Wybory 2020. W niedzielę o 21:00 możemy wcale nie dowiedzieć się, kto zostanie prezydentem

Po I turze niektórzy położyli się spać, gdy Andrzej Duda miał 41,8 proc. głosów. Kiedy wstali, okazało się, że jest bliższy 44 proc. To nie wpłynęło na wyniki wyborów - ale w II turze może być inaczej. Jeśli różnica między kandydatami będzie niewielka, to opublikowany w niedzielę o godz. 21:00 exit poll może wcale nie wskazać nam zwycięzcy - lub wręcz sugerować wynik przeciwny do rzeczywistego.
Zobacz wideo „To są najbardziej nieprzewidywalne wybory od roku 2005”

Dla sztabów i kandydatów niedzielna noc może być bardzo długa, zaś reszta z nas może zasnąć w niedzielę z jednym zwycięzcą wyborów prezydenckich, a w poniedziałek obudzić się z drugim.

Sondaże wykonane przed II turą pokazują najczęściej (przy uwzględnieniu zdecydowanych wyborców) bardzo małą różnicę między Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim. Często wynosi ona mniej niż jeden punkt procentowy. To oznacza, że różnica w ostatecznym wyniku może być niższa niż błąd statystyczny, założony w badaniu exit poll. Teoretycznie jest więc możliwe, że opublikowane po zamknięciu lokali wyniki sondażu wskażą innego zwycięzcę, niż ten rzeczywisty. A nawet jeśli tak nie będzie, to przy niewielkiej różnicy pozostaniemy w niepewności aż do opublikowania oficjalnych wyników. 

- Czy exit poll wskaże jednoznacznie, kto wygrał wybory? Wszystko zależy od tego, co dokładnie pokaże i jaka będzie różnica w jedną lub w drugą stronę - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej.

Czy exit poll da pewność co do wyniku? Kluczowa jest wielkość różnicy 

Liczenie głosów w komisjach wyborczych trwa wiele godzin, a ostateczne wyniki wyborów czasem pojawiają się dopiero po kilku dniach. Jednak już po zamknięciu lokali chcemy wiedzieć, kto wygrał. W tym pomaga nam tzw. exit poll. To specjalny rodzaj sondażu, w którym pracownia odnotuje nie próbę z ogółu wyborców, ale osoby, które oddały głos w dniu głosowania. Taki sondaż, prowadzony przed reprezentatywnie dobranymi lokalami wyborczymi, jest (zazwyczaj) dokładniejszy od tych przeprowadzanych przed wyborami. Choć wyniki zazwyczaj i tak różnią się od ostatecznych 

- W wyborach prezydenckich w 2015 roku exit poll wskazał 53 proc. dla Andrzeja Dudy do 47 proc. dla Bronisława Komorowskiego, a skończyło się na wyniku 51,5 do 48,5 proc. Błąd wyniósł ok. 3 punkty procentowe, zatem dość dużo jak na exit poll w II turze - stwierdza Pawłowski. W I turze tegorocznych wyborców exit poll dokładnie wskazał wynik Rafała Trzaskowskiego (exit poll 30,4 proc., wynik 30,46 proc.), ale już wynik Andrzeja Dudy był niedoszacowany o prawie 2 punkty procentowe (exit poll 41,8 proc., wynik 43,50 proc.)  

Prywatnie uważam, że jeśli exit poll pokaże większą różnicę niż 4 punkty procentowe - czyli np. 52 - 48, to raczej poprawnie wskaże on zwycięzcę. Przy takiej różnicy nie wydaje się, żeby wynik mógł być odwrotny. Szczególnie, że exit poll powinien uwzględniać głosy zagranicy, gdzie - co można oszacować - Rafał Trzaskowski zyska 150 - 200 tys. głosów wobec Andrzeja Dudy

- ocenia Pawłowski. - Jeśli różnica będzie mniejszą niż te 4 punkty procentowe, to z ogłoszeniem zwycięzcy poczekałbym na late poll - dodaje. Jak tłumaczy, sondaż late poll (publikowany kilka godzin po zamknięciu lokali) jest dużo dokładniejszy, bo uwzględnia wyniki z komisji wyborczych. - Jeśli w late pollu różnica będzie większa niż 2 punkty procentowe, to też będziemy wiedzieć, kto wygrał. Już wynik 51-49 w late poll pozwala zakładać, że znamy zwycięzcę - mówi. 

W jaki sposób pracownie starają się, by wyniki exit poll były zbliżone do rzeczywistych? - Aby exit poll był możliwie dokładny, potrzebne jest po pierwsze reprezentatywne dobranie komisji, przed którymi pracownia prowadzi ankiety. Drugi problem to odmowy udzielenia odpowiedzi. W jednych z poprzednich wyborów ok. 13 proc. osób nie chciało brać udziału w ankiecie. Ale ankieter ma dużo informacji o takiej osobie - płeć, wiek. Doświadczona pracownia jest w stanie oszacować, jakie preferencje wyborcze mogą mieć odmawiający i z tego, co wiem, Ipsos pracował nad tym, żeby to nie zakłócało wyniku  - tłumaczy Pawłowski.

Różnica może być niewielka 

- Ostatnia prognoza w serwisie Stan Polityki pokazała wynik 51,1 proc. dla Rafała Trzaskowskiego do 48,9 proc. dla Andrzeja Dudy, ale trend jest raczej zwyżkowy dla Trzaskowskiego. Zależy, czy to się utrzyma w ostatnich prognozach i sondażach - mówi Pawłowski. Przy frekwencji takiej samej jak w pierwszej turze oznaczałoby to różnicę ok. 420 tys. głosów. Byłoby to mniej, niż różnica między Andrzejem Dudą a Bronisławem Komorowskim pięć lat temu (było to ponad 500 tys. głosów). 

W procentach ta różnica jest niewielka, jednak w liczbie głosów ponad 400 tys. nie pozostawia wątpliwości, kto wygrał. Jednak zdarzają się wybory, gdy bardzo mała liczba głosów może zdecydować o zwycięstwie. W takim wypadku bywa, że wynik jest kwestionowany. W polskich wyborach prezydenckich nie było takiej sytuacji, jednak np. już w ostatnich wyborach do Senatu Stanisław Gawłowski pokonał kandydata PiS zaledwie ok. 300 głosami. Zatem te kilkaset głosów - czyli 0,2 proc. - zapewniło opozycji większość w Senacie.

W 2000 roku, podczas wyborów prezydenckich w USA, kontrowersje związane z głosowaniem na Florydzie skończyły się ponownym (równie kontrowersyjnym) przeliczeniem głosów. Ostatecznie 537 głosów zdecydowało, że w stanie wygrał George W. Bush, a ponieważ głosy elektorskie z Florydy przeważyły w wyniku ogólnokrajowym - to te 537 głosów zdecydowało, że to Bush, a nie Al Gore został prezydentem Stanów Zjednoczonych. 

Więcej o: