Według raportu GUS z listopada ubiegłego roku w Polsce studiuje prawie 1,5 miliona młodych ludzi. Liczba ta jednak prawdopodobnie byłaby mniejsza, gdyby badania GUS brały pod uwagę, że niektóre osoby studiujące dwa kierunki na różnych wydziałach są liczone dwukrotnie.
Niestety nie każdy student radzi sobie ze zdwojoną ilością obowiązków. Podwójna liczba zajęć i egzaminów, trudności z organizacją czasu i brak chwili odpoczynku - wszystko to sprawia, że wielu studentów już po pierwszym semestrze rezygnuje z drugiego kierunku.
- "Bardzo często zdarzają się sytuację, w których ktoś decyduje się na kilka kierunków, zajmuje innym miejsce, po czym po tygodniu "zwiedzania" rezygnuje, a osoba, której zależało na studiowaniu nie ma już szansy na dostania się" - opowiada Ola Duda, studentka V roku filologii polskiej i II roku filologii indyjskiej.
Blokowanie miejsc w procesie rekrutacji to nie jedyny problem. Wykształcenie każdego studenta jest opłacane przez państwo. Studenci rezygnujący z drugiego kierunku narażają je tym samym na straty.
- "Kiedyś na studia wybierały się osoby, które naprawdę chciały się uczyć, a dziś każdy ma (i musi mieć) tytuł magistra. Wykształcenie jest kosztowne (kilkanaście, czasem kilkadziesiąt tysięcy za osobę), dlatego drugi kierunek powinien być nagrodą dla najlepszych, a nie alternatywą dla kogoś, kto nie może znaleźć pracy po studiach, które kończy więcej osób, niż potrzeba" - opowiada Olga Półchłopek, studentka I roku międzywydziałowych studiów ekonomiczno-matematycznych.
Nowelizacja z 2011 roku z jednej strony miała za zadanie wymusić na studentach rozsądne decyzje przy planowaniu kariery, a z drugiej udostępnić możliwość studiowania na państwowych uczelniach większej liczbie młodych ludzi i zapobiec takim problematycznym zjawiskom, jak wieczni lub tymczasowi studenci.
Wprowadzenie rozwiązań nowelizacji w życie wykazało jednak jej niedopracowanie. Oto, jak ustawa skomplikowała życie studentów studiów międzywydziałowych.
- "Wprowadzenie bardziej skondensowanych programów przy zmniejszonej liczbie punktów ECTS umożliwia nam realizację materiału dwóch kierunków i jest sposobem na ominięcie ustawy, jednak chciałoby się za ten wysiłek otrzymać dwa dyplomy zamiast jednego - dla poczucia sprawiedliwości, bycia docenionym" - mówi Olga Półchłopek, studentka Uniwersytetu Warszawskiego.
Punktem spornym jest także kwestia stypendiów.
Według nowelizacji z 2011 roku zwolniony z opłat za drugi kierunek studiów mógł być student, który zapracował sobie na stypendium rektora. Problem polega na tym, że takie wynagrodzenie można otrzymywać tylko na jednym kierunku. Sytuacja jeszcze bardziej się komplikuje, gdy weźmiemy pod uwagę, że zdobycie stypendium nie stanowi takiego samego wyzwania na każdym wydziale.
- "Studiując dwa kierunki widzę, że na jednym z nich o wiele łatwiej takie stypendium dostać, więc to także nie do końca sprawiedliwa ocena(.) Opłaty za drugi kierunek nie odsieją osób słabych, tylko osoby zdolne(choć nie mieszczące się w zmniejszającym się procencie osób, które otrzymują stypendium rektora), ambitne, chcące się rozwijać" - opowiada Joanna, studentka V roku filologii polskiej i III roku filologii rosyjskiej.
- "Wiele bardzo zdolnych osób po prostu nie stać na opłacanie drugiego kierunku i nie jest tutaj żadnym argumentem stwierdzenie, że skoro są zdolne to mogą otrzymać stypendium, gdyż one są ograniczone. Nie każdy takie otrzyma" - dodaje Ola, studentka filologii polskiej i indyjskiej.
Kwestia stypendiów czy studiów międzywydziałowych to nie jedyne niedociągnięcie. Jak okazało się w praktyce ustawę można obejść a pomoc w tym studenci znaleźli często na własnych uczelniach.
- "Poszłam na drugi kierunek z założeniem, że będę musiała za niego zapłacić, a okazało się, że istnieją formularze, które się składa i wcale się nie płaci. Nie wiem, być może gdybym studiowała tylko na UW to wtedy administracji łatwiej by to było ogarnąć, ale przez pierwszy semestr kiedy pojawiałam się co jakiś czas z tym samym pytaniem, o to ile i komu mam zapłacić byłam regularnie odsyłana, żeby poczekać, bo nie wiadomo, co ze mną należy zrobić. No i skończyło się tak, że nie płacę" - opowiada Małgosia Hermanowicz, studentka pierwszego roku na Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Głównej Handlowej.
Chociaż Trybunał Konstytucyjny uznał, że nowelizacja jest niezgodna z ustawą zasadniczą to nie krytykował samej idei jej przyświecającej. W sejmie trwają już przygotowania kolejnego projektu nowelizacji ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym. Nowa propozycja zakłada, że student wybierający się na drugi kierunek studiów od początku będzie świadomy tego, czy będzie zwolniony z opłat.
Warunkiem do podjęcia bezpłatnych studiów na drugim kierunku jest to, by znalazł się w grupie 20 proc. najlepszych kandydatów przyjętych na ten kierunek. Trudno ocenić, jaki wpływ na rekrutację na uczelnie wyższe miałoby przyjęcie takiego rozwiązania. Z pewnością jednak można przyjąć, że to właśnie wynik w rankingu rekrutacyjnym będzie decydować o zwolnieniu z opłat a nie dalsze wyniki w nauce uzyskiwane przez studenta.
Dla studentów opłaty za drugi kierunek oznaczają w dużej mierze uniemożliwienie rzeszy zdolnych ludzi rozwijanie kariery. Stypendia i punkty rekrutacyjne nie stanowią wiarygodnego wyznacznika zaangażowania i rzeczywistej wiedzy poszczególnych osób. Nie oznacza to jednak, że studenci nie widzą potrzeby zmian.
- "Nie zgadzam się z jakimkolwiek ograniczaniem dostępu do nauki. Rozumiem, że rynek pracy jest przepełniony magistrami. Myślę, że lepszym sposobem ograniczenia nadprodukcji magistrów byłoby przywrócenie egzaminów wstępnych na uczelnie" - mówi Joanna, studentka filologii rosyjskiej i polskiej.
Oto, jak decyzję TK komentuje Olga Półchłopek, studentka pierwszego roku na Uniwersytecie Warszawskim.
- ,,Jestem w szoku, że taka zapadła decyzja, bo uważam, że ustawa o odpłatności była jak najbardziej na miejscu, choć nie przewidywała nagradzania zdolnych studentów. Uważam, że egzaminy to dobry pomysł - raz, że likwidują różnice między rocznikami, a dwa, że jeśli ktoś nie przepadał za nauką w liceum, nie będzie chciał się przygotowywać do egzaminów po maturach tylko po to, żeby dostać ubezpieczenie i zniżki."
Nowelizacja ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym z 2011 r. powinna nie tylko wymóc na studentach rozsądne decyzje w czasie rekrutacji na studia, ale także stworzyć warunki do sprawiedliwego i rzetelnego przyznania indeksów.