Szef klubu PiS Ryszard Terlecki został zapytany o wyniki wyborów prezydenckich. Z danych przekazanych przez PKW z 99,98 proc komisji wynika, że wygrał je Andrzej Duda z wynikiem 51,1 procent, a Rafał Trzaskowski zdobył 48,9 proc. głosów. Pierwszy raz od lat różnica między kandydatami była tak mała - sprawiło to, że zwycięzcy nie dało się wyłonić na podstawie sondażu exit poll w niedzielę o godzinie 21. Osoby chcące oddać swoje głosy za granicą alarmowały, że nie miały takiej możliwości. Pojawiły się deklaracje składania protestów wyborczych, opozycja zadeklarowała też, że odwołany ze stanowiska powinien zostać szef MSZ.
Ryszard Terlecki w rozmowie z dziennikarką "Gazety Wyborczej" Justyną Dobrosz-Oracz stwierdził, że Andrzej Duda uzyskał w niedzielnych wyborach "wspaniały wynik".
- Ale ten wynik nie jest zachwycający - mówiła dziennikarka "GW". - No jak nie? Pół miliona więcej głosów? [niż pięć lat temu - red.] - odpowiedział Terlecki.
Polityk PiS został też po poproszony o inicjatywę składania protestów wyborczych. - No mogą, niech sobie składają. To bez sensu - powiedział Terlecki.
- A co teraz będzie, repolonizacja mediów? - Wszystko będzie co trzeba - odparł szef klubu PiS.
Następnie skomentował wynik wyborów słowami: - Wszyscy [Polacy - red.] się opowiedzieli po stronie demokratycznej z tym, że połowa popełniła błąd.
Dziennikarze dopytywali, czy "jakiekolwiek protesty mogą zmienić wynik wyborów". -
- Nie, na pewno nie. Już taki zostanie - powiedział Terlecki.
Jak dodał, wnioski opozycji, by odwołać szefa MSZ za to, że do Polaków za granicą nie dotarły pakiety wyborcze, są bezzasadne. - Opozycja już nie ma pomysłu, co dalej - skwitował polityk.