Marcin Blicharz: Sprawa wygląda tak, że najpierw chciałem studiować w Manchesterze. Ale ten plan nie wypalił, bo dostałem ciekawą pracę tutaj w Radzyniu Podlaskim. Później pojawiła się perspektywa wyjazdu do Australii.
Od zawsze marzyłem o tym, żeby w swoim życiu zwiedzić jak najwięcej krajów i poznać jak najwięcej ludzi. Mógłbym zostać oczywiście w Polsce, ale dla mnie zdecydowanie ciekawszą perspektywą jest praca w międzynarodowym środowisku.
W moim rodzinnym mieście powstała agencja brandingowa, w której dostałem pracę. Dzięki temu mogłem przez rok pracować w fajnym miejscu i zdobywać tak potrzebne doświadczenie. I w efekcie z Manchesteru wyszło Sydney.
Można tak powiedzieć. Wiem teraz, że chciałbym iść na studia, bo wielu rzeczy muszę się nauczyć, a poza tym czuję, że ten etap "studencki" jakoś mi ucieka. Co jeszcze ważne, mimo doświadczenia, chciałbym mieć dyplom ukończenia szkoły o profilu, który będzie mi potrzebny w dalszej pracy.
Tak, miałem możliwość lotu tylko z jedną przesiadką, ale stwierdziłem, że skoro i tak pokonuję bardzo długą drogę, to przy okazji zwiedzę jeszcze kilka krajów.
Niestety nie znalazłem żadnego programu stypendialnego, w którym spełniałbym kryteria. Stąd powstał projekt inaustralia.me. Poszukuję firm czy organizacji, które mogłyby wesprzeć projekt studiów w Australii.
To jest największa ciekawostka, bo nie uważam, żeby mój język angielski był na wysokim poziomie. Oczywiście potrafię się porozumieć, ale myślę, że początkowo zapiszę się na intensywny kurs językowy. Nauka na kursie plus ciągłe przebywanie wśród Australijczyków powinno przynieść szybkie efekty. Rozmawiałem też z kilkoma Anglikami, którzy byli w Australii i mówili, że tamten angielski tak bardzo różni się od "książkowego angielskiego", że i tak czeka mnie intensywna nauka na miejscu.
Nie twierdzę, że w Polsce jest źle. Jestem po prostu nastawiony na to, żeby osiągnąć i zobaczyć jeszcze więcej. Ponadto jestem osobą apolityczną i męczą mnie ciągłe polskie wojny na scenie politycznej. W Australii będę miał spokój od takich tematów.
Wiem, sam przez dłuższy czas mówiłem o tym, że fajnie by było gdzieś wyjechać. Ale zawsze brakowało tej odwagi, żeby zrobić pierwszy krok. Mam 20 lat i muszę realizować takie pomysły, a nie tylko o nich gadać. Jak się nie uda, to pewnie wrócę. Ale w tym momencie nie mam żadnych zobowiązań. Jak nie teraz, to kiedy?
Powoli do mnie dociera to, jak bardzo Sydney jest daleko! Planowałem wyjazd do Manchesteru, który też nie jest blisko, to po 2 godzinach lotu samolotem mogłem być znowu w Polsce. Z Australii lot jest bardzo długi i bardzo kosztowny. Będę na drugim końcu świata i nie będę mógł tak po prostu przylecieć na weekend. To jest tak duże przedsięwzięcie, że albo mi się uda, albo wrócę do Polski i nie będę miał za bardzo po co wracać do Sydney.
from
on
.