Minister Edukacji Narodowej Joanna Kluzik-Rostkowska: "Kilka agencji PR pracuje nad tym, żeby ta reforma się nie udała"

Darmowe podręczniki szkolne we wrześniu tego roku mają dostać wybrane roczniki uczniów, w 2017 r. ma w Polsce funkcjonować utopijna do tej pory wizja bezpłatnych podręczników szkolnych. Ministerstwo Edukacji Narodowej obiecuje i stara się zarazić optymizmem, ale konkretów wciąż brak.

Zmiany 2014-2017

Minister Edukacji Narodowej potwierdziła dziś, że rodzice, których dzieci pójdą po raz pierwszy do szkoły 1 września roku 2014 r. nie będą musieli wydać na podręczniki ani grosza - zarówno podręcznik do edukacji wczesnoszkolnej, podręcznik do języka obcego, jak i zestaw ćwiczeń dodatkowych będą dostępne za darmo.

"Na każdego ucznia przekażemy dotację w wysokości 25 zł na zakup podręcznika do języka obcego i 50 zł na zakup różnych materiałów ćwiczeniowych, bo uważamy, że nauczyciel powinien mieć pełną swobodę decyzji, z jakich materiałów chce korzystać." - mówi Minister Edukacji.

1 września 2015 r. darmowe podręczniki obejmą klasy I i II szkoły podstawowej, utrzymana będzie dotacja w wysokości 50 zł na zakup dodatkowych materiałów ćwiczeniowych, będą także wprowadzone darmowe podręczniki dla uczniów IV klasy szkoły podstawowej i I klasy gimnazjum.

We wrześniu 2016 r. jedynymi klasami, które nie będą miały darmowych podręczników będzie klasa VI szkoły podstawowej i III gimnazjum.

W roku 2017 wieloetapowa zmiana ma się zakończyć i wszyscy uczniowie mają już mieć podręczniki darmowe. O ile to się uda, odetchną i nauczyciele, i Ministerstwo Edukacji.

Kto za to zapłaci?

Podręczniki będą darmowe - co to w praktyce oznacza? Ministerstwo Edukacji Narodowej przekaże kwotę 140 zł na komplet podręczników dla szkoły podstawowej i 250 zł dla gimnazjum ze względu na większą ilość przedmiotów. Wyboru podręczników nie będzie dokonywał pojedynczy nauczyciel, a wszyscy nauczyciele uczący jednego przedmiotu w danej szkole.

Co w przypadku różnicy zdań? W takim przypadku arbitrem ma być dyrektor, który odgórnie zarządzi wybór podręcznika.

Środki na ten cel mają pochodzić z budżetu ministerstwa, które rokrocznie dysponuje kwotą 300 mln zł na tzw. "wyprawkę szkolną" . Żeby wyposażyć wszystkich uczniów, będzie to, jak określiła Joanna Kluzik-Rostkowska: "reforma krocząca" , to znaczy obejmująca co roku inne klasy szkoły podstawowej i gimnazjum.

Dlaczego zmiany od klas pierwszych?

Joanna Kluzik-Rostkowska tłumaczy, że wynika to w dwóch powodów: pierwszym jest fakt, że wielu nauczycieli i uczniów korzysta już z wybranych wcześniej podręczników i trzeba pozwolić im "dokończyć" korzystanie z tych materiałów. Zmiany dotyczyć więc będą uczniów wkraczających w nowe etapy edukacyjne, jakimi są: początek szkoły podstawowej, klasa czwarta i początek gimnazjum.

Wypożyczanie, a nie kupowanie

Kluczową zmianą jest fakt, że podręczniki nie będą już jednoroczne, będą musiały wystarczyć szkole minimum na trzy lata. Jak ministerstwo chce to osiągnąć?

Zakupione z dotacji celowej przekazywanej z budżetu MEN podręczniki będą własnością szkoły i każdemu uczniowi będą wypożyczane. Uczeń będzie je zwracał po zakończeniu roku szkolnego.

Pakietom śmierć

Paradoksalnie podręcznik ma z powrotem stać się podręcznikiem - nie wyklejanką czy kolejnym zeszytem ćwiczeń. Nie będzie mógł zawierać elementów, gdzie uczeń będzie musiał coś wpisać czy wyciąć. Z założenia książki mają trafiać do kolejnych roczników w niezmienionym stanie.

Ministerstwo wypowiada też wojnę innemu rodzajowi pakietów - wydawnictwa nie będą mogły proponować nauczycielom i szkołom żadnych korzyści w zamian za wybór określonych materiałów edukacyjnych.

Co ciekawe, jak mówi Minister Edukacji, jakikolwiek podręcznik wcale nie jest obowiązkowy: "Bardzo wprost zapisujemy to w ustawie, chociaż nauczyciele i rodzice o tym wiedzą, że nauczyciel może korzystać z podręcznika, ale nie musi. Podręcznik nie jest przypisany do nauczyciela. Jeśli nauczyciel ma ochotę, ma wizję, żeby pracować na swoim programie autorskim, który zakłada pracę na innych materiałach z pominięciem podręcznika, to po prostu ma do tego pełne prawo.

Mówię o tym tak szczegółowo, gdyż zakładam, że są rodzice, którzy sobie pomyślą, że jeśli nauczyciel pracuje bez podręcznika, to jakoś jest gorzej. Nie, nie jest gorzej. Świat poszedł do przodu, mamy wiele dostępnych źródeł informacji zarówno w przestrzeni internetowej, jak i w każdej innej. Podręcznik jest dodatkiem do nauczyciela, ale nie jest bezwzględnie potrzebny."

Czym to się objawia? W ustawie ma być zapis, że z pieniędzy na materiały dodatkowe, które szkoła otrzyma, może zakupić drukarkę, toner, papier etc.

Gromy pod adresem centralnego planowania

Jednym z głównych zarzutów pod adresem obecnie funkcjonującego systemu jest "centralne planowanie", czyli konieczność wyboru podręczników i opublikowania ich listy na stronie szkoły do 15 czerwca.

Jak argumentuje Ministerstwo Edukacji, jest to data, która służy tylko i wyłącznie wydawnictwom - a przecież zgodnie z zasadami wolnego rynku nikt nie szyje kurtek zimowych dopiero wtedy, gdy dowie się, jaka ilość będzie potrzebna tej zimy. A tak poniekąd działo się z podręcznikami.

Potrzymam was w niepewności!

Joanna Kluzik-Rostkowska zdaje sobie sprawę, że kwestia rządowego podręcznika to dla wielu osób bardzo gorący temat: "wiem, że będzie to najbardziej czytany podręcznik tego lata" , jednak od razu dodaje, że nie poda składu zespołu, który pracuje nad podręcznikiem, ani nie zostanie opublikowany jego fragment w najbliższym czasie. Pierwsza część ma być gotowa i w formie publikacji elektronicznej udostępniona w maju. Podręczniki w wersji drukowanej mają dotrzeć do szkół: "do pierwszego września".

Wobec tak małej ilości czasu i niewielu konkretów dotyczących samego podręcznika (pytania dziennikarzy zostały zbyte stwierdzeniem: "potrzymam was jeszcze trochę w niepewności" ) zastanawia niegasnący optymizm pani Minister, która dodaje jeszcze na koniec, że: "kilka agencji PR pracuje nad tym, żeby ta reforma się nie udała. Ale będziemy się bić."

Chcesz wiedzieć więcej? Wejdź na stronę Edulandia.pl

Więcej o: