Już w połowie października odbędzie się głosowanie mające wyłonić nowych przedstawicieli zasiadających w Sejmie i Senacie RP. Tegoroczne wybory mogą być jednak wyjątkowo niewygodne dla Polaków mieszkających poza granicami kraju. Zmodyfikowany przez partię rządzącą na początku 2023 r. Kodeks Wyborczy wykluczył popularną wśród przedstawicieli Polonii opcję oddawania głosów.
W wyborach do parlamentu niemożliwe będzie wyrażenie swojej woli za pomocą głosowania korespondencyjnego. To duże utrudnienie dla Polaków żyjących poza granicami kraju. Aby oddać głos będą oni zmuszeni do osobistego stawienia się w odpowiednim punkcie wyborczym. Dodatkową obawę wzbudza również zapis z art. 230 § 2 Kodeksu Wyborczego zakładający, że na policzenie zebranych głosów i przekazanie ich do kraju okręgowe komisje wyborcze w obwodach zagranicznych mają raptem 24 godziny. Jeśli proces ten nie zostanie ukończony na czas, głosowanie w całym obwodzie zostanie uznane za niebyłe.
Przeprowadzony w Wielkiej Brytanii eksperyment wykazał, że policzenie głosów Polonii na Wyspach w zaledwie dzień jest praktycznie niewykonalne. - Są dwa możliwe rozwiązania. Albo poprawa nowelizacji Kodeksu wyborczego i przedłużenie czasu, tak żeby wyborcy polonijni mieli prawo do udziału w głosowaniu na tych samych zasadach, co wyborcy w Polsce, czyli zniesienie limitu 24 godzin, albo założenie dużo większej ilości komisji - przekazała Małgorzata Hallewell z organizacji "Polonia głosuje" korespondentowi "Faktów" TVN Maciejowi Worochowi.
Na zmiany wprowadzane w Kodeksie Wyborczym krytycznym okiem patrzył również Rzecznik Praw Obywatelskich. Stwierdził on, że zawarty w nim nowy przepis "narusza istotę prawa wyborczego, która oznacza możliwość decydowania o sprawach publicznych oraz bezpośrednie sprawowanie władzy (art. 4 ust. 2 Konstytucji RP) poprzez udział w wyborach".