Groził Trzaskowskiemu, ten pomógł mu wyjść z aresztu. "Stał się ofiarą propagandy TVP"

"Pan Tomasz nie jest złym człowiekiem" - napisał Rafał Trzaskowski o mężczyźnie, który groził mu śmiercią. 41-latek został w sprawie zatrzymany, jednak dzięki Trzaskowskiemu ciężko chory wyszedł z aresztu. Prezydent Warszawy twierdzi, że mężczyzna "padł ofiarą propagandy" PiS i TVP.
Zobacz wideo Pytanie o LGBT. Kosiniak-Kamysz unika odpowiedzi

41-letni mężczyzna został zatrzymany w Poznaniu po tym, jak zadzwonił do Kancelarii Prezydenta i powiedział, że zabije Rafała Trzaskowskiego. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski złożył wtedy zawiadomienie o przestępstwie i wniosek o ściganie. 

Mężczyzna po ujęciu przez policję przyznał się do zarzutu kierowania groźby karalnej i został aresztowany - podaje Polsat News. Jednak w środę do prokuratury wpłynęło pismo od prawników Trzaskowskiego z wnioskiem o wycofanie wniosku o ściganie podejrzanego Tomasza G. 41-latek mógł opuścić areszt. Postępowanie najpewniej zostanie umorzone. 

Dlaczego Trzaskowski zdecydował się, że nie chce ukarania mężczyzny, który mu groził? Jak opisuje poznańska "Gazeta Wyborcza" okazało się, że 41-latek jest ciężko chory, a groźbę wygłosił pod wpływem emocji po przeczytaniu informacji w sprzyjających rządowi mediach. Trzaskowski napisał na Twitterze:

"Pan Tomasz nie jest złym człowiekiem. Stał się natomiast ofiarą propagandy nienawiści, która dzień w dzień sączy się z ust polityków PiS i z TVP. To nie jego należy karać, to z tą propagandą należy skończyć. Cieszę się, że Pan Tomasz jest już w domu."

41-latek powiedział w rozmowie z "Wyborczą", że przeprasza Trzaskowskiego, nie powinien mu grozić pomimo odmiennych poglądów politycznych i teraz tego żałuje. Tłumaczył, że zezłościł się, gdy usłyszał informacje o tym, że w Warszawie w tym roku nie będą finansowane turnusy dla niepełnosprawnych.  

Więcej o: