- Ten artykuł jest wyważony i bardzo interesujący. Na całym świecie obserwuje się przecież, że penalizacja marihuany jest bez sensu: przynosi więcej szkody niż pożytku – mówi portalowi Gazeta.pl prof. Piotr Popik z Instytutu Farmakologii PAN w Krakowie.
Komentuje w ten sposób artykuł brytyjskich naukowców, który ukazał się niedawno w czasopiśmie medycznym „The Lancet”. Zespół kierowany przez dra Amira Englunda z King’s College London w Londynie zwraca w nim uwagę, że użycie marihuany rośnie na całym świecie od kilkudziesięciu lat. Zakaz jej sprzedaży w żaden sposób nie potrafi tego powstrzymać.
Dlatego w ostatnich latach kierunek zmian się odwrócił. Coraz więcej krajów oraz stanów USA legalizuje marihuanę – albo tylko medyczną albo również rekreacyjną. Tyle że przez ten czas pojawił się nowy problem: zmienił się jej skład chemiczny. Nowa wersja popularnego „jointa”, tzw. skunk, jest znacznie mocniejsza i zwiększa ryzyko wystąpienia niebezpiecznych skutków ubocznych.
Naturalne ziele konopi siewnych (Cannabis sativa), z którego produkuje się marihuanę, składa się z ponad tysiąca rozmaitych związków chemicznych. Dla użytkowników najważniejsze są dwa: tetrahydrokannabinol szerzej znany jako THC oraz kannabidiol, czyli CBD. W naturalnych odmianach konopi zawartość THC i CBD jest zrównoważona. Ale tylko THC ma działanie psychoaktywne. Wiąże się bowiem z receptorami dla naszej wewnętrznej, naturalnie występującej w mózgu marihuany: anandamidu.
Użytkownicy preferują więc odmiany konopi z wysoką zawartością THC. Dziś często zawierają one dwa razy więcej tego związku i jednocześnie prawie w ogóle nie mają CBD. – Można to porównać do alkoholu – komentuje prof. Popik. - Słabe alkohole, jak wino, przyjmowane w sensownych ilościach nie czynią szkody. Tak było np. w Imperium Rzymskim, gdzie pito je powszechnie, żeby chronić się przed skażoną wodą. Kłopoty zaczęły się od wynalazku destylacji i mocnych alkoholi, jak wódka.
Podobnie jak w wypadku alkoholu, również zwiększenie mocy marihuany zwiększyło ryzyko uzależnień. Pojawiło się też więcej przypadków groźnych skutków ubocznych: objawów paranoi, psychoz, zaburzeń pamięci. Zespół dra Englunda podkreśla jednak, że to ryzyko spada wyraźnie, gdy w marihuanie, obok THC znajduje się również kannabidiol.
W jednym z eksperymentów w grupie użytkowników „trawki” z CBD było aż pięć razy mniej przypadków psychoz niż wśród korzystających z marihuany pozbawionej tego dodatku! Rzadziej odnotowywano u nich także zmiany w mózgu.
Kannabidiol chronił użytkowników marihuany również przed zaburzeniami emocji i pamięci. – Ten związek wykazuje pewne efekty przeciwpsychotyczne, szczególnie u podatnych narkonautów, i hamuje uzależnienia, ale nie modyfikuje euforycznych, przyjemnych skutków przyjmowania marihuany – podkreśla prof. Piotr Popik.
Autorzy pracy z „The Lancet” postulują więc, by zwiększać zawartość kannabidiolu w marihuanie. Takie regulacje pozwolą ograniczyć szkody wywołane paleniem „jointów”, a jednocześnie zapewne zyskają akceptację u użytkowników. Warto też, zdaniem zespołu dra Englunda, przekonywać do korzystania z odmian marihuany o niższej zawartości THC oraz unikania łączenia jej z tytoniem.
– Chemik John W. Huffman zsyntetyzował wiele związków działających podobnie marihuany. Spotykamy je dzisiaj w marihuano-podobnych dopalaczach. Niestety, działają one gorzej i powodują poważniejsze skutki uboczne. Może dlatego, że nie zawierają kannabidiolu? – zastanawia się prof. Popik. – Tak czy owak John W. Huffman doszedł do wniosku, że nie ma nic lepszego niż naturalna marihuana.
O autorze
Wojciech Mikołuszko archiwum prywatne
Wojciech Mikołuszko jest dziennikarzem naukowym i autorem sześciu książek
popularnonaukowych dla dzieci i młodzieży. Studiował na Uniwersytecie Warszawskim, uzyskując dyplom magistra paleontologii, oraz w Szkole Reportażu Collegium Civitas. Jego teksty trzykrotnie były wyróżniane w Konkursie im. Karola Sabatha na najlepszy materiał popularnonaukowy.
Kilkukrotnie wyjeżdżał na stypendia amerykańskich instytucji badawczych dla dziennikarzy naukowych. Rok akademicki 2010/2011 spędził w Cambridge, USA, jako laureat prestiżowego the Knight Science Journalism Fellowship na Massachusetts Institute of Technology. W 2017 r. Polskie Stowarzyszenie Dziennikarzy Naukowych nominowało go do nagrody the European Science Writer of the Year.
Zobacz także: Minister zdrowia o leczeniu marihuaną: Nadzwyczajne zainteresowanie tymi substancjami ma drugie dno