Zgrzyt na pikniku PiS w Chełmie. Organizatorzy nie zapłacili gospodyniom za "darmowy" poczęstunek

Grill, lody, wata cukrowa i stoiska Koła Gospodyń Wiejskich - to stałe punkty niemal każdego pikniku Prawa i Sprawiedliwości. W niedzielę spotkanie z wyborcami i sympatykami partii odbyło się w Chełmie, w województwie lubelskim. Doszło tam do pewnego zgrzytu, o którym poinformowała Wirtualna Polska. Organizatorzy spotkania mieli nie zapłacić za jedną z powyższych atrakcji.
Zobacz wideo Kaczyński na pikniku rodzinnym, czyli komuna i migranci

"Z miłości do Polski" - pod tym hasłem organizowane są pikniki Prawa i Sprawiedliwości. W spotkaniach z wyborcami partii zwykle uczestniczy jej prezes Jarosław Kaczyński i przedstawiciele rządu, w niedzielę był to Jacek Sasin. Wirtualna Polska informuje o tym, że uczestników pikniku czekał punkt nieprzewidziany w programie imprezy - opłata na stoiskach z jedzeniem.

Zgrzyt na pikniku PiS w Chełmie. Organizatorzy nie zapłacili za "darmowy" poczęstunek

Dziennikarz portalu, który był na pikniku w Chełmie, wylicza, że za chleb ze smalcem trzeba było zapłacić na niektórych stoiskach 10 złotych, pierożki do 6 złotych, a za lemoniadę około 3 zł. Członkinie Koła Gospodyń Wiejskich tłumaczyły opłaty tym, że organizatorzy pikniku PiS nie zapłacili im za produkty, ani też ich nie dostarczyli. - Opłata jest symboliczna, bo nasze koszty muszą się zwrócić. Wszystko robiliśmy własnymi siłami z własnych środków -  mówiła jedna z kobiet w rozmowie z WP. Po chwili w sprawie interweniowała jedna z organizatorek, która "kazała zlikwidować słoiczki z pieniędzmi i zapewnił, że "wszyscy dostaną zwrot kosztów". Nie wszędzie tak się jednak stało.

Sprawę dostrzegł już Rafał Bochenek, który na Twitterze odpowiedział na publikację portalu. "Ciekawe, że także dziennikarze zajadali ZA DARMO smakołyki przygotowane przez KGW, a teraz chcąc przykryć niezwykle udany piknik rodzinny atakują Panie, które je przygotowały" - skwitował rzecznik PiS-u.

Kaczyński w Chełmie straszy opozycją, utratą suwerenności i brakiem wstępu do lasu

W czasie niedzielnego spotkania Jarosław Kaczyński straszył Platformą Obywatelską, którą określił jako "antydemokratyczną" oraz ostrzegał przed Unią Europejską, która chce sprywatyzować polskie lasy, a wtedy Polacy nie będą mogli chodzić na grzyby. - Musimy ludzi odkleić od tej urojonej rzeczywistości, którą tworzą nasi konkurenci, musi nam się to udać i musimy uzyskać poparcie - mówił Kaczyński, atakując opozycję. W dalszej części wystąpienia szef PiS-u mówił o Unii Europejskiej i suwerenności Polski. - W tej chwili w Unii Europejskiej, w której chcemy być, w której większość z nasz chce być, mają miejsce procesy, na które nie możemy patrzeć spokojnie. Po pierwsze nagminnie łamane jest prawo. Unia opiera się na traktatach, a te traktaty są dziś łamane, przez Komisję Europejską i TSUE. Jest też konsultowany tzw. projekt europejski, czyli wprowadzenia w gruncie rzeczy jednego państwa. Niby mówi się o federalizacji, ale chodzi o koncentrację władzy w Brukseli, a wiedzą państwo, kto ma największe wpływy w Brukseli? - zapytał Kaczyński, a ludzie odkrzyknęli: "Niemcy!" - No właśnie. I my mielibyśmy iść spod jednego buta tego ze wschodu pod ten drugi, zachodni - stwierdził wicepremier. Kaczyński w nawiązaniu do suwerenności podał przykład lasów: jego zdaniem nie można dopuścić do sytuacji, jak w innych krajach UE, gdzie są prywatne lasy.

- Oni do tych spraw, o których by się decydowało w Brukseli, zaliczają lasy. Czyli nawet to, co wydawałoby się, powinno być w rękach władz miejscowych. Jest przecież zasada w Unii Europejskiej ujęta w prawie, że każda sprawa, która może być załatwiona na niższym szczeblu, powinna być tam załatwiana. Ale pamiętajcie państwo, że polskie lasy to jest ogromny zasób finansowy. To jest możliwość zaciągnięcia pod ich zastaw ogromnych kredytów, żeby je później sprywatyzować To je bardzo łakomy kąsek i już nam go próbują wyrwać. Pozwolimy na to? - dopytywał Kaczyński. W odpowiedzi usłyszał chóralne: "Nie". - Z tą własnością łączy się nasza wolność. To, że my możemy sobie spokojnie wejść do lasu, to nie jest tak, że wszędzie tak jest. W bardzo wielu krajach te lasy są w prywatnych rękach (...) i wstęp wzbroniony. Bardzo rzadko można spotkać las, do którego spokojnie wchodzi. My tę wolność mamy, chodzimy na grzyby. Ogromna część Polaków chodzi na grzyby. Chodzimy tam, żeby wypocząć, żeby się przejść, w najróżniejszych różnych celach chodzimy. To jest część naszej wolności. I nie damy jej sobie zabrać - zapewniał szef PiS-u. 

***

Więcej o: