Pytany w Onecie o to, co się stanie, jeśli Rafał Trzaskowski wygra wybory, Gowin odparł:
Będzie nam trudniej wyprowadzać Polskę z kryzysu gospodarczego, walczyć z epidemią, realizować poszczególne elementy programowe obozu Zjednoczonej Prawicy. Ale nie będzie żadnej katastrofy, tzn. nie należy patrzeć na te wybory, jako na starcie dobra i zła, ani z jednej, ani z drugiej strony. To jest normalny mechanizm demokratycznych wyborów, każdy werdykt Polaków trzeba uszanować.
Były wicepremier stwierdził jednocześnie, że w razie wygranej Trzaskowskiego nie zamierza przejść do opozycji, by ta mogła utworzyć rząd. - W tej kadencji, a wierzę, że ona będzie trwała do 2023 roku, jest możliwy tylko jeden stabilny rząd - rząd Zjednoczonej Prawicy. Każdy inny układ rządowy będzie skazywał Polskę na chaos - ocenił.
Prowadząca program Agnieszka Burzyńska wypytywała Gowina też o jego pozycję w obozie rządzącym i przypomniała, że część polityków wini go za spadające notowania Andrzeja Dudy.
Miałem obowiązek doprowadzić do tego, żeby był uczciwe wybory - doprowadziłem do tego. Co będzie po 12 lipca? Zobaczymy. Chyba pokazałem wszystkim, że łatwo nie schodzę z drogi i ani na miejscu opozycji nie liczyłbym, że uda im się przekonać mnie do jakiejkolwiek wolty, ani na miejscu tych polityków Zjednoczonej Prawicy, którzy są wobec moich działań krytycznie nastawieni, nie liczyłbym, że zmienię podejście
- odparł szef Porozumienia.