Lokale wyborcze w dniu wyborów prezydenckich 28 czerwca będą otwarte w godz. 7-21. Członkowie obwodowych komisji wyborczych będą wyposażeni w maski, przyłbice i rękawiczki. W lokalach znajdować się będą płyny do dezynfekcji rąk i powierzchni.
Zgodnie z zaleceniami resortu zdrowia, co najmniej sześć razy w dniu głosowania będą przecierane m.in. klamki, urny i powierzchnie, z którymi będą mieli kontakt wyborcy i członkowie lokalu. Pomieszczenia, w których będzie odbywać się głosowanie, będą wietrzone co godzinę. Zaleceń zmniejszających ryzyko rozprzestrzeniania się koronawirusa powinni przestrzegać również wyborcy. O wskazówki poprosiliśmy specjalistę chorób zakaźnych dr hab. n. med. Ernesta Kuchara z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Dr hab. n. med. Ernest Kuchar, specjalista chorób zakaźnych*: Dobrym pomysłem byłaby maseczka i własny długopis.
Drogi przenoszenia koronawirusa się nie zmieniły, to przede wszystkim droga kropelkowa. Mówi się, że aby doszło do zakażenia, kontakt z osobą chorą musiałby mieć miejsce przez kilkanaście minut w odległości mniejszej niż metr. Odległość powyżej metra zmniejsza ryzyko zakażenia pięciokrotnie, a powyżej dwóch metrów o kolejne pięć razy. Maseczka, w uproszczeniu, działa tak, jakbyśmy stali od osoby chorej w odległości dwóch metrów.
Zakładam, że kartki do głosowania są czyste, prosto z drukarni. Szansa, że zostały skażone, jest żadna, nie dajmy się zwariować. Z kolei używanie długopisu, którego dotykają setki osób, nie jest dobrym pomysłem.
Zrobiono badania, które sugerowały, że zakażenia rozprzestrzeniały się w dyżurkach szpitalnych głównie przez długopisy i myszki komputerowe. Najlepiej więc wziąć ze sobą własny długopis, a jeśli zapomnimy, to założyć jednorazowe rękawiczki, które wyrzucimy po oddaniu głosu.
Wizyta w lokalu wyborczym nie jest większym ryzykiem niż wizyta w supermarkecie, tylko w supermarkecie nie trzeba mieć długopisu. Długopis to jedyna różnica.
Tak, to jest jakieś rozwiązanie, potem należy również zdezynfekować ręce.
Wydzieliny kropelek z dróg oddechowych są rozpraszane na odległość poniżej dwóch metrów. Wejście w strefę poniżej dwóch metrów, a potem metra, wiąże się z niezerowym ryzykiem zakażenia.
Tak jak wspominałem, założenie maseczki jest równoznaczne dwóm metrom odstępu. Trudno iść z metrówką i sprawdzać, kto gdzie stoi. Przejście obok innej osoby nie jest szkodliwe, przecież w sklepie nie raz ktoś mija nas w alejce. Chodzi o to, by nie doszło do dłuższego kontaktu.
Głosowanie korespondencyjnym zalecałbym osobom niepełnosprawnym, które mają problemy z układem ruchu, a także osobom z obniżoną odpornością oraz seniorom powyżej 70. roku życia.
Podstawowe znacznie ma odległość, a nie powierzchnia. Załóżmy, że lokal będzie miał 100 metrów i będzie mogło wejść do niego 25 osób. Czy te osoby będą równomiernie rozmieszczone? To nierealne. Ludzie będą stać w kolejce po kartę, a potem do kabin i urny. Liczy się odległość człowieka od człowieka.
Radziłbym przede wszystkim, żeby nie chodzić do lokali w najbardziej obleganych godzinach. Jakoś tak zwykle jest, że ludzie głosują np. po spacerze, po mszy w kościele. Najlepiej jest głosować albo wcześnie, albo późno.
Reasumując: weźmy maseczkę, długopis i pójdźmy poza godzinami szczytu.
* dr hab. med. Ernest Kuchar - lekarz specjalista pediatrii, medycyny sportowej i chorób zakaźnych; wykładowca akademicki; ukończył wrocławską Akademię Medyczną oraz podyplomowe Studia Zarządzania i Oceny Technologii Medycznej; od 2015 roku kierownik Kliniki Pediatrii z Oddziałem Obserwacyjnym Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego; pracuje w Profemed-Luxmed jako lekarz zakaźnik oraz lekarz sportowy; członek polskich i międzynarodowych towarzystw naukowych: Polskiego Towarzystwa lekarzy Epidemiologów i Chorób Zakaźnych, Polskiego Towarzystwa Medycyny Sportowej, Polskiego Towarzystwa Pediatrycznego, European Society for Paediatric Infectious Diseases (ESPID) i International Organisation of Sports Medicine (FIMS); autor kilku książek i ponad 200 publikacji naukowych