Tygodnik Wyborczy. 13 rzeczy, które wydarzyły się w tym tygodniu w polityce [TYGODNIK WYBORCZY]

Tomasz Sawczuk
Tempo kampanii rośnie - a wkrótce będzie się działo tak dużo, że nawet uważni obserwatorzy polityki nie dostrzegą wszystkiego. Tym bardziej warto uporządkować, co wydarzyło się w ostatnim tygodniu - i na co naprawdę warto zwrócić uwagę w kampanijnym zgiełku. Zapraszam na Tygodnik Wyborczy! - pisze Tomasz Sawczuk z Kultury Liberalnej.

1. Afera wizowa w MSZ. Do Ministerstwa Spraw Zagranicznych zawitało CBA. Następnie odwołany został Piotr Wawrzyk, wiceminister odpowiedzialny za system wizowy, znany również z tego, że miał splagiatować fragment pracy studentki w rozprawie habilitacyjnej. Pracę stracił także dyrektor departamentu konsularnego Michał Jakubowski. Jak podała "Rzeczpospolita", może chodzić o korupcjogenny mechanizm przyznawania wiz, który za kilka tysięcy dolarów umożliwiał obejście kolejki po wizę. Ministerstwo jak na razie nabrało wody w usta.

W odpowiedzi Platforma Obywatelska opublikowała film na temat polityki migracyjnej: "Wydało się. Rząd PiS zaprosił do Polski 250 tysięcy imigrantów z Azji i Afryki. Ich ludzie stworzyli system umożliwiający pośrednikom wystawianie wiz za łapówki po 5 tys. dolarów od głowy". Podsumowanie klipu: "Straszyli, straszyli, a sami ich wpuścili". Krytycy zwracają uwagę, że PO przejmuje w ten sposób język Konfederacji, a straszenie migrantami to przekaz skrajnej prawicy. Zwolennicy powiedzą, że PO pokazuje w ten sposób, że dba o bezpieczeństwo granic, a PiS tylko mówi, ale nie dba.

2. Czy film Agnieszki Holland "Zielona granica" wpłynie na wybory? Chociaż mowa o kinie, wciąż zostajemy w temacie. Nowe dzieło reżyserki opowiada o aktywistach, którzy niosą pomoc humanitarną uchodźcom przy granicy polsko-białoruskiej. We wtorek miała miejsce światowa premiera na festiwalu w Wenecji, gdzie film został nagrodzony owacjami na stojąco. Co prawda obrazu nie można jeszcze obejrzeć w kinach (premiera 22 września), ale już wzbudza duże emocje polityczne również w Polsce.

Film ma znaczenie wyborcze z prostego powodu: jest możliwe, że pomoże PiS-owi w kampanii. Jedno z pytań w referendum 15 października dotyczy zapory na granicy polsko-białoruskiej. Tymczasem film można wykorzystać, żeby straszyć, że opozycja będzie chciała zlikwidować barierę wbrew potrzebie bezpieczeństwa. Alternatywnie, można by sobie wyobrazić, że film wstrząśnie sumieniem narodu, a w jego wyniku ludzie powszechnie potępią politykę PiS-u na granicy – ale to wydaje się utopijne w krótkim terminie.

Zgodnie z przewidywaniami, władza ruszyła więc do ataku. Największe poruszenie wywołała skandaliczna wypowiedź Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, który napisał: "W III Rzeszy Niemcy produkowali propagandowe filmy pokazujące Polaków jako bandytów i morderców. Dziś mają od tego Agnieszkę Holland…" Reżyserka zapowiedziała wobec polityka kroki prawne.

3. PiS odsłania program wyborczy. Partia rządząca ogłaszała po jednym postulacie kampanijnym dziennie. Były to remonty osiedli z wielkiej płyty, poprawa jakości posiłków w szpitalach, obowiązek dla sklepów, żeby miały co najmniej 2/3 produktów spożywczych od lokalnych dostawców, a także bon edukacyjny na wycieczki szkolne.

Jak widać, postulaty skierowane są do bardzo szerokiej grupy wyborców – kampania PiS-u poprawnie rozpoznaje, że coraz ważniejszym tematem dla ludzi staje się jakość życia. Mówiąc najprościej, nie chodzi już tylko o to, żeby usługa była dostępna albo produkt był na półce – lecz również o to, czy ich poziom jest odpowiednio wysoki. Krytycy szybko zauważyli przy tym, że PiS niektóre z tych zapowiedzi ogłaszał już 4 lata temu, a Michał Kołodziejczak protestował, że lokalne produkty w sklepach to jego postulat – ale to nie przeszkodziło ogłosić ich ponownie. Akcja przygotowuje konwencję programową partii rządzącej, zapowiedzianą na sobotę 9 września.

Zobacz wideo Glapiński show. Sstare dziady, Ibisz, szampan na sali i...kłamiący politycy

4. PiS zalewa YouTube reklamą. Czy ostatnio bez przerwy wyświetlają się wam na YouTube reklamy PiS-u? Mnie też. Jak wyliczył portal Oko.press, w ciągu miesiąca PiS wydał 1,2 mln zł na reklamy w internecie. Analityk Marcin Szczupak podał zasięgi poszczególnych partii na YouTube w dniach 1-5 września. PiS: 10,5 mln wyświetleń. Potem daleko Konfederacja z 203 tys. i PO z 114 tys. wyświetleń. I teraz wiecie, skąd tyle reklam.

Eksperci oceniają, że jest to najbardziej zaawansowana technicznie tego typu kampania w historii polskiej polityki. Według analiz filmy promowane przez PiS są szczegółowo profilowane pod lokalnych odbiorców – i mają mobilizować potencjalnych zwolenników, a także demobilizować wyborców opozycji. Do tych ostatnich idzie mający budzić nieufność przekaz pod hasłem: "Pamiętam, jak rządził Tusk". W piątek PiS uruchomił w mediach społecznościowych nową akcję: "Kłamstwa Tuska" – co godzinę nowy film o niespełnionej obietnicy wyborczej. Platforma ogłosiła równocześnie cykl pod hasłem "Oszustwa PiS".

5. Czy spółki państwowe finansują kampanię PiS-u? Trzeba jednak zwrócić uwagę, że w tym roku kampania nie jest typowa – nie chodzi w niej tylko o partyjne postulaty i reklamy wyborcze. Udział w kampanii referendalnej zgłosiło wiele fundacji utworzonych przez spółki zależne od Skarbu Państwa, takie jak PKP, Pekao SA, Poczta Polska, PZU, PGE czy Polska Grupa Zbrojeniowa. Kontekst: w kampanii referendalnej nie obowiązują limity wydatków nałożone na kampanię wyborczą do parlamentu. Cel: no niech się każdy domyśli.

6. Dlaczego wojsko promuje PiS? Wygląda na to, że władza wykorzystuje wojsko do kampanii wyborczej. Odbywa się to choćby w formie tzw. pikników wojskowych, ale armia pojawia się również na piknikach promujących program Rodzina 800+, które są zresztą kolejnym sposobem na używanie państwowych pieniędzy do promowania programu partii.

Sprawa wydaje się poważna. Wojsko powinno być apolityczne – i nie należy do żadnej partii. Jeśli w czasie kampanii wyborczej politycy i mundurowi występują w jednym obrazku, promując obecną władzę, jest to jawne naruszenie zarówno zasad konstytucji, jak i po prostu cywilizowanego standardu politycznego. W normalnej sytuacji za takie rzeczy powinna być dymisja. Mimo to wicemarszałek Terlecki z PiS powiedział niedawno: „udział wojska czy służb w promocji tego, co robi rząd, jest ważny".

7. Rada Polityki Pieniężnej ostro obniża stopy procentowe. W środę RPP zdecydowała o obniżeniu stóp procentowych o 0,75 pkt. proc. – czyli stopa referencyjna będzie teraz wynosić 6 proc. Decyzja zaskoczyła analityków, którzy spodziewali się ewentualnie obniżki o 0,25 pkt., a większość mówiła, że prawdopodobnie w ogóle nie ma jeszcze pola dla obniżek, skoro w sierpniu wzrost cen rok do roku wyniósł około 10 procent. Istnieją więc obawy, że decyzja będzie prowadziła do zwiększenia inflacji, a co najmniej do przedłużenia się okresu, w którym utrzymuje się ona wyraźnie powyżej oficjalnego celu NBP, czyli 2,5 proc.

Pojawiły się zatem podejrzenia, że decyzja była podyktowana politycznie – oto można teraz ogłosić w kampanii koniec wysokiej inflacji. Tak zresztą powiedział prezes NBP Adam Glapiński na czwartkowej konferencji prasowej: "W ostatnich dniach wysoka inflacja się skończyła". Do tego raty kredytów pójdą wyraźnie w dół – co przy niewielkiej obniżce o 25 pb nie byłoby tak odczuwalne. Kredytobiorcy też wyborcy – tyle że Narodowy Bank Polski nie należy do PiS-u.

8. Prokuratura oskarża Krzysztofa Brejzę. Obecny senator Platformy Obywatelskiej był już w przeszłości szpiegowany przez władzę za pomocą oprogramowania Pegasus. Wtedy był szefem kampanii wyborczej PO. Teraz Prokuratura Okręgowa w Gdańsku zwróciła się do Marszałka Senatu z wnioskiem o uchylenie immunitetu Brejzy. Sprawa dotyczy trwającego od 6 lat śledztwa w sprawie nieprawidłowości w inowrocławskim ratuszu, gdzie w przeszłości pracował. Zarzuty wyglądają na polityczne.

W odpowiedzi Brejza zrzekł się immunitetu. Jak oświadczył polityk, "wniosek opiera się na pomówieniu b. działaczki PiS - głównej oskarżonej". Wybór nie był łatwy. Gdyby się nie zrzekł, to PiS prawdopodobnie atakowałby polityka, że ma coś do ukrycia, podważając zaufanie do opozycji. Natomiast teraz Platforma może łatwiej wskazać, że mamy do czynienia z zarzutami na potrzeby kampanii wyborczej. Ale skoro się zrzekł, otwiera się na działania prokuratorów – a nie wiadomo, jakie dostaną polecenia. To wymagało odwagi.

9. Co jest w tej kampanii naprawdę ważne. No dobrze, ale spójrzmy szerzej – zwróćmy uwagę na kilka ostatnich punktów łącznie. Otóż wojsko promuje partię rządzącą, spółki państwowe promują referendum, prokuratura oskarża polityka opozycji, RPP mocno obniża stopy procentowe. A przecież można do tego dodać propagandę polityczną na rzecz PiS-u w Telewizji Publicznej i kolejne przykłady. Wygląda na to, że partia rządząca używa do kampanii wyborczej całego państwa. To nie jest normalne.

Co więcej, skala upartyjnienia państwa jest tak wielka, że opozycja, choćby chciała, to po prostu nie byłaby w stanie wyprodukować porównywalnego skandalu. Można przez chwilę ekscytować się Kołodziejczakiem albo Giertychem na listach Koalicji Obywatelskiej. Można nie lubić zmienności Szymona Hołowni albo jakiegoś punktu programu Partii Razem. Ale masowe naruszenia standardów przez władzę zdają się bez porównania poważniejsze niż ewentualne słabości opozycji, nawet jeśli ich wytykanie jest w danym przypadku uzasadnione. Oto fakt, który ma znaczenie niezależnie od tego, co się dzieje w kampanii dzień po dniu.

10. Gdzie jest Platforma? Komentatorzy zwracali uwagę, że główna partia opozycyjna niepokojąco przycichła w ostatnim tygodniu. W mediach największym echem odbił się chyba utworzony przez PO generator memów o Jarosławie Kaczyńskim, który jednak nie wypalił i po kilku godzinach został usunięty z internetu. Stracony tydzień czy cisza przed burzą? W sobotę 9 września Koalicja Obywatelska ogłasza na konwencji programowej „100 konkretów na 100 dni rządzenia".

11. Tusk mówi o odwadze i strachu. Jak powiedział w czwartek na konferencji prasowej Donald Tusk, do najważniejszych zadań Koalicji Obywatelskiej będzie należało „przekonać obywateli, żeby się nie bali. Brejza się nie boi. Giertych się nie boi. Nikt z nas się nie przestraszy władzy, nawet jeśli będą chcieli użyć niecnych metod". Szef Platformy wyraźnie chce przedstawić własny obóz jako silny i zdeterminowany do działania – i słusznie zwraca uwagę, że PiS nadużywa władzy w kampanii.

Jednak straszenie demobilizuje. I jest to przekaz jedynie do wąskiej grupy wyborców, którzy się boją. Jeśli Platforma będzie wymagać od wyborców heroizmu, może to negatywnie wpłynąć na wynik głosowania. Tymczasem Koalicja Obywatelska potrzebuje raczej poszerzyć poparcie. Sygnalizować determinację, siłę i bezpieczeństwo można również w inny sposób: choćby mówiąc, że w niedzielę wyborczą miliony Polaków wspólnie zagłosują za odwołaniem złej władzy. Czyli bez straszenia – no bo w grupie raźniej i nie ma potrzeby się bać. KO potrzebuje w tej sprawie lepszej melodii.

12. Bezpartyjni Samorządowcy zarejestrowani w całej Polsce. W tych wyborach będzie sześć ogólnopolskich komitetów: PiS, Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga, Lewica, Konfederacja i… Bezpartyjni Samorządowcy. Ich liderem jest prezydent Lublina Robert Raczyński. Proponują "normalną Polskę", PIT 0 proc. - i mówią, że mogą wejść w koalicję zarówno z PiS-em, jak i PO. Teoretycznie mogą być atrakcyjni dla niektórych wyborców antysystemowych czy zmęczonych partiami i polaryzacją – jak w przeszłości wyborcy Pawła Kukiza. Nawet jeśli zdobędą 2-3 proc. głosów, może to przesądzić o tym, że ktoś inny nie uzyska większości z Sejmie.

13. Na koniec liczba tygodnia: 0 zł. Magdalena Biejat z partii Razem zaproponowała bezpłatny prąd dla Polaków. Co prawda nie od razu, lecz w ciągu kadencji. W założeniu chodzi o to, żeby było sprawiedliwie i zwykli ludzie nie musieli płacić rachunków za zieloną transformację energetyczną. Intencja słuszna, postulat chyba atrakcyjny, chociaż wydaje się, że w dobie ograniczania emisji gazów cieplarnianych byłoby lepiej oszczędzać energię.

Jest jeszcze jeden problem: koledzy z partii mówią, że doszło do nieporozumienia i wcale nie chodzi o zupełnie darmowy prąd. W wersji pisemnej postulat brzmi: "zapewnimy dostęp do darmowej energii elektrycznej dla każdego gospodarstwa domowego, w ilości zależnej od wielkości gospodarstwa domowego i rodzaju stosowanego ogrzewania". A zatem pralka i lodówka tak – ale kopanie kryptowalut raczej nie.

Więcej o: