Minister spraw zagranicznych Jacek Czaputowicz na konferencji prasowej we wtorek podsumował przebieg II tury wyborów prezydenckich za granicą. Jak mówił, rozesłano 480 tys. pakietów wyborczych, a blisko 400 tys. z nich wróciło (to około 83 proc.). Zaznaczył, że w 2015 roku współczynnik zwróconych pakietów wyniósł 66 proc.
- To znaczy, że Polacy, którzy żyją za granicą, czują więź z Polską, mają świadomość przynależności do społeczeństwa polskiego i korzystają ze swoich praw - mówił Czaputowicz.
Szef MSZ zabrał też głos w sprawie około 80 tys. pakietów, które nie wróciły do komisji. - To nie jest liczba, która mówi, że one nie dotarły do wyborców. To jest liczba, która pokazuje, że one nie wpłynęły do komisji - powiedział.
Czaputowicz tłumaczył, że "zdecydowana większość" z tych 80 tys. głosów nie trafiła do komisji, ponieważ nie została w ogóle wysłana. - Wyborca podjął decyzję, że nie będzie wybierał między tymi dwoma kandydatami, albo może podjął decyzję, że szkoda mu pieniędzy na znaczek - wyliczał, dodając, że zapewne jest też taka grupa wyborców, którzy są teraz na wakacjach i nie odebrali pakietów ze skrzynki pocztowej.
Minister spraw zagranicznych przyznał, że "trudno jest ocenić" ile osób rzeczywiście nie dostało w ogóle pakietu, choć oceniał, że taka "niewielka grupa" zapewne była.
Jest i trzecia grupa, i o tym możemy rozmawiać w wielu przypadkach, jak czytamy w mediach społecznościowych, te głosy mogły nie dotrzeć na czas, ale to nie wina MSZ, który wysłał wszystkie głosy w terminie ustawowym lub nawet wcześniej. Ale zdarza się w każdym państwie, także i w Polsce, że poczta i niektórzy listonosze mogą nie zdążyć, mimo że mają takie zobowiązanie. Więc ubolewamy z tego powodu, że niektóre głosy nie zostały uwzględnione, bo jesteśmy przekonani, sama statystyka na to wskazuje, że może tak być
- mówił.