Gmina Trzebownisko na Podkarpaciu liczy mniej niż 20 tys. mieszkańców. Na jej wójta kandydował Jan Tomaka z PO, znany w regionie poseł od trzech kadencji. Ale nie wszedł nawet do drugiej tury. Dostał ledwie 2 tys. głosów, najmniej z trzech kandydatów.
- Jestem z PO i to jest postrzegane różnie, szczególnie na Podkarpaciu - mówi "Gazecie", tłumacząc porażkę partyjnym szyldem. Tomaka mówi, że kandydował, żeby być bliżej domu. - Moja rodzina żyje tu od pokoleń. Mój tato był pierwszym wójtem po wojnie, ja zostałem pierwszym wójtem w wolnej Polsce i byłem nim dwie kadencje. Teraz po trzech kadencjach w Sejmie uznałem, że trzeba wrócić bliżej domu, mam 62 lata - tłumaczy poseł.
Wyborcy pokrzyżowali jego plany. Dalej będzie pracował w Sejmie - w komisjach ds. Unii Europejskiej i infrastruktury, jest też przewodniczącym polsko-rosyjskiej grupy parlamentarnej. Tomaka nie dziwi się, że posłowie przed końcem kadencji startują w wyborach samorządowych.
- W parlamencie zdobywa się wiedzę, która może się przydać w samorządzie. Nie ma problemu z kosztem ponownych wyborów, bo na miejsce posła wchodzi kolejna osoba z listy, która uzyskała najlepszy wynik - mówi.
Tomaka był jednym z 55 parlamentarzystów, którzy chcieli zostać samorządowcami. Poszło im słabo - z wyjątkiem PO.
Z 23 parlamentarzystów Platformy (był jeden senator) większość walczyła o mandaty prezydentów, burmistrzów i wójtów. Dwaj ubiegali się o mandaty radnych w sejmikach. Parlamentarzyści PO zdobyli 11 mandatów - wśród partii to najlepszy wynik.
Posłanka PO Hanna Zdanowska, która została prezydentem Łodzi, tłumaczy, że dla wielu parlamentarzystów, którzy byli wcześniej w samorządzie, Sejm nie jest zbyt atrakcyjnym miejscem.
- Czuję się przede wszystkim menedżerem. Jestem inżynierem budownictwa i lubię budować. W samorządzie efekty tego budowania widać z dnia na dzień, np. w postaci inwestycji. W Sejmie na efekt głosowań trzeba czekać o wiele dłużej - mówi "Gazecie".
Katastrofą skończył się start Mirosława Sekuły, b. szefa hazardowej komisji śledczej. W wyborach na prezydenta Zabrza w starciu z urzędującą prezydent Małgorzatą Mańką-Szulik (niezależna) dostał tylko 13,5 proc. głosów. Ale się nie zraża - już myśli o wyborach za cztery lata, po drodze chce wystartować w przyszłym roku do Sejmu.
- Gdybym zrezygnował z funkcji posła i został wojewodą, to byłoby oszukiwanie wyborców, niedotrzymanie kontraktu - mówi Sekuła. - Ale kandydując na prezydenta, odwołuję się do wyborców. I podchodzę do ich decyzji z pokorą. Bo funkcje z wyboru to trochę jak prace sezonowe - mówi nam Sekuła.
Start posłów nie budził kontrowersji w kierownictwie PO. - Na początku kadencji byłoby trudniej o zgodę na kandydowanie, bo nie po to zostaje się parlamentarzystą, żeby od razu rezygnować. Ale jesteśmy po trzech latach kadencji - mówi "Gazecie" wiceszefowa klubu Platformy Małgorzata Kidawa-Błońska.
O ile odejście posłów nie powoduje dodatkowych kosztów, o tyle w przypadku senatora Piotra Głowskiego (PO), który wygrał prezydenturę Piły już w pierwszej turze, trzeba będzie zrobić wybory uzupełniające do Senatu.
- Odstąpiliśmy od zasady, że senatorowie nie startują w wyborach samorządowych, bo uznaliśmy, że to jedyna szansa, żeby powalczyć o Piłę, w której kilkanaście lat rządziła lewica. Żeby miasto miało szanse na dynamiczny rozwój, trzeba było tak zrobić - mówi "Gazecie" wiceszef klubu PO Rafał Grupiński.
Z niedoszłego wójta Tomaki żartował jeden z polityków PiS, ale posłowie jego partii startowali jeszcze liczniej niż posłowie PO - i z dużo gorszym skutkiem. Na 27 parlamentarzystów PiS (25 posłów i 2 senatorów), którzy walczyli o stanowiska wójtów, burmistrzów i prezydentów, mandaty zdobyli dwaj - Wojciech Żukowski został burmistrzem Tomaszowa Lubelskiego, a Bartłomiej Dorywalski - burmistrzem Włoszczowy.
Dorywalski posłował zresztą wyjątkowo krótko - na Wiejskiej znalazł się po śmierci Przemysława Gosiewskiego w katastrofie smoleńskiej. Wcześniej był... burmistrzem Włoszczowy.
Pozostałe starty PiS-owców to klęska. W wielkich miastach fatalnie wypadli Andrzej Jaworski (Gdańsk, nie wszedł do drugiej tury), Dawid Jackiewicz (Wrocław, zaledwie 10 proc. głosów). W pierwszej turze odpadli m.in. Adam Rogacki (Kalisz), Sławomir Zawiślak (Zamość) i Marzenna Draba (Grudziądz, niecałe 11 proc.).
Sześciu posłów z PiS walczyło o miasta na Lubelszczyźnie, gdzie partia trzyma się mocno. Ale pięciu przegrało, nawet w tak niewielkich miastach jak Ryki czy Radzyń Podlaski. W Białej Podlaskiej w drugiej turze przegrał Adam Abramowicz.
- W Sejmie służyłem wyborcom trzy lata, myślę, że nieźle. Teraz kandydowałem, bo byłem samorządowcem, znam się na tym i byłem jednym z niewielu, którzy mieli szansę wygrać, a Biała Podlaska potrzebuje zmiany. Obecny prezydent rządzi już 12 lat i nie ma pomysłów na miasto. W drugiej turze poparła mnie lokalna PO, ale nie spodobało się to szefowi lubelskiej Platformy Stanisławowi Żmijanowi i przez ten konflikt wielu ludzi nie poszło głosować - mówi "Gazecie" Abramowicz.
PiS liberalnie podchodził do posłów, którzy chcieli startować do samorządu.
- Sam poważnie rozważałem start w Szczecinie - mówi "Gazecie" szef struktur PiS Joachim Brudziński. - Władza prezydenta czy burmistrza jest realna, pozwala wpływać na otoczenie - dodaje.
"Gazeta": - Pan startowałby na prezydenta Szczecina, to wielkie miasto. Ale inni posłowie PiS walczyli i przegrywali w miasteczkach takich jak Ryki czy Radzyń Podlaski. Czy to nie krok w tył w karierze polityka?
Brudziński: - Jestem pewien, że każdy z kolegów potraktował start równie poważnie jak ci, którzy walczyli w metropoliach. Władze partii nie zachęcały, ale i raczej nie zakazywały startować posłom w wyborach samorządowych.
Z SLD wystartowało pięciu posłów. Mandat zdobył tylko Krzysztof Matyjaszczyk - z komisji śledczej naciskowej - który został prezydentem Częstochowy. - Widać, że wyborcy nie głosują chętnie na posłów. Wolą, żeby dokończyli kadencję - przyznaje rzecznik SLD Tomasz Kalita. - Ale niekiedy długofalowym celem polityka jest samorząd, jak w przypadku posła Matyjaszczyka. A czasem start posła ma po prostu wzmocnić listę do rady miejskiej, jak było w przypadku Marka Wikińskiego, który kandydował na prezydenta Radomia.
Żadnego posła nie wystawił PSL. Startowali dwaj jego wiceministrowie - wiceszef MEN Zbigniew Włodkowski został radnym sejmiku warmińsko-mazurskiego, a generalny konserwator zabytków Piotr Żuchowski - radnym powiatu iławskiego.
- Start posłów w wyborach samorządowych można tłumaczyć rosnącym prestiżem i władzą prezydentów i burmistrzów, trudno jednak komentować konkretne przypadki, nie znając ich - mówi "Gazecie" politolog prof. Radosław Markowski. I dodaje: - Widać jednak, że najwięcej posłów startowało z PiS i to oni wypadli najgorzej. To świadczy przede wszystkim o tym, że czują się jak na tonącym okręcie, że będzie im coraz trudniej ponownie wejść do Sejmu i próbują znaleźć sobie jakieś bezpieczne miejsce. Ale z mizernym efektem, bo od PiS uciekają wyborcy.
Wybranych do samorządu posłów zastąpią osoby z najlepszym wynikiem z tej samej listy w wyborach z 2007 r. - jeśli się zgodzą wejść do Sejmu. PO: Witolda Namyślaka ma zastąpić Leszek Redzimski; Włodzimierza Kulę - Dorota Rutkowska; Hannę Zdanowską - John Godson; Andrzeja Nowakowskiego - Beata Rusinowska; Witolda Kochana - Tadeusz Patalita; Marka Cebulę - Klaudiusz Balcerzak; Jarosława Urbaniaka - Łukasz Borowiak; Marcina Zawiłę - Robert Kropiwnicki; Janusza Mikulicza - Wojciech Sokołowski (pierwszy do mandatu Cezary Przybylski nie zamierza go przyjąć); Zdzisława Czuchę - Krystyna Kłosin. PiS: Wojciecha Żukowskiego zastąpi prawdopodobnie Henryk Młynarczyk, a Bartłomieja Dorywalskiego - Halina Olendzka. W SLD Krzysztofa Matyjaszczyka zastąpi Jacek Kasprzyk.