Zgodnie z porozumieniem Jarosława Gowina i Jarosława Kaczyńskiego po tym, jak nie odbędzie się głosowanie 10 maja, wybory prezydenckie zostaną przesunięte na późniejszy, najpewniej lipcowy termin. Będą to de facto nowe wybory, choć politycy Zjednoczonej Prawicy chcą, by dotychczasowi kandydaci, którzy zebrali 100 tys. podpisów, zachowali prawa nabyte i mogli kandydować bez ponownego zbierania podpisów.
Jednak ponieważ będą to nowe wybory, możliwe ma być także kandydowanie w nich przez inne osoby, które uzbierają wymaganą liczbę podpisów. Już w środę wieczorem pojawiły się rozważania, czy niektóre partie - np. Platforma Obywatelska - wykorzystają to jako szansę do zmiany kandydata. Małgorzata Kidawa-Błońska w ostatnich tygodniach dramatycznie traciła poparcie w sondażach. "Tusk, Sikorski, Trzaskowski?" - napisał na przykład redaktor naczelny "Newsweeka" Tomasz Lis. Można to rozumieć jako rozważanie, kto mógłby ewentualnie zastąpić Małgorzatę Kidawę-Błońską.
Jednak rzecznik partii zapewnia, że nie jest to teraz rozważane. - Absolutnie nie ma takiego tematu rozważanego - powiedział Jan Grabiec na antenie TVN24. - Naszą kandydatką jest Małgorzata Kidawa-Błońska i jesteśmy zwarci i gotowi, żeby ruszyć z kampanią - stwierdził. Zaznaczył jednak, że "decyzje będą podejmować organy statutowe". Grabiec podawał w wątpliwość to, czy PiS rzeczywiście dotrzyma opublikowanego w środę porozumienia z Gowinem. Powiedział, że PO chce, by wybory zostało przeprowadzone w bezpieczny sposób.