Bezrobotnym można być tylko na własne życzenie!

"Na własne życzenie każdy może być bezrobotny! Uważam, że jeżeli ktoś "lubi robotę" i chce pracować, to nie może być bezrobotny. Nie wierzę" - mówi dr Marek Kulczycki prorektor ds. współpracy z biznesem i relacji międzynarodowych Uczelni Vistula, były Prezes Zarządu Deutsche Bank.

Monika Toppich: Pracuje pan na styku biznesu i nauki. Patrząc z tych dwóch perspektyw - jaki musi być młody człowiek by być atrakcyjny na rynku pracy?

Marek Kulczycki : Musi myśleć. I na tym moglibyśmy skończyć rozmowę (śmiech) . Jako ekonomiści mówimy zwykle, że ekonomia i gospodarka to takie trochę liczenie. Ekonomia bardziej w sposób teoretyczny, gospodarka bardziej w sposób praktyczny. Ale jeśli się nie weźmie pod uwagę elementu ludzkiego to wszystkie te wyliczenia się nie sprawdzają. Co prowadzi do tego, że pozostawianie ważnych spraw w rękach tylko tych, którzy potrafią coś policzyć niezbyt się sprawdza.

W gospodarce są różnego rodzaju modele teoretyczne, ludzie wymyślają straszne algorytmy. A potem w każdym modelu jest taki współczynnik jak zachowanie ludzkie, którego nie potrafimy do tej pory wyliczyć i w związku z tym właściwie w każdym działaniu przewidywanie zachowania ludzkiego jest najważniejsze.

 

Stąd też ja strasznie nie lubię podziału na humanistów i nie-humanistów. Bo choć z punktu widzenia technicznego jedyną rzeczą, która jest ograniczona w życiu, jest czas i ci, którzy chcą się przygotować do zawodu muszą więcej czasu poświęcać albo na sprawy techniczne, albo na kwestie humanistyczne. Ale nie bardzo jestem w stanie wyobrazić sobie specjalisty, który jest inżynierem czy astronomem, a który nie potrafi "czuć" spraw ludzkich.

Dlatego wprowadza się obowiązkowe przedmioty humanistyczne na studiach ścisłych i odwrotnie.

Bardzo nie lubię tego określenia "obowiązkowe", tak jak ludzie używają słowa "nauczanie". Podczas gdy ja uważam, że powinno się mówić bardziej o "studiowaniu" - czyli zupełnie z drugiej strony. Nie czuję się nauczycielem, choć oczywiście mógłbym kontynuować to, co się robi w szkole czyli przekazywać wiedzę i mówić innym, co mają robić. Natomiast w momencie, kiedy ktoś podejmuje studia, to powinien studiować.

To jak pan widzi rolę wykładowcy w takim modelu?

Myślę, że to bardziej powinien być coaching. Pani akurat pewnie nie interesuje się piłką nożną...

Niestety nie.

No właśnie. Ale przykładowo jeśli trener reprezentacji narodowej spotyka się z piłkarzami tydzień przed meczem, to on już ich niczego nie nauczy. Jest na to za późno. I tu jest tak samo. Amerykanie i Anglicy mają takie świetne powiedzenie, że można konia przyprowadzić do wodopoju, ale nie da się go zmusić, żeby się napił. I trochę tak jest, że jak widzę tego młodego człowieka, to ja mu powinienem pomóc, odpowiedzieć na jego pytania i wątpliwości, żeby on chciał skorzystać z mojego doświadczenia.

Mówi pan o tym, że to już za późno, żeby nauczyć młodego człowieka zdobywania wiedzy?

Nie do końca. Uważam, że moja rola nie polega na tym, żeby go nauczyć czy przekazać wiedzę. Ja nie mogę wlewać mu do głowy czegoś, a on będzie biernie czekał aż to naczynie mu się napełni. On ma pozyskać taką wiedzę, która według jego preferencji mu się przyda.

Oczywiście może mieć nieco inną perspektywę, niż ja. Jak na ogół studenci mówią mi: "po cholerę mi ta matematyka, ona mi się do niczego nie przyda!" A ja im mówię tak: "a dwa plus dwa to cztery? Niekoniecznie, to zależy od sytuacji." Nie można stwierdzić, że jeśli kiedyś nauczyłem się, że 2+2 daje 4 to już zawsze tak będzie. A jeśli nie widzę ze strony moich partnerów - bo tak traktuję swoich studentów - żadnej próby myślenia i analizy tego, co ja mówię, tylko oczekiwanie, że jakąś wiedzę im dam, to nie mamy o czym rozmawiać.

Jak pan się odnosi do haseł, że studenci kierunków humanistycznych to przyszli bezrobotni?

Na własne życzenie każdy może być bezrobotny! Uważam, że jeżeli ktoś "lubi robotę", to nie może być bezrobotny. Nie wierzę, nikt mi tego nie wmówi. Analizując to na przykładzie dziennikarza - jeśli on chce się specjalizować w dziennikarstwie dotyczącym osób niepełnosprawnych - to jest chwalebna misja! - tylko ile można na ten temat napisać?

