- Tysiące ludzi z Polską w serca, którzy nie dali się złamać. Nie bójcie się, nikt nas dzisiaj nie zagłuszy - słychać na początku spotu opublikowanego w poniedziałek po południu przez przewodniczącego PO Donalda Tuska. - Stajemy do walki ze złem, twarzą w twarz, rozliczyć tę władzę, żeby Polska znowu była wolna od kłamstwa, od nienawiści i złodziejstwa. To jest nasz czas. 1 października w samo południe spotkamy się w Warszawie - dodał polityk.
Decyzję o organizacji marszu Donald Tusk ogłosił 19 lipca. Wówczas na konferencji prasowej wygłosił oświadczenie w sprawie pani Joanny z Krakowa, której dramatyczną historię opisały "Fakty" TVN. - Kilkanaście godzin temu cała Polska zobaczyła, co się zdarzyło w Krakowie. Poniżano jej godność, zabrano jej własność. To wszystko w gabinecie ginekologicznym - mówił przewodniczący PO. Jak określił, to kolejny dramat Polki w państwie rządzonym przez PiS, ale także coś więcej. Polityk wspomniał także o sytuacjach innych ciężarnych kobiet.
- Władza chce robić złe rzeczy w milczeniu, żeby nikt nie zwracał uwagi. Odwaga pani Joanny pokazuje, że nawet pojedyncza osoba, jeśli ma odwagę zabrać głos, postawić się tej władzy, może przyczynić się do zmiany - mówił polityk. - Chciałbym w imieniu wszystkich, którzy wierzą we własną siłę i są zdolni do tego, by przeprowadzić zmianę, więc proszę, dajmy nadzieję 1 października i pełną wiarę w zwycięstwo i odsuniemy tych złych ludzi od władzy - mówił Tusk, dodając, że to "czyste zło". - Pierwszego października zorganizujemy marsz miliona serc. Jeśli pół miliona ludzi dało nadzieję 4 czerwca, to milion 1 października da już pewność zwycięstwa - powiedział wtedy polityk PO.
Wiadomo już, że w marszu organizowanym 1 października nie wezmą udziału liderzy Trzeciej Drogi. - My nie mieliśmy żadnego telefonu, żadnego zaproszenia na ten warszawski marsz, jak dotąd nie było żadnych rozmów organizacyjnych - powiedział w poniedziałek Szymon Hołownia. - Uważamy, że tak będzie najlepiej, żebyśmy się podzielili pracą. Dzielimy się nie partyjnie, ale bardziej geograficznie: jedni jadą do tej Polski lokalnej, drudzy są w Polsce centralnej. (...) Myślę, że jak się podzielimy sensownie tą pracą, to wspólny efekt będzie taki, jak w Wieruszowie - stwierdził lider Polski 2050.