W czasie powstania Marek Edelman pełnił funkcję zastępcy Mordechaja Anielewicza, a po jego samobójstwie, dowodził całością działań. Po upadku powstania został kanałami wyprowadzony z getta, później walczył w powstaniu warszawskim.
Marek Edelman przez 30 lat milczał na temat powstania w getcie; nie chce być bohaterem, uznaje, że to, czego dokonał było normalne, zwykłe; był skromny, podkreślał, że nie czuł się predysponowany do roli przywódcy; nie chciał spierać się z antagonistami o szczegóły, nie próbował precyzyjnie odtwarzać chronologii zdarzeń.
Po wojnie Marek Edelman pozostał w Polsce, skończył studia medyczne, został kardiologiem, asystentem profesora Molla z Łodzi, następnie sławnym kardiochirurgiem. Chętnie opowiadał o swojej praktyce lekarskiej, o pacjentach, którym uratował życie. Uważał, że istotą jego zawodu jest wygrać ze śmiercią, tzn. ocalić jak najwięcej ludzi, a jeśli nie uda się uratować kogoś, to przynajmniej zapewnić komfortową śmierć.
Ma świadomość, że ze śmiercią nie wygra się, ale zwycięstwem jest, gdy choć trochę odroczy się wyrok. Odczuwa emocjonalną więź z pacjentami, traktuje jak najbliższych, którym trzeba pomóc (moi pacjenci), o konkretnych imionach, nazwiskach i życiorysach. Uprawianie zawodu jest manifestacją wyboru postawy życiowej; to tragiczne przeżycia w młodości zadecydowały o jego myśleniu o zawodzie.
- "Myślę, że jeden spalony chłopak robi większe wrażenie niż czterysta tysięcy, a czterysta tysięcy większe niż sześć milionów."
- "Nie poświęca się życia dla symboli."
- "Chodziło tylko o wybór sposobu umierania."
- "Więc on się od razu nie nadawał do mówienia, bo nie umiał krzyczeć. Nie nadawał się też na bohatera, bo nie było w nim patosu. Cóż to za prawdziwy pech. Ten jedyny, który przeżył, nie nadawał się na bohatera. Zrozumiawszy to, taktownie zamilkł. Milczał dość długo, bo przez trzydzieści lat, a jak przemówił wreszcie, to zaraz stało się jasne, że byłoby lepiej dla wszystkich, gdyby nie przerywał milczenia..."
- "Przecież nie piszemy historii. Piszemy o pamiętaniu."
- "() dokonanie wyboru między życiem a śmiercią jest ostatnią szansą zachowania godności."
- "Pan Bóg już chce zgasić świeczkę, a ja muszę szybko osłonić płomień, wykorzystując Jego chwilową nieuwagę. Niech się pali choć trochę dłużej, niż On by sobie życzył. () Oczywiście każde życie kończy się tym samym, ale chodzi o odroczenie wyroku, o osiem, dziesięć piętnaście lat. To wcale nie jest mało."