Można napisać wiele, ale niewielu ludzi będzie chciało o tym czytać...

Otóż to! Tu się kłania ekonomia bo ten produkt jakoś trzeba sprzedać. Trzeba się po prostu dostosować niestety.

Od wielu wykładowców słyszałam opinię, że poziom studentów jest coraz niższy. Zgadza się pan z tym?

Myślę, że to trochę zbyt ogólne stwierdzenie. Proszę pamiętać, że za moich czasów prawdopodobnie gdyby wszyscy mieli takie możliwości studiowania jak są dzisiaj, to byłoby równie wielu studentów. A tak była selekcja - dostawali się tylko najlepsi i poziom tych, którzy się dostali był dużo wyższy.

A teraz dostają się niemalże wszyscy.

I tu się kłania matematyka i statystyka, która mówi, że w tak dużej grupie jest sporo osób beznadziejnych, które nie chcą lub nie mogą się nauczyć, jest grupa genialnych i żałuję, że nie mogę im poświęcić więcej czasu i jest cała masa przeciętnych, którzy albo się nauczą, albo nie. Młodzi najczęściej nie wiedzą co mają robić, ale jak patrzę na nich z perspektywy moich 60 lat to ja byłem dokładnie taki sam! Jak kończyłem szkołę średnią to chciałem być dziennikarzem, takim jak pani, tylko wysłali mnie do psychologa i powiedzieli, przepraszam za stwierdzenie, że dziennikarz powinien być bezczelny.

A pan był za mało bezczelny?

Zdecydowanie za mało. Zacząłem się zastanawiać, że może coś w tym jest. Moja rodzina uważała oczywiście, że powinienem iść na medycynę, ale to mnie nie przekonywało. A ponieważ uważałem się na humanistę, takiego otwartego, to poszedłem na ekonomię, na wydział handlu zagranicznego bo mi się wydawało, że to będzie takie otwarcie na świat. Ale tak na dobrą sprawę nie wiedziałem ani co to znaczy handel zagraniczny, ani co to znaczy dziennikarstwo.

A to dobrze, że młodzi niezdecydowani idą na studia, mimo że czasem kompletnie się tam nie nadają?

Myślę, że tak. Absolutnie trzeba próbować metodą prób i błędów. Kiedy ja studiowałem było wielu ludzi, którzy nie lubili studiować handlu zagranicznego bo chcieli na przykład być dziennikarzami, ale uważali, że powinni się jeszcze czegoś wcześniej nauczyć. Z mojego roku jest wielu dziennikarzy muzycznych - Wojtek Mann na przykład. I oni zajmowali się w dużej mierze dziennikarstwem muzycznym i ich to pasjonowało.

A studia były obok?

I tak i nie. Oni byli na szczęście na tyle odpowiedzialni, że wiedzieli, że chcą mieć jakiś zawód. Część z nich rezygnowała po jakimś czasie i przenosiła się na inne kierunki. A wielu moich kolegów pracuje w branży filmowej po skończeniu handlu zagranicznego. I w zawodzie producenta filmowego bardzo im się to przydaje, a do tego robią to, co lubią, do czego mają talent, bo on jest podstawą. Mam takich studentów, o których wiem, że nie przeczytali żadnego podręcznika, ale jak zaczynam z nimi rozmawiać o przedsiębiorczości i o tym, jak robić biznes, to wiem, że mają naturalny talent.

I co pan wtedy robi?

Stawiam mu czwórkę lub piątkę! Dlatego, że on sobie w życiu da radę. Przeczytanie 150 książek bez zrozumienia nic nie da.

***

Marek Kulczycki - doktor nauk ekonomicznych (1976), absolwent Wydziału Handlu Zagranicznego Szkoły Głównej Planowania i Statystyki (obecnie Szkoła Główna Handlowa). W latach 1971-1980 pracownik naukowo-dydaktyczny SGPiS. Autor kilkudziesięciu artykułów naukowych, podręczników oraz książek o tematyce ekonomicznej i finansowej. Pracownik Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju Przemysłowego (UNIDO) w Wiedniu (1980-1986).

 

Był dyrektorem departamentu w Ministerstwie Handlu Zagranicznego (1987-1991). Zajmował się współpracą gospodarczą Polski z krajami OECD. W 1991 roku był Podsekretarzem Stanu w Ministerstwie Przemysłu i Handlu. W maju 1992 roku rozpoczął pracę w Polsko-Amerykańskim Funduszu Przedsiębiorczości, gdzie kierował programem pożyczek dla małych i średnich przedsiębiorstw.

 

Od 1 kwietnia 1995 r. Prezes Zarządu Pierwszego Polsko-Amerykańskiego Banku i Fortis Bank Polska S.A. Od 2002 do 2009 roku Prezes Zarządu Deutsche Bank PBC S.A. Od 2010 do 2014 członek Rady Nadzorczej tego Banku.

Więcej o: