Brandy Young pracuje na co dzień w szkole podstawowej Godley w Teksasie. Jest nauczycielką i wychowawczynią w drugiej klasie. Czym różni się od pozostałych nauczycieli?
Na rozpoczęciu roku wręczyła rodzicom swoich uczniów list, w którym informuje, że oficjalnie rezygnuje z zadawania prac domowych swoim podopiecznym. Czym poparła swoją decyzję?
W liście do rodziców wyjaśnia, że według niej o wiele pożyteczniejsze niż ślęczenie nad książkami będą rodzinna kolacja, wspólne czytanie, wyjście z dziećmi na dwór czy po prostu wcześniejsze pójście spać. Young argumentuje, że tego typu aktywność pozytywnie wpłynie na naukowe sukcesy uczniów. Odpowiednie wykorzystanie czasu wolnego zamiast sterty prac domowych powinno przełożyć się na wszechstronny rozwój dzieci i lepszą koncentrację, a co za tym idzie – na lepsze wyniki w nauce.
Uczniowie cały dzień ciężko pracują w szkole. Kiedy wracają z zajęć mają inne rzeczy, których powinni się uczyć. Chcę, żeby rozwijali się jako osoby. Siedzenie w domu nad papierami nie jest korzystne
- tłumaczy Brandy Young w wywiadzie udzielonym edtechtimes.com.
Otrzymanym listem podzieliła się z resztą świata mama jednej z uczennic, Samantha Gallagher. Opublikowany przez nią na facebooku list internauci w pełni poparli. – 8 godzin spędzone w szkole w zupełności powinno wystarczyć dzieciom w tym wieku. Stanowczo popieram tę decyzję – komentuje jeden z użytkowników. Takich jak on są tysiące. Post został udostępniony już ponad 70 tys. razy!
Czy zniesienie prac domowych to dobry pomysł? Wydaje się, że tak. Ma poparcie zarówno wśród rodziców jak i dzieci, pozwala na kreatywniejsze spędzanie wolnych chwil niż wypełnianie ćwiczeń - to z kolei przekłada się na bardziej wszechstronny rozwój uczniów.
Tym tropem poszła niedawno jedna ze szkół podstawowych w Portland likwidując rytuał zadawania prac domowych wszystkim swoim uczniom. Jakie przyniesie to efekty? Przekonamy się niestety dopiero za kilka lat, gdy szkołę opuszczą pierwsze roczniki uczące się w tym systemie.