W czasie debat przedwyborczych kandydaci często przynoszą ze sobą "gadżety" - i nie inaczej było na debacie prezydenckiej zorganizowanej przez TVP. Pojawiła się m.in. konstytucja i zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego. Z kolei Marek Jakubiak miał ze sobą... "test na koronawirusa".
Gadżet pojawił się przy pytaniu o to, czy gdy zostanie wynaleziona szczepionka na nowego koronawirusa, to powinna zostać sprowadzona do Polski, a szczepienia powinny być obowiązkowe. W trakcie odpowiedzi Jakubiak pokazał "tester". - Pokaże państwu, dziś dostałem tester. 30 zł kosztuje, a nie 600 - stwierdził. - Ten tester pokazuje czy byłem chory, czy jestem chory i czy jestem zagrożeniem - dodał. Zasugerował, że powinny być wykonane masowe testy, by wiedzieć, ile osób mogło już przejść COVID-19 i o tym nie wiedzieć.
Czy rzeczywiście "testem" za 30 zł można potwierdzić, czy jest się zakażonym koronawirusem lub przeszło chorobę?
Na początek trzeba wyjaśnić, że mamy kilka różnych rodzajów testów. Te, których wyniki pojawiają się w oficjalnych statystykach Ministerstwa Zdrowia to testy genetyczne, w tym testy PCR. Te testy dają wysoką pewność co do wyniku. Są jednak inne metody, tańsze i szybsze od testów generycznych. Testy immunologiczne (serologiczne) pozwalają wykryć przeciwciała koronawirusa w surowicy krwi pacjenta, oraz testy antygenowe (białkowe). Dlaczego nie używa się ich zamiast testów PRC, skoro są tańsze i dużo szybciej dają wynik? Ponieważ ich skuteczność budzi wątpliwości. Jest duże prawdopodobieństwo, że wyniki okaże się fałszywy.
Koszt wykonania prywatnie w laboratorium testu to 100-300 zł za badanie serologiczne i 500-600 zł za genetyczne. "Test za 30 zł" pokazany przez Jakubiaka jest najpewniej wersją testu serologicznego do domowego wykorzystania. Zatem przede wszystkim nie jest to test na obecność koronawirusa - taki, jak wykonuje się za zalecenie sanepidu. Może on pokazać jedynie obecność przeciwciał (antygenów IgG i IgM), które mogły powstać po zakażeniu.
Takie testy bywają wykorzystywane w badaniach przesiewowych w taki sposób, że testuje się dużą populację, a osoby z wynikiem pozytywnym kieruje się na test genetyczny. Dopiero on potwierdza lub wyklucza COVID-19. Negatywny wynik testu nie daje pewności, że dana osoba nie jest zakażona. Zaś pozytywny - wbrew temu, co mówił Jakubiak - nie potwierdza z całą pewnością, że dana osoba przechodzi lub przeszła zakażenie koronawirusem, a tym bardziej nie potwierdza, że ma na niego wyrobioną odporność (naukowcy wciąż badają, czy przebycie choroby daje odporność na koronawirusa i jak długo może ona się utrzymać). Ponadto niska cena budzi dalsze wątpliwości co do wiarygodności takiego badania. Nawet dostępne do samodzielnego wykonania testy (choć ich wykonywanie nie jest zalecane) kosztują ok. 100 zł.