W tym tygodniu Koalicja Obywatelska zaprezentowała swoich kandydatów do parlamentu. Nie brakowało zaskoczeń - na listach KO znaleźli się bowiem Bogusław Wołoszański, Adam Bodnar, Hanna Gill-Piątek, Karolina Pawliczak, Apoloniusz Tajner i Michał Kołodziejczak. Opozycja podpisał również tzw. pakt senacki, który ma pozwolić jej utrzymać po wyborach większość w Senacie.
Swoich list nie przedstawiło na razie Prawo i Sprawiedliwość. Według Wirtualnej Polski Jarosław Kaczyński zamierza zaprezentować je jak najpóźniej - na początku września. - Na razie spływają propozycje z regionów i sugestie najważniejszych naszych polityków. Wkrótce listami zajmie się prezes - przekazali portalowi rozmówcy z partii rządzącej. Tematem numer jeden dla PiS wciąż jest referendum, które ma odbyć się w dniu wyborów parlamentarnych, czyli 15 października.
Jak podkreśla WP, w obozie władzy przewijają się nazwiska, które mogą być nie tylko zaskoczeniem, ale "wartością dodaną dla list wyborczych Zjednoczonej Prawicy". Portal dowiedział się, że w Warszawie wymieniane są nazwiska czołowych komentatorów TVP: Adriana Stankowkiego i Miłosza Manasterskiego, a także Magdaleny Ogórek, obecnie prezenterki w telewizji publicznej, a w przeszłości kandydatki SLD na urząd prezydenta.
Serwis podkreśla, iż niektórzy wspominają też "talenty Miłosza Kłeczka - czołowego sejmowego reportera TVP - a także popularność red. Adriana Klarenbacha, którego żona kandydowała z ramienia PiS w wyborach samorządowych w Warszawie". Portal dodaje, że według polityków partii rządzącej powyższe nazwiska przyciągnęłyby wyborców - są popularniejsze niż szereg nieznanych działaczy. Sami zainteresowani o zmianie zawodu mają nie myśleć.
TVP i cały medialny prawicowy przemysł daje bardzo dużą rozpoznawalność w naszym elektoracie. Ludzie mediów odnajdują się u nas bardzo dobrze, czego przykładem jest Asia Lichocka [była dziennikarka - red.]
- powiedział jeden z rozmówców Wirtualnej Polski. Przypomnijmy, Joanna Lichocka zasłynęła pokazaniem środkowego palca w kierunku opozycji podczas sejmowej debaty ws. przekazania prawie dwóch miliardów złotych dla TVP i Polskiego Radia. Sami zainteresowani dystansują się na razie od tych doniesień. Adrian Stankowski twierdzi, że informacje o jego starcie to "kompletne bzdury". Magdalena Ogórek przekazała z kolei Plejadzie: "Jestem w tej chwili na ramówce Telewizji Polskiej i jest mi cudownie. Mam fantastyczne miejsce pracy, ogromnie się w tym miejscu pracy spełniam".
Według WP z listy PiS może kandydować Sebastian Mila, były reprezentant Polski w piłce nożnej. On sam jednak twierdzi, że "po karierze zajmuje się pracą w mediach sportowych" i "nie interesuje go start w wyborach".
Kolejnym nazwiskiem, które wymienia portal, jest Robert Bąkiewicz, który nie ukrywa, że interesuje go polityka. - Praca w parlamencie daje większy wpływ na politykę. I to jest mój cel. A czy będę kandydował z list jakiegoś ugrupowania? Tego do końca jeszcze nie wiem, ale potwierdzam, że jakieś rozmowy w tej sprawie już prowadziłem. Wszystko okaże się w najbliższym czasie - przekazał Wirtualnej Polsce. Potwierdził też, iż rozważyłby start, gdyby zaproponowała mu to Solidarna Polska. Janusz Kowalski podkreślił z kolei, że "nic nie wie" na temat ewentualnej rekomendacji formacji Zbigniewa Ziobry dla organizatora Marszu Niepodległości. Również ze strony kierownictwa PiS taka propozycja miała jeszcze nie paść.
W PiS można usłyszeć, że Bąkiewicz mógłby być, z jednej strony, odpowiedzą na kandydaturę Kołodziejczaka, z drugiej - "narodową przeciwwagą" dla Konfederacji
- informuje WP. Znany ze swoich skrajnie prawicowych poglądów Robert Bąkiewicz, który w przeszłości współpracował z liderem Agrounii, odcina się od niego. - On zmienia zdanie z dnia na dzień. To koniunkturalista, polityczny awanturnik, kierujący się egoizmem. Nie zależy mu na obronie polskiej wsi, tylko na swoim, osobistym interesie. Zawsze chciał dostać się do parlamentu, dlatego przyszedł do Tuska - powiedział w rozmowie z portalem. Podobne zarzuty, czyli bratanie się z PiS w imię politycznych i finansowych interesów, zarzucają Bąkiewiczowi jego dawni koledzy z Konfederacji.
Odpowiedzią PiS na Agrounię ma być również powrót Jana Krzysztofa Ardanowskiego. Były minister rolnictwa po kilkuletnim konflikcie porozumiał się z kierownictwem PiS. Wirtualna Polska podkreśla, że teraz ma on być "czołowym kandydatem" partii Jarosława Kaczyńskiego w wyborach parlamentarnych.
W rozmowie z PAP Ardanowski potwierdził, że będzie startował z list PiS w okręgu toruńskim. - Sprawy się wyjaśniły. Prezes Jarosław Kaczyński zaprosił mnie na długą rozmowę. Poprosił o to, żebym startował z list Prawa i Sprawiedliwości, co było dla mnie dość oczywiste, bo jestem 22 lata w tym ugrupowaniu, ale to nie znaczy, że nie dostrzegam mankamentów Prawa i Sprawiedliwości i że nie będę o nich mówił - poinformował.
Były minister stwierdził, że "nie postawił na PiS krzyżyka" i "jedynie PiS ma jakiś pomysł, wiedzę i kompetencje w sprawach wsi".