Kampania wyborcza formalnie rozpoczęta. W Dzienniku Ustaw opublikowano prezydenckie postanowienie o zarządzeniu wyborów parlamentarnych. Posłów i senatorów wybierzemy w głosowaniu w niedzielę 15 października między 7:00 a 21:00. Innymi możliwymi terminami były: 22 października, 29 października i 5 listopada. Prezydent Andrzej Duda zdecydował zatem o najwcześniejszym terminie. Tego dnia obchodzony będzie Dzień Papieski. Politycy z otoczenia prezydenta przekonują, że nie miało to większego znaczenia. - Pan prezydent patrzył na kontekst wewnętrzny i polityczno-międzynarodowy, zwłaszcza jeżeli chodzi o sytuację bezpieczeństwa - komentował cytowany przez PAP Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta.
- Patrząc na te wybory od strony zupełnie przyziemnej i praktycznej, potencjalnie może zaistnieć jeden czynnik, który będzie korzystny dla Prawa i Sprawiedliwości. Nie chodzi bynajmniej o Dzień Papieski. Sekularyzacja Polaków jest widoczna gołym okiem, także na wsi, i jeśli ktoś w ogóle wie o istnieniu Dnia Papieskiego, to taka osoba i tak już jest z reguły w kręgu oddziaływania prawicy. Co więcej, dla wielu liberalnych, wielkomiejskich wyborców sama sugestia, jakoby termin wyborów został wybrany ze względu na Dzień Papieski, może być dodatkowym powodem, aby pójść na wybory. Myślę, że dla mówców wiecowych 1 października to może być świetny temat - komentuje Rafał Chwedoruk, politolog, profesor Uniwersytetu Warszawskiego.
Nasz rozmówca zwraca uwagę na inny, "banalny" czynnik, który może pomóc Prawu i Sprawiedliwości. - Chodzi o pogodę. W odległych od dużych miast ośrodkach - czyli rejonach, w których PiS notuje tradycyjnie duże poparcie - dystans przestrzenny między mieszkaniem wyborcy a siedzibą komisji jest większy. W takiej sytuacji gorsza pogoda, połączona bardzo często z wykluczeniem komunikacyjnym, nie będzie sprzyjała temu, aby udać się do urn wyborczych. Ale właśnie taka archetypiczna, ciepła jesień, którą często mamy w październiku, może zmobilizować wyborców, by wyjść z domu - mówi.
Politolog podkreśla, że nie bez znaczenia będzie 1 października. Na ten dzień Donald Tusk zapowiedział "marsz miliona serc" w Warszawie. - Ten marsz raczej musi się Platformie udać, trudno sobie wyobrazić sytuację, by stało się inaczej. Marsz będzie niewygodny dla PiS, ale to także powód do niepokoju dla mniejszych partii opozycyjnych. Jest bardzo prawdopodobne, że w ostatnich dniach przed wyborami to PO zdominuje kampanię, a inne formacje mogą mieć problem, aby niezdecydowanych wyborców odwieść od głosowania na tego silniejszego - ocenia prof. Chwedoruk.