwców F-16 (Polska dopiero co spłaciła ostatnią ratę za nie).
Wycofanie się z planów zakupu Patriotów byłby wielkim afrontem wobec Amerykanów: jak zerwanie zaręczyn już po wcześniejszym przyjęciu pierścionka.
Patrioty
Co do perspektywy zakupu właśnie Patriotów jest w Warszawie zgoda. Już prezydent Bronisław Komorowski - w kwietniu 2015 r., czyli finale kampanii wyborczej - ogłosił z hukiem, że Polska decyduje się na Patrioty. Pierwsze baterie miały trafić do polskiej armii do 2019 r. - ta data jest dziś oczywiście nierealna. W 2015 r. zmienił się i prezydent, i rząd, ale chęć zakupu Patriotów pozostała. Dziś MON mówi o roku 2022.
Dwa lata temu Komorowski ratował się Patriotami, gdy sypała mu się kampania wyborcza i sondażowe słupki. Teraz Macierewicz również celebruje proces zakupu tego uzbrojenia od Amerykanów. Wizyta Donalda Trumpa w Warszawie jest do takiej celebry świetną okazją.
A o co w istocie toczy się gra? Patrioty to system obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej. W największym uproszczeniu: rakiety mogące zestrzelić nadlatującą inną rakietę bądź samolot. Ale nie chodzi o same rakiety, tylko o cały system wraz z kluczowym sieciocentrycznym systemem kierowania i dowodzenia polem walki IBCS. Ów IBCS to kluczowy element, bo będzie podstawą całej architektury obrony powietrznej USA. Cały czas jednak jest na etapie opracowywania.
Polskim warunkiem zakupu Patriotów jest pozyskanie od Amerykanów i tego komponentu. Jego brak oznaczałby, że polskie Patrioty szybko wymagałyby modernizacji.
Pierwsze baterie rakiet Patriot mają trafić do Polski w 2022 r. Polska de facto chce kupić technologię, która jest jeszcze opracowywana. Patrioty mają - wedle przewidywań - kosztować nie więcej niż 30 mld zł. Ala w najdroższym scenariuszu może to być nawet 50 mld zł (początkowo miało to być raptem 16 mld).
Radar 360 GaN
To, na czym stronie polskiej też bardzo zależy, to radar 360. Dokładnie radar AESA (Active Electronically Scanned Array - antena z aktywnym skanowaniem elektronicznym) oparta na technologii azotku galu (GaN).
Radar taki służy m.in. do obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Patriot. Jest obecnie w końcowej fazie testów. Po raz pierwszy zaprezentowano go podczas targów militarnych w 2016 r. Wyróżnia się udoskonalaniem poprzez zastosowanie technologii aktywnego elektronicznego skanowania fazowego opartej na azotku galu.
Brzmi skomplikowanie, ale rzecz polega na tym, że gdy cel (np. wystrzelona przez wroga rakieta bądź wrogi samolot) opuszcza pole zasięgu jednego radaru i wlatuje w pole drugiego, to urządzenia płynnie przekazują sobie informacje, nie przestając śledzić celu. Jest do tego tańszy w użytkowaniu.
- Za technologią azotku galu (GaN) opracowaną przez Raytheon stoi 19 lat badań i 300 mln dol. inwestycji - chwalił się Ralph Acaba, wiceprezes Pionu Zintegrowanych Systemów Obrony Przeciwlotniczej i Przeciwrakietowej w Dziale Zintegrowanych Systemów Obronnych Raytheon (producenta Patriotów).
SkyCeptor
Obok technologii radaru AESA GaN Polska chce w ramach offsetu uzyskać dostęp do pocisków typu SkyCeptor. Miałyby one być produkowane w Polsce.
Czym one są? To rakiety alternatywne dla bardzo drogich rakiet PAC-3 MSE. Pociski przechwytujące SkyCeptor są kilkukrotnie tańsze i można nimi zdejmować z nieba mniej wymagające cele. Tą technologią dysponują już siły zbrojne Izraela - w zestawie David’s Sling (Proca Dawida). Według producenta tych rakiet są one zdolne do zestrzeliwania pocisków balistycznych krótkiego i średniego zasięgu, w tym rakiet manewrujących.
Polska Grupa Zbrojeniowa miałaby uczestniczyć w ich produkcji.
Homar
Macierewicz deklarował: - Wraz z nabyciem wyrzutni rakiet Homar uzupełnia to całościową strukturę polskiego systemu obronnego - czyli tarczy antyrakietowej dającej nam pełne bezpieczeństwo przed jakimkolwiek przeciwnikiem dysponującym jakąkolwiek bronią mogącą Polsce zagrażać.
"Pełne bezpieczeństwo" to retoryka, ale pozyskanie wszystkich wymienionych elementów uzbrojenia, stworzyłoby polską tarczę antyrakietową. Zwłaszcza przed rosyjskimi rakietami Iskander.
Czym jest program Homar? Polska Grupa Zbrojeniowa - podlegająca MON-owi - chce wraz z koncernem Lockheed Martin zrealizować program wyrzutni rakietowych Homar. Jest on jednym z najważniejszych punktów Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP.
Homar ma dać Polsce niespotykany potencjał uderzeniowy, jakim do tej pory polska armia nie dysponowała. Będzie kosztował kilka miliardów złotych.
Droga daleka
Memorandum podpisane przez przedstawicieli USA i Polski to istotna formalność. I to jeszcze nie w pełni dopełniona, bo memorandum ws. transfer uzbrojenia i technologii muszą jeszcze zaakceptować władze USA i Polski.
Ale to, co za nią się kryje jest dla polskiego bezpieczeństwa kluczowe. Jak zapewnił prezydent Andrzej Duda, właśnie o Patriotach i Homarze rozmawiał z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Tu jest bowiem do zrobienia wielki biznes: Polska może kupić sobie bezpieczeństwo. Koszt? Może sięgnąć nawet 50 miliardów złotych.