Na swoim profilu na Facebooku pisarz Jacek Dehnel opisał historię swojego dawnego sąsiada, pana Ryszarda. Pan Ryszard przez ponad 20 lat był wychowawcą w sanatorium.
Był postacią tajemniczą, rzadko opuszczał swoje mieszkanie, trapiły go jakieś kłopoty finansowe; przebąkiwano, że pożycza od starszych pań jakieś sumy – trochę "na święty Nigdy", ale tak drobne, że nikt nie spodziewał się oddania: czasem dziesięć złotych, czasem dwadzieścia.
- pisze Dehnel.
Parę lat później mężczyzna został eksmitowany za niepłacenie czynszu.
Dwa lata temu Dehnel przypadkiem spotkał pana Ryszarda w autobusie.
Poznałem go, choć z trudem: już nie w brązowym garniturze, posiwiały, z jaskrą i zaćmą, z białą laską w ręku. Gdzieś mieszkał, jakoś żył na rencie, jakoś sobie radził, dobrze wspominał mieszkanie w kamienicy.
W środę, po 5 latach od jego eksmisji, pan Ryszard ponownie pojawił się w kamienicy, w której niegdyś mieszkał. Szukał dawnych sąsiadów, od których kiedyś pożyczał pieniądze. Przyjechał z zamiarem oddania im tych niewielkich sum.
Po godzinie dzwonek do drzwi, pani mecenas, drobniutka, lat 86, prowadzi dużego mężczyznę z białą laską. Duży mężczyzna z białą laską otrzymał z systemu edukacji jakąś zapomogę i po pięciu latach przyszedł zwrócić długi. Pani mecenas osobiście. Pani profesorowej D. 20 złotych, które sąsiedzi przekażą, obiecałem, z czynszem. Pani profesorowej L. już żadne sumy nie stanowią, więc poprosił panią mecenas, czy zgodziłaby się przekazać 20 złotych na wypominki. Chciałby jeszcze tylko odwiedzić panią doktor w sąsiednim bloku, czy mógłbym mu pomóc? Więc mógłbym.
- opisuje Jacek Dehnel.
Sam pan Ryszard jest osobą bezdomną. Zmaga się też z jaskrą i zaćmą, porusza się przy pomocy białej laski. Śpi na Dworcu Centralnym, w nocnych autobusach, czasem w McDonaldzie. Zdarza się, że pada ofiarą nietrzeźwej młodzieży, która zaczepia go wracając do domu po sobotnich imprezach.
Nie wiem, jak można mu pomóc. A nie śmiałbym mu wcisnąć ani 20, ani 100, ani 200 złotych akurat w dniu, w którym z takim bohaterstwem – bo to właśnie jest bohaterstwo, nie paradowanie w czarnych ciuchach ze znaczkami Polski Walczącej i gadanie, jak to by się przelewało krew za Polskę, tylko spłacanie dwudziestozłotowych długów kiedy jest się bezdomnym – przyszedł po pięciu latach spłacić długi. Jutro, pojutrze, ale nie dziś. Nie wiem, do kogo się zwrócić żeby pomóc mu systemowo, żeby nie musiał siedzieć w piątek lub sobotę w McDonaldzie, gdzie młodzież jest okrutna.
- kończy swój wpis Jacek Dehnel.
Jeżeli znacie instytucje lub ośrodki, które udzielają pomoc osobom znajdującym się w takiej sytuacji jak pan Ryszard, piszcie na kontakt_edulandia@agora.pl.