Przed wyborami prezydenckimi zarządzonymi na 10 maja tego roku wiele kontrowersji wzbudzała sprawa druku pakietów wyborczych, na które składały się karty do głosowania, instrukcje do głosowania oraz oświadczenia. Łącznie 90 mln różnych kart (po 30 mln każdego "wkładu" do pakietu).
Gdy wybory nie doszły do skutku, a karty jednak wydrukowano, zaczęto dopytywać się nie tylko o koszty takiego przedsięwzięcia, ale też podstawę prawną do wydania decyzji o ich druku. W momencie zlecania - zdaniem wielu ekspertów - nie było bowiem przepisów, które by na to pozwoliły. Pozostało też pytania o to, kto i ile za to zapłacił.
Ponad miesiąc po tych zdarzeniach nowe światło na jeden z wątków rzuca Tomasz Skory z RMF FM. Dziennikarz dotarł do decyzji premiera Mateusza Morawieckiego z 16 kwietnia. Szef rządu zleca tam Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych druk pakietów wyborczych.
Choć zlecał to premier, to w decyzji jasno wskazano, że to szef MSWiA ma być odpowiedzialny za finalizację sprawy i to jego resort ma zająć się aspektem finansowym.
Pada tam:
Wyznaczam ministra właściwego do spraw wewnętrznych, jako ministra odpowiedzialnego za zawarcie umowy z PWPW, zgodnie z niniejszą decyzją. Finansowanie realizacji polecenia (...) nastąpi z części budżetowej, której dysponentem jest minister właściwy ds. wewnętrznych oraz na podstawie umowy zawartej przez ww. ministra z PWPW.
RMF FM zauważa, że w decyzji opisano, że wykonanie polecenia premiera miała przypieczętować umowa. Teraz MSWiA odpowiedziało rozgłośni, że:
Nie zawierało takiej umowy i w związku z tym nie poniosło w tej sprawie żadnych kosztów.
Można więc przypuszczać, że PWPW będzie musiała sama zapłacić za druk 30 mln oświadczeń, 30 mln instrukcji i 30 mln kart do głosowania.
"Państwowa Wytwórnia Papierów Wartościowych nie dostała z MSWiA pieniędzy. (...).Tylko dlatego, że wykonując decyzję premiera działała bez odpowiedniej umowy z MSWiA" - czytamy na stronach RMF FM.