Łukasz Mejza będzie kandydował do Sejmu z list Prawa i Sprawiedliwości w okręgu zielonogórskim. We wsiach znajdujących się na terenie województwa lubuskiego można zobaczyć dziesiątki jego plakatów wyborczych. Wielu mieszkańców przyznaje jednak, że nie zna Łukasza Mejzy. Decyzja o zezwoleniu na zawieszenie reklamujących Mejzę banerów to często nie wyraz sympatii wobec kandydata PiS, ale przejaw obojętności i braku zainteresowania krajową polityką.
Dziennikarze Wirtualnej Polski sprawdzili, ile banerów Łukasza Mejzy znajduje się w lubuskich wsiach. W miejscowości Kaczenice, gdzie mieszka mniej więcej 200 osób, dostrzegli około 10 takich plakatów. Podkreślono przy tym, że nie zauważono, aby reklamowali się tam inni kandydaci. Podobną sytuację zaobserwowano we wsi Klępina - tam również dostrzeżono wyłącznie plakaty Mejzy.
Mieszkańcy zostali zapytani, dlaczego pozwolili na powieszenie plakatów Łukasza Mejzy na swoich płotach. - Ktoś przyjechał i powiesił ten plakat. Pytali się o zgodę, więc powiedziałam, żeby robili, co chcą. A co mi to przeszkadza? Niech sobie wisi - odpowiedziała jedna z kobiet. Dodała, że "nie zna żadnego polityka".
Inna mieszkanka również przyznała, że nie wie, kim jest Łukasz Mejza. - To nie ja się zgadzałam, to mąż zdecydował. Mnie to jest obojętne, kto u nas będzie wisiał, nie interesuję się polityką. Jest mi wszystko jedno - przyznała kobieta.
Mieszkańców zapytano również o afery z udziałem Łukasza Mejzy. Jak pisaliśmy, Mejzę oskarżano o oferowanie niezwykle kosztownych terapii, które były oferowane m.in. nieuleczalnie chorym dzieciom, choć nie zgromadzono żadnych dowodów naukowych potwierdzających skuteczność tych praktyk. Kandydata PiS podejrzewano również o to, że dopuścił się nieprawidłowości w związku z wydawaniem unijnych pieniędzy. Wielu potencjalnych wyborców Mejzy nie zna tych afer.
- Ja tego pana nie znam, nie wiem, kim on jest, to co mi za różnica, czy on wisi na moim płocie, czy nie? Jeździli po wsi i pytali się, czy mogą powiesić plakaty, nie przeszkadza mi to - stwierdziła jedna z kobiet. Nieco lepiej poinformowany w sprawie Łukasza Mejzy jest pan Henryk. Jednak dla mężczyzny wyrażenie zgody na zawieszenie plakatu kandydata PiS również nie stanowiło problemu.
- Coś tam obiło mi się o uszy, że były jakieś oszustwa i wyłudzenia, ale żeby to on jeden był w coś zamieszany. Jakby nie Mejza, to na jego miejscu byłby powieszony ktoś inny z PiS-u. Jak już przyjechali i powiesili, to niech wisi - powiedział pan Henryk.