Prezydent we wtorek wieczorem podpisał ustawę o wyborach prezydenckich, opublikowano ją też w Dzienniku Ustaw. Termin wyborów w nowej formule, bo hybrydowej (możliwe głosowanie tradycyjne i korespondencyjne) ma być ogłoszony przez marszałkinię Sejmu Elżbietę Witek w środę 3 czerwca.
O to, kto będzie największym rywalem Andrzeja Dudy w wyborach, był pytany w Telewizji Republika lider Porozumienia i były wicepremier Jarosław Gowin. W tej chwili na najpoważniejszego przeciwnika wyrasta Rafał Trzaskowski (na co wskazują niektóre sondaże), jednak nadal nie jest on oficjalnym kandydatem Koalicji Obywatelskiej (musi zebrać 100 tys. podpisów).
Jak mówił Gowin, "do każdego kontrkandydata" należy podchodzić z szacunkiem, zwłaszcza że w II turze wyborów Andrzeja Dudę czekałoby starcie z "resztą świata". Miał tu na myśli sytuację, w której poszczególni kandydaci, którzy nie przeszli do II tury, przekazują swoje poparcie oponentowi urzędującego prezydenta.
Jednak zdaniem Gowina to nie Trzaskowski stanowiłby największe zagrożenie dla Dudy w II turze.
Wydaje mi się, że groźniejszym kandydatem będzie Szymon Hołownia, dlatego że on prawie nie ma elektoratu negatywnego. O ile wiem z badań wynika, że Szymon Hołownia mógłby w II turze ściągać cały elektorat Kosiniaka-Kamysza, Biedronia, cały elektorat PO, a nawet część elektoratu Konfederacji
- dowodził Jarosław Gowin.
Jednocześnie były wicepremier krytycznie ocenił Hołownię, wspominając, że jego kandydatura przypomina mu historię Wołodymyra Zełenskiego. - Ktoś nagle wyciągnął znanego aktora jak królika z kapelusza - dodał.
Raczej w dojrzałych demokracjach tego typu kandydaci nie powinni odgrywać ważnej roli politycznej, dlatego ja uważałbym prezydenturę Szymona Hołowni za naprawdę bardzo zły sygnał dla Polski
- skwitował Gowin.