Zgodnie ze starą podstawą programową uczniowie trzykrotnie "przerabiali" ten sam materiał - od starożytności od czasów najnowszych. Efekt był taki, że na drugą wojnę i historię najnowszą nie było już czasu.
- "Kilkukrotnie w czasie nauki w szkole szczegółowo omawialiśmy starożytny Rzym i Grecję, mieliśmy dużą wiedzę o czasach piastowskich, ale nie udało nam się dotrzeć do II wojny - te tematy powinny za każdym razem pojawić się w czerwcu, a wtedy już nie było zajęć albo były "ważniejsze sprawy". W efekcie jakąś wiedzę o historii najnowszej miały tylko osoby, które przygotowywały się do matury z historii, bo chodziły na dodatkowe zajęcia albo czytały coś same w domu" - opowiada Marta, studentka historii.
- "Niestety na lekcjach historii nie poświęcono czasu na powstanie. Moim zdaniem program historii w szkole jest źle zorganizowany. Za każdym razem, na każdym etapie edukacji rozpoczynałam naukę od starożytności, więc pod koniec roku szkolnego nie starczyło po prostu czasu na omówienie czasów nam współczesnych, a w tym najważniejszego wydarzenia moim zdaniem - II Wojny Światowej.
Jedynie na etapie liceum udało nam się dobrnąć do historii lat 80. Jednak był to czas przygotowań do matury i osoby, które nie zdawały historii nie przykładały uwagi do zajęć. Jest to ogromna strata. Sądzę, że lekcje przeprowadzone w odpowiednio ciekawej formie dałyby dużo do myślenia współczesnej młodzieży" - mówi Agata, studentka Uniwersytetu Warszawskiego.
- "Poziom wiedzy mojej i moich rówieśników na temat powstania i wojny jako takiej uważam za żałosny, żeby nie powiedzieć wręcz hańbiący. W szkole na lekcjach historii nie tylko nie mówiliśmy o powstaniu warszawskim, ale na żadnym etapie nauczania nie udało nam się nawet dotrzeć do II WŚ" - dodaje Zuzanna, studentka psychologii.
- "Uważam że w szkole zbyt mało mówi się o drugiej wojnie światowej i o powstaniu warszawskim. Zwykle mówi się na ten temat pobieżnie pod koniec ostatniej klasy, kiedy nie starcza już czasu na omówienie tematu" - podsumowuje Bartosz, student prawa.
Temu problemowi miała zaradzić nowa podstawa programowa. Na jej podstawie gimnazjaliści nie omawiają tematyki II wojny światowej, ich program kończy się na roku 1918. Powinni za to dokładniej omówić wcześniejsze wydarzenia.
Licealiści, którzy realizują program podstawowy z historii zaczynają naukę od "Europy i świata po I wojnie światowej". Oddzielna lekcja została poświęcona na powstanie warszawskie. Uczniowie powinni zapoznać się z datami powstania i przyczynami wybuchu, analizować postawę aliantów i Związku Radzieckiego w 1944 roku, a także szanse, zagrożenia oraz znaczenie walk, wreszcie posługiwać się pojęciami Armia Krajowa, plan "Burza".
Jednak, jak mówi Jakub Dudek, który w szkole realizuje nową podstawę programową: "obawiam się, że w szkole nie dotarliśmy nawet do pierwszych rozbiorów."
Młodzi zauważają, że w ciągu ostatnich lat, wbrew wybiórczej czasem edukacji w szkołach, powstała specyficzna "moda" na Powstanie Warszawskie.
Z dużym negatywnym odzewem spotkał się konkurs zorganizowany przez stronę szafiarenka.pl. Użytkowniczki miały stworzyć własną stylizację podobną do mody uczestniczek powstania.
- "Zawsze interesuję się obchodami, nawet jeśli nie zawsze w nich uczestniczę. W szumie wokół powstania irytuje mnie coraz wyraźniejsza moda na powstanie - konkurs na stylizację "na dziewczynę z powstania", pojawiają się koszulki z namalowaną dziurą po kuli. Moim zdaniem to, delikatnie mówiąc, przesada" - komentuje Lena, studentka Uniwersytetu Warszawskiego.
- "Oczywiście powstanie warszawskie jest bardzo ważnym wydarzeniem w historii Polski, ale uważam, że za bardzo się tym afiszujemy. Rozumiem koszulki, ale żeby tatuować sobie całe ciało znakami powstania? Szanuję poświęcenie powstańców i ofiarę za wolną Polskę, oczywiście uczczę ten dzień minutą ciszy, ale według mnie, w dzisiejszych czasach temat jest za bardzo eksploatowany - dodaje Jakub Dudek".