To historia, która mogła przydarzyć się