Konfederacja idzie do wyborów z mało skomplikowanym przekazem. Najgorętsza twarz partii, Sławomir Mentzen, kusi dobrobytem - dom, dwa auta, grill i fajne wakacje. Podobnie jak jeszcze niedawno Paweł Kukiz gra też na antysystemowość. Trzeba zniszczyć układ, wywrócić stolik, wprowadzić niskie i proste podatki, napisać krótkie i proste ustawy, w ogóle ma być krótko, prosto i wtedy będzie dobrze. Mentzen unika za to jak ognia mówienia o pomysłach, którymi chwalił się parę lat temu - kiedy wybijał się jeszcze wśród bazy Konfederacji, a nie nęcił umiarkowany elektorat. Pytany o nie w mediach irytuje się, odpowiada, że dziś chce dotrzeć do wyborców z inną narracją. Wie, że wprowadzanie nierozerwalnych małżeństw czy chęć karania więzieniem za aborcję to nie są poglądy, które poprze kilkanaście procent ludzi w Polsce. Czy ta gra w chowanego działa? Oczywiście, na wiele osób jak najbardziej, w końcu Konfederacja jest dzisiaj w sondażach trzecią siłą polityczną.
Ale przychodzi czas układania list wyborczych, a te kimś trzeba zapełnić. I oto przed oczami elektoratu defiluje szereg postaci, które kontrowersji się nie boją. Zamiast piwa i TikToka dostajemy: zakaz aborcji, szatańskie szczepionki, brednie o Ukrainie i o wiele więcej.
Najgłośniejszy jak na razie przedwyborczy transfer. Siarkowska przechodzi do Konfederacji z Solidarnej Polski, ale w przeszłości z niejednego politycznego pieca chleb jadła. Do parlamentu dostała się z list Kukiz’15, wcześniej była jeszcze w Młodzieży Wszechpolskiej i Lidze Polskich Rodzin. Nowa kandydatka jest kontrowersyjna nawet dla ideowych zwolenników Korwina: głosowała i za 500+, i za podniesieniem go do 800+, i za 13. i 14. emeryturami, i - to hit - za odebraniem immunitetu Grzegorzowi Braunowi. (W tym miejscu składam podziękowania na ręce Koroluka, który na Twitterze sprawdził jej głosowania i w ogóle prześwietlił już niejednego kandydata Konfederacji). Posłanka w przeszłości nie stroniła także od krytyki swojej nowej partii, choć ostatnio nieprzychylne posty magicznie znikają z jej profilu. Ale co tam. Ważne, że jest antyszczepionkowa i wierzy w to, że w Polsce prześladuje się katolików. Coś jeszcze? Drobiazgi. Siarkowska głosowała za tym, żeby procedować w Sejmie projekt ustawy zrównujący aborcję z zabójstwem (gdyby przeszedł, za przerwanie własnej ciąży kobiecie groziłoby nawet dożywocie). Ma też czuły stosunek do Ordo Iuris: brała udział w ich debatach, polecała publikacje i chwaliła kompetencje.
Dwójka na liście Konfederacji w okręgu elbląskim. Tulwiński zasłynął ostatnio zdjęciem z młodości, na którym podnosi rękę w geście łudząco podobnym do tego, jakim pozdrawiano onegdaj Hitlera. Nie jest to nic egzotycznego dla konfederatów - hajlował Janusz Korwin-Mikke, hajlował Dobromir Sośnierz, hajlował Konrad Berkowicz, może korwiniście wręcz wypada pohajlować, bo wtedy widać, że swój. Sośnierz i Berkowicz już jako posłowie tłumaczyli się co prawda, że to były takie żarty. Korwin się nie tłumaczył, bo on zazwyczaj się nie tłumaczy. A Tulwiński unoszący dłoń wygląda tak:
Kandydat Konfederacji potwierdził autentyczność zdjęcia. Jak wyznał w rozmowie z "Gazetą Wyborczą", zrobiono je na zakrapianej imprezie w czasach, kiedy jeszcze w ogóle nie myślał o polityce. Wspomniał, że żałuje swojego spontanicznego gestu, bo jak człowiek chce robić karierę w parlamencie, to z perspektywy czasu faktycznie głupio. Ale Tulwiński już swoje za to wycierpiał. Jak mówi, po wypłynięciu zdjęcia "powstało pełno fejkowych kont na Facebooku, gdzie w sposób różny go kompromitowano, jakoby był homoseksualistą".
To zresztą niejedyne ataki na Tulwińskiego. Dwa lata temu żądał przeprosin od posłanki Moniki Falej - mówił, że chciała go zdyskredytować i przedstawić jako człowieka agresywnego. A to wyłącznie dlatego, że podczas protestów aborcyjnych własną piersią osłaniał kościoły jako "osoba, która reprezentowała środowiska katolickie i obrońców życia".
Sławomir Mentzen wiele razy tłumaczył się, że tzw. piątka Mentzena - "Nie chcemy Żydów, gejów, aborcji, podatków i Unii Europejskiej" - to słowa wyrwane z kontekstu. Krzysztof Bosak w marcu tego roku powiedział w Polsacie, że Konfederacja nie jest przeciwko żadnej grupie, że "piątka" to nie są poglądy Mentzena, a nawiązań do niej nie znajdzie się w wystąpieniach polityków partii w Sejmie i w mediach. W Sejmie i mediach może nie, ale na T-shirtach jak najbardziej. Tam właśnie umieścił je Tomasz Grzegorz Stala, jedynka Konfederacji w Częstochowie.
Jak przypomina lokalna "Gazeta Wyborcza", niecały rok temu do firmy Stali weszła policja i zarekwirowała koszulki i kubki z napisem "Nie chcemy Żydów, homoseksualistów, aborcji, podatków, Unii Europejskiej". Ostatecznie prokuratura umorzyła dochodzenie w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści. A jeśli chodzi o firmę Stali: prowadzi wydawnictwo, sam zresztą też jest pisarzem. Wspólnie z byłym szefem ONR Przemysławem Holocherem napisał książkę "Wszelkie dowody na Wielką Lechię". Dowodzą w niej, że "cywilizowanym światem" rządzili kiedyś Lechici. Podczas ubiegłorocznych Targów Książki Historycznej Stala sprzedawał m.in. "Protokoły mędrców Syjonu" i książki Dariusza Ratajczaka, negacjonisty Holokaustu (został zresztą za to skazany, sąd uznał go za kłamcę oświęcimskiego).
Jak donosi "GW", Stala jako poseł chciałby się zajmować m.in. polityką zagraniczną. To może być dla Polski nowe otwarcie w relacjach dyplomatycznych. Z Izraelem i nie tylko.
Choose Your Fighter: Anna Maria Siarkowska, Łukasz Tulwiński, Tomasz Grzegorz Stala Fot. Twitter/@AnnaSiarkowska, Twitter/@Tulwinski, Twitter/@tgstala
Wśród korwinistów wciąganie bliskich na listy wyborcze ma długą tradycję. I tak cztery lata temu w wyborach z list Konfederacji startowali: Korwin, żona Korwina, syn Korwina, drugi syn Korwina, synowa Korwina oraz zięć Korwina. W tym roku o posłowanie także będzie się ubiegać żona byłego prezesa (Dominika) i zięć (Bartłomiej Pejo). Zapewne właśnie te dobre wzorce zainspirowały państwa Bosaków. Oni też idą do wyborów pod rękę - Krzysztof startuje z jedynki w Białymstoku, Karina z wysokiego drugiego miejsca z okręgu podwarszawskiego.
Ale błędem byłoby traktowanie Kariny Bosak jak żony przy mężu. Ma ona własną karierę i poglądy, którym nie waha się dać wyrazu. Od dziewięciu lat pracuje w Ordo Iuris, szefuje tamtejszemu Centrum Wolności Religijnej. Zadaniem Centrum jest obrona polskich chrześcijan przed prześladowaniem, Bosak ma zatem odpowiedzialną pracę. Kandydatka potępia przerywanie ciąży i nie pozwala wiedzy medycznej zmącić swoich zdecydowanych przekonań: w wywiadzie dla WP.pl powiedziała, że "nie ma czegoś takiego jak bezpieczna aborcja". Embrion w języku Bosak to oczywiście "dziecko", aborcja to "zabijanie", a prawo do zakończenia ciąży to według jej logiki uprzedmiotowienie kobiet. Dlaczego? Bo macierzyństwo jest "głęboko zakorzenione" w damskiej naturze i tylko radykalne feministki pragną z tym walczyć. Jeżeli ktoś jednak nie chce dziecka, może je urodzić i oddać niemowlę do adopcji, bo aż taka Bosak nie jest, żeby tego też zabraniać. Przedtem trzeba tylko zaliczyć obowiązkowo dziewięć miesięcy ciąży i poród. Ktoś powie, że to nie są specjalnie egzotyczne poglądy w Konfederacji. Nie są, fakt. Ale nie jest to na pewno o domu, aucie, grillu i podatkach.
Konrad Niżnik, braunista, startuje z trzeciego miejsca w Gdyni, a jego misją życiową wydaje się walka z "ukrainizacją Polski". Jak to bywa w przypadku takich terminów - nie wiadomo dokładnie, co to oznacza, wiadomo za to, jak kandydat daje wyraz swoim przekonaniom. Po pierwsze, organizował protesty przeciw "ukrainizacji", a po drugie, sporo o tym pisze na Twitterze. Jego profil znów przejrzał Koroluk - posty Niżnika podaję za nim. I tak kandydat na posła wie, że w Ukrainie nie ma wojny, bo tak mu raz powiedział chłopak szwagierki:
Niżnik zapewne nie byłby w stanie sobie wyobrazić sytuacji - przełóżmy na Polskę, będzie łatwiej - w której w Rzeszowie i Lublinie toczą się walki, a w Poznaniu nie zamknięto wszystkich restauracji. Ale jeśli już jesteśmy przy jedzeniu: kandydat uważa, że Ukrainę trzeba winić również za to, że w polskich szpitalach słabo karmią. Straszył też rodaków na Twitterze, że - uwaga, mocne - Ukraińcy w domowych kalendarzach wpisują "zabić Lachów", bo lubią "rzekę krwi". Niżnik opublikował też zdjęcie, na którym w Gdyni wiszą flagi ze swastykami (scenografia do filmu). Ten widok skojarzył mu się z flagami Ukrainy, bo z czym innym mógłby. "W sumie niewielka zmiana" - ocenił. No pewnie, wojna w Ukrainie to przecież wojna z nazistami, włącz putinowską telewizję i włącz myślenie.
Wystarczy? No to zostawmy Ukrainę, wspomnijmy jeszcze o walce z "ekoterrorystami". I o szczepieniach, czy też może po prostu emanacji szatana, bo tym są one w świecie Niżnika.
Hanna Boczek - dwójka w Rybniku - to jedna z niewielu kobiet w Konfederacji, która już od dawna mocno zaznacza swoją obecność w internecie. Śledzi trendy i chętnie surfuje na ich falach; ostatnio eksplorowała na przykład motyw Barbienheimera. Jej kariera w social mediach zaczęła się w zeszłym roku, gdy zadumała się na Twitterze nad tym, w jakich sklepach można znaleźć dla męża koszulki, które nie są p*dalskie. Niedługo później znów zawalczyła o mężczyzn, twierdząc, że wysyłanie ich po podpaski "podchodzi pod znęcanie psychiczne". To poruszające dictum padło w dyskusji wywołanej przez prezesa Korwina. Orzekł on, że to normalne, jeżeli miesiączka jest tematem tabu, i że sam nigdy nie chwaliłby się przed paniami, gdyby to jemu coś ciekło. Boczek przeciwstawiła się prezesowi, twierdząc, że rozmowa o okresie jest potrzebna, ale tylko w damskim gronie. Słusznie, w końcu jakiś mąż czy narzeczony mógłby się ulęknąć podstawowej wiedzy o biologii człowieka. Co jeszcze? Dla Boczek tęczowa flaga jest podobna do tej hitlerowskiej, a osoby LGBT to "dewianci, zboczeńcy, sodomici". Ale oczywiście Konfederacja nie jest przeciwko żadnej konkretnej grupie, bo tak pan Bosak powiedział.
Kandydatka zna też łatwe rozwiązanie problemu wysokich cen mieszkań. Uważa, że jak jeden deweloper obniży ceny, to "zdobędzie klientów innych deweloperów", więc oni też będą musieli obniżyć ceny. "Nie wiesz, jak działa świat?" - zapytuje Boczek. Nie zwraca tylko uwagi na to, że mieszkania to produkt trochę inny niż bułki, podpaski czy męskie koszulki. Jeśli deweloper wybuduje blok i zacznie sprzedawać mieszkania po niskiej cenie za metr, to pewnie zejdą na pniu. Ale nie będzie mógł nagle, zachęcony tym sukcesem, produkować ich dziesięć razy więcej i szybciej - więc ludzie nadal będą kupować u droższej konkurencji. Ale kto by się przejmował takimi sprawami? Prostota jest najważniejsza.
I wisienka na torcie: Boczek w pewnych warunkach nie miałaby nic przeciwko odebraniu kobietom praw wyborczych.
Choose Your Fighter: Karina Bosak, Konrad Niżnik, Hanna Boczek Fot. Sławomir Kamiński/Agencja Wyborcza.pl, Facebook/Konrad Niżnik KKP, Facebook/Hanna Boczek
Doktor nauk politycznych, braunista, dwójka na liście w Bydgoszczy. Ozdyk lubi szczuć na imigrantów i Ukraińców. Na swoim Twitterze prowadzi cykle "wróg za bramą" (to o migrantach z różnych stron) i "jesteśmy sługami ukraińskiego narodu" (to o Ukrainie, która zajmuje w sercu Ozdyka specjalne miejsce). Tytuły serii mówią wszystko, nie ma co się w tym babrać. Co dalej? Cytując za Zuzanną Folk z bydgoskiej "Wyborczej", która już sprawdziła, kto tam u nich kandyduje: w ubiegłym roku na spotkaniu z Grzegorzem Braunem Ozdyk plótł bzdury o tym, że "Polska, wspierając Ukrainę, działa wbrew swym interesom". Chciał też odbijać Zieloną Górę "z czerwonych łap lewactwa". Lider Braun zresztą dał wtedy równie spektakularny popis. Opowiadał, że "Polska nie powinna wydać nawet złotówki na pomoc ukraińskim uchodźcom", a "Ukraińcy mogą napadać na polskie domy".
Dobrze, wiemy już, że Ozdyk nie lubi Ukrainy. A Białoruś? Jak pisał Tomasz Piątek w artykule dla Resetu Obywatelskiego, Ozdyk miał się spotkać z pierwszym prezesem partii zwolenników Łukaszenki (LDP) w jej siedzibie. Ten pierwszy wiceprezes nazywa się Oleg Hajdukiewicz, jest zaufanym człowiekiem białoruskiego dyktatora. Oprócz gospodarza na spotkaniu miał być też Roberto Fiore, lider neofaszystowskiej włoskiej partii Forza Nuova, który popiera walkę Moskwy z "amerykańskim imperializmem" i był w Petersburgu na zjeździe europejskich zwolenników Putina. Autor wskazywał też, że doktora Ozdyka lansował rosyjskojęzyczny portal Regnum ("szczególnie agresywna tuba Putina") i serwis PCh24.pl związany z założycielami Ordo Iuris. Dobrze. Tyle śledztwa Piątka. Być może rzuciło ono pewne światło na słowa Ozdyka o Ukrainie i tym, co ma być "wbrew polskim interesom".
Jedyna kobieta, która przemawiała na konwencji Konfederacji, w październiku wystartuje z pierwszego miejsca w Koninie. Bryłka w swoim przekazie skupia się na rolnictwie. Ale ponieważ jest kobietą, to wie też swoje o damskich sprawach. I tak: jeśli chodzi o aborcję, kandydatka chciałaby, żeby jej w ogóle nie było. Ciąża z gwałtu albo kazirodztwa? Nie ma problemu, bo - jak mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" - "okoliczności poczęcia nie zmieniają sprawy". "Dziecko nie jest winne. Nie odbierajmy mu szansy, nie mamy prawa tak robić. Co z tego, że po gwałcie, że nie ma ręki lub nogi? Ma prawo przyjść na ten świat". Jakby co - sama Bryłka dzieci nie ma.
No dobrze, a jak traktować dziecko po narodzinach? Jak mówiła kandydatka w wywiadzie z Interią: zdroworozsądkowo. To znaczy pamiętając, że "danie dziecku klapsa to nie jest przemoc". To znów spina się z Mentzenem i jego pragnieniem, by można było "dyscyplinować dzieci". W jednej ze swoich "100 ustaw" polityk chciał dopuścić 'lekkie kary cielesne, które nie powodują uszczerbku na zdrowiu i nadmiernego cierpienia". Ale Bryłka w tej samej rozmowie zastrzega, że ani ona, ani Mentzen nie proponują przemocy wobec dzieci. Wszystko jasne?
"Chocia tedy jecie, choć pijecie, choć co innego czynicie: wszystko ku chwale Bożej czyńcie!" - brzmi motto Michała Welki zamieszczone na Twitterze. Trzeci kandydat na liście Konfederacji w Gdańsku głosi chwałę Bożą w taki sposób, że w kółko przypomina rodakom, że było coś takiego jak rzeź wołyńska i Ukraińcy nas mordowali. Zorganizował choćby spotkanie na ten temat z eks-księdzem Jackiem Międlarem, który jest na razie bardziej znany z antysemickich niż antyukraińskich poglądów, ale solidnie pracuje nad tym, by być znanym z obu.
Z jakiego środowiska jest Michał Welka? Łatwo zgadnąć: to kolega Ozdyka i Niżnika z partii Brauna. Z Braunem Welkę łączy także Gietrzwałd. Kandydat na posła chwalił się ostatnio na Twitterze, że jedzie tam na jubileusz dwóch tysięcy lat odkupienia z okazji Uroczystości Najświętszej Krwi Jezusa. A jeśli nazwa miejscowości coś komuś mówi, ale nie wiadomo, w którym to dzwoni (nomen omen) kościele - już przypominam. Pięć lat temu "pod znakiem Najświętszej Maryi Panny z Gietrzwałdu" sprzymierzyli się liderzy Konfederacji. Dokument zatytułowany "Akt Konfederacji Gietrzwałdzkiej" podpisali i Braun, i Bosak, i Wilk, i Winnicki, i dowcipny, wolnościowy Mentzen też. A oto wyjątek z tego dzieła. Niech to będzie piękne zakończenie:
"My, niżej podpisani, deklarujący przynależność do Narodu Polskiego Cywilizacji Łacińskiej, przywiązani do wolności i poczuwający się do obowiązków wynikających z przyjęcia katolickich zasad leżących u podstaw tej cywilizacji – niniejszym zgodnie wyrażamy szczerą wolę poddania naszego życia prywatnego i publicznego panowaniu Chrystusa Króla Polski oraz opiece Jego Najświętszej Matki, Królowej Korony Polskiej. Przy czym Ich władzę nad sobą pojmujemy całkowicie realnie, bynajmniej nie tylko symbolicznie. Upominamy się zatem o respektowanie Ich Najwyższego Majestatu, ostatecznego autorytetu i pełni praw do władania nami – praw, które poza naturalnym porządkiem stworzenia wynikają również z aktów dokonywanych przez naszych przodków (…)
Jakkolwiek różne pozostają nasze ścieżki działania i obszary aktywności, chcemy odtąd samemu przyjmować i innym wskazywać ten sam punkt orientacyjny: Gietrzwałd – właściwy azymut w drodze do Wielkiej Polski Katolickiej."
Choose Your Fighter: Sławomir Ozdyk, Anna Bryłka, Michał Welka Fot. Twitter/@Slawomir_Ozdyk, Facebook/Anna Bryłka, Twitter/@MichalWelka
#operacjaMalwina