W "Porannej rozmowie Gazeta.pl" Radosław Sikorski odpowiadał między innymi na pytania o aferę wizową. Na początku programu były szef polskiej dyplomacji odniósł się do poniższego fragmentu komunikatu polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych:
- Moje nazwisko dopisano na kolanie na Nowogrodzkiej - stwierdził rozbawiony gość Karoliny Hytrek-Prosieckiej. - Ja otwierałem i zamykałem placówki, otworzyłem palcówki między innymi w Sewastopolu, Doniecku i Winnicy. Zamknąłem na przykład ambasadę w Zimbabwe, otwartą w czasie PRL-u, by walczyć z apartheidem. Uznałem, że nie jest już po prostu potrzebny - mówił Sikorski. Hytrek-Prosiecka zapytała, czy jej gość czuje się winny. - Tego, że 15 lat temu zamknąłem placówkę w Kostaryce i teraz jacyś pisowscy asystenci muszą brać kasę za pośrednictwo wizowe? Pani chyba żartuje - odparł rozbawiony Sikorski.
Były szef MSZ wyjaśnił, że żaden kraj na świecie nie ma konsulatów w każdym mieście, na całym świecie. Dlatego wypełnienie formularza wizowego zleca się firmom zewnętrznym, za pośrednictwem których można ubiegać się o wizę danego państwa. Decyzję o jej przyznaniu zawsze podejmują służby konsularne. Według Sikorskiego afera wizowa jest złożona i ma trzy główne wątki. - Po pierwsze: pośrednictwo za pieniądze w przyspieszaniu wydawania wiz albo dawaniu wiz tym, którzy ich nie powinni dostać. Tutaj są naciski na konsulów, by wydać nieuprawnionym wizy i tu znamy kilkaset przypadków - wymieniał były szef polskiej dyplomacji. Sikorski zdradził, że z tego, co słyszy od pracowników ministerstwa, naciski były powszechne. Drugą sprawą, jaką wymienił gość "Porannej rozmowy Gazeta.pl", było kupowanie miejsc elektronicznych w kolejkach do polskich placówek przez starających się o wizę. - W tym przypadku też mogły być nieprawidłowości po polskiej stronie - uzupełnił. Wreszcie trzecią sprawą są naciski firm związanych z PiS-em i rządem, żeby otwierać szeroko drzwi do masowej imigracji, z powodu zapotrzebowania na pracowników.
Oni jeszcze mają czelność pytać w referendum, czy mogą zrobić coś, co już dawno zrobili, czyli wpuścić setki tysięcy migrantów z krajów muzułmańskich. Nie akceptuję też narracji PiS-u, że ci ludzie z pozwoleniami na pracę to są legalni migranci, a ci z Lampedusy - już nie. To są ci sami ludzie, którzy chcą się dostać do Europy: jedni się opłacili mafii przemytniczej, a drudzy - mafii urzędniczej
- ocenił działania partii Jarosława Kaczyńskiego w kontekście migracji Sikorski.
31 sierpnia premier Mateusz Morawiecki poinformował o odwołaniu wiceszefa MSZ Piotra Wawrzyka. Zdymisjonowany wiceminister był odpowiedzialny w ministerstwie za sprawy konsularne i wizowe. Okazał się też być autorem projektu rozporządzenia w sprawie ułatwień wizowych dla robotników tymczasowych z około 20 krajów, w tym krajów islamskich. Rozporządzenie zakładało możliwość zatrudnienia w Polsce do 400 tysięcy pracowników.
Z ustaleń CBA wynika natomiast, że co najmniej 200 z 600 cudzoziemców starających się o wizę do Polski skorzystało z usług polskiego pośrednika ze znajomościami w Ministerstwie Spraw Zagranicznych za solidną opłatą. Wawrzyk miał odpowiadać za powstający w resorcie projekt rozporządzenia w sprawie listy 21 państw, w których cudzoziemcy mogą składać wnioski o wydanie wizy bezpośrednio w MSZ. Miało to ułatwić proces ściągania ich nad Wisłę i docelowo pozwalałoby na zatrudnienie w Polsce do 400 tys. osób. Ostatecznie PiS zarzucił ten pomysł. Piotr Wawrzyk tłumaczył potem, że była to "urzędnicza pomyłka".
W sobotę Ministerstwo Spraw Zagranicznych opublikowało oświadczenie w tej sprawie. Jak podkreśliło, "nie jest prawdą, że MSZ sprowadził setki tysięcy migrantów z krajów muzułmańskich i Afryki". Resort zaprzeczył także, aby konsulowie otrzymywali polecenia z centrali MSZ dotyczące wydawania wiz. "Przedstawiciele kierownictwa MSZ nie mają uprawnień do polecania konsulom wydania konkretnej decyzji wizowej. Konsul jest organem uprawnionym do podejmowania suwerennej decyzji w sprawach wiz dla cudzoziemców. Minister Spraw Zagranicznych nie ma możliwości uchylenia czy modyfikacji decyzji konsula w indywidualnych sprawach wizowych. Centrala MSZ może jednak przekazywać urzędom konsularnym przesyłane do MSZ informacje o problemach określonych osób z ustaleniem terminu wizyty. Konsul ocenia każdorazowo sytuację i może podjąć działania na podstawie art 9 ust. 3 Kodeksu wizowego" - czytamy.
Jak przekazało MSZ, w ciągu ostatnich 30 miesięcy łączna liczba wydanych wiz krajowych i Schengen wyniosła 1 951 176. Z tego na Białoruś przypadło 586 171 wiz, do Ukrainy - 990 116, natomiast na pozostałe kraje 374 889. "Jednocześnie prawdą jest, że w ciągu ostatnich lat znacznie spadła liczba wydanych wiz dla obywateli Federacji Rosyjskiej" - zaznaczył resort.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało też, że "Polska nie jest liderem UE w wydawaniu pozwoleń na wjazd do strefy Schengen". W tabelce dołączonej do oświadczenia z danymi za lata 2021-2022 na pierwszych trzech miejscach widzimy Francję (łącznie 1 908 285 wydanych wiz Schengen), Hiszpanię (1 289 765 wydanych wiz) oraz Niemcy (1 085 064 wydanych wiz). W tym samym czasie, według oświadczenia MSZ, Polska wydała 73 023 wiz Schengen i znajduje się na 15. miejscu zestawienia.
Sikorski skomentował też w Gazeta.pl wyniki niedzielnych prawyborów w Wieruszowie, w województwie łódzkim, gdzie wygrała Koalicja Obywatelska, która zdobyła 34,08 proc. głosów. Prawo i Sprawiedliwość, wbrew wszystkim sondażom przedwyborczym, zajęło drugie miejsce i dostało 32,32 proc. głosów. Ostatnie miejsce na podium zajęła Trzecia Droga z wynikiem 11,94 proc. Konfederacja uzyskała 6,64 proc., a Lewica 6,35 proc. Pozostałe komitety nie przekroczyły progu 5 procent.
Karolina Hytrek-Prosiecka zapytała swojego rozmówcę, czy 15 października kolejność partii politycznych w ogólnopolskich wyborach parlamentarnych będzie właśnie taka. - Wynik prawyborów pokazuje, że jesteśmy radykalnie niedoszacowani w sondażach, a PiS jest radykalnie przeszacowany w sondażach. Intuicyjnie wydaje mi się to prawdziwe, bo ludzie się boją PiS-u: powszechne podsłuchy, zastraszanie aparatem państwa. W Polsce dzisiaj przyznanie się do sympatii dla opozycji jest aktem odwagi. Ja byłem w Wieruszowie, nie jestem zaskoczony. Tam ludzie też się chcą pożegnać z tą ekipą - zauważył Sikorski.
***