Nadal nie wiadomo, kiedy miałyby odbyć się wybory prezydenckie, a w sobotę powrócił jeden z wątków w całej sprawie. Wybory 10 maja nie odbędą się - to jasne, a podstawą do ich "odwołania" (są różne interpretacje tego, jak władza chce właściwie przesunąć ich termin) stał się "pakt Jarosławów", czyli umowa między prezesem PiS Jarosławem Kaczyńskim i szefem Porozumienia Jarosławem Gowinem.
Po 10 maja 2020 r. oraz przewidywanym stwierdzeniu przez Sąd Najwyższy nieważności wyborów, wobec ich nieodbycia, Marszałek Sejmu ogłosi nowe wybory prezydenckie w pierwszym możliwym terminie
- ustalili obydwaj liderzy partii w ostatnią środę. Ważne dla sprawy są też deklaracje Jarosława Gowina, który podkreślał, że nie wyraża zgody na wybory w maju ze względu na epidemię koronawirusa i mało czasu na zorganizowanie ich. Wiele razy proponował inny termin, na przykład sierpniowy. Warto zaznaczyć: w dokumencie nie padło dosłownie, na jaką datę umawiają się Kaczyński z Gowinem.
Czytaj więcej: Prawnik punktuje absurdy paktu Kaczyński-Gowin. "SN może równie dobrze umorzyć postępowanie"
Gowin i Kaczyński założyli, że SN zadziała po ich myśli. Prezeska Izby SN odpowiada
Ważne w oświadczeniu polityków jest to, że z góry założyli, że Sąd Najwyższy stwierdzi "nieważność wyborów wobec ich nieodbycia". Może to zrobić Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych w SN, której prezeska, sędzia Joanna Lemańska skomentowała to tak w rozmowie z Onetem:
Z dużym zdziwieniem odebrałam informację, że zostało a priori przyjęte założenie dotyczące przyszłego orzeczenia SN. Przypominam, że sędziowie są niezależni i niezawiśli w swoich orzeczeniach, a o jego treści decyduje skład orzekający.
Stało się więc jasne, że uzyskanie oczekiwanej przez PiS i Porozumienie decyzji Sądu Najwyższego może nie być tak łatwe i jasne, jak wskazano w "pakcie Jarosławów".
Czytaj więcej: PiS z góry wie, co zrobi Sąd Najwyższy? Prezes Izby Kontroli: Przypominam, że sędziowie są niezależni
Nieoficjalnie: Wybory 23 maja, PiS ma forsować ten termin
W sobotę "Dziennik Gazeta Prawna" oraz "Gazeta Wyborcza" poinformowały, że w związku z wieloma wątpliwościami w obozie władzy - to na razie nieoficjalne doniesienia - powrócono do terminu majowego, a głosowanie miałoby odbyć się 23 maja.
Partia Jarosława Kaczyńskiego boi się, że Sąd Najwyższy pokrzyżuje plan przeniesienia wyborów na termin wakacyjny. Dlatego znów na polityczną agendę wróciła możliwość wyznaczenia terminu na 23 maja. Sytuacja w obozie władzy jest na tyle napięta, że może się skończyć dymisją gabinetu Mateusza Morawieckiego
- piszą w "DGP" Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak. Dziennik opisuje, że ta próba forsowania terminu majowego znowu wywołała napięcia w koalicji, a wybory 23 maja mogą przerodzić się w "kryzys rządowy, łącznie z rozpadem koalicji". Dominika Wielowieyska i Agata Kondzińska z "Gazety Wyborczej" wskazują z kolei:
Negocjacje ostatniej szansy w tej sprawie toczyły się całą sobotę. Ten manewr może oznaczać koniec koalicji rządzącej, ponieważ - według naszych informacji - Gowin i jego ludzie wobec tak jawnego oszustwa prawdopodobnie opuszczą klub PiS.
Do tych doniesień swoje ustalenia - acz krótkie - dorzucił dziennikarz "Polityki" Wojciech Szacki, który przytoczył na Twitterze wypowiedź anonimowego współpracownika Jarosława Gowina:
Dzień decyzji o wyborach 23 maja będzie pierwszym dniem rządu mniejszościowego.
Dziennikarz RMF FM Krzysztof Berenda przekazał natomiast, że na godz. 16:00 w sobotę w siedzibie PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie zwołano naradę.
Tematem zrobienie wyborów 23. maja. Kaczyński poprztykał się znowu z Gowinem. Decyzja (Witek o przełożeniu i Morawieckiego o dniu wolnym) musi zapaść do północy. Czyli do dnia wyborów
- napisał.
Informuje o tym także TVN24, podając, że na Nowogrodzkiej są m.in. prezes PiS. Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, Marszałkini Sejmu Elżbieta Witek, wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, szef Porozumienia Jarosław Gowin, pojawiła się też właśnie minister Jadwiga Emilewicz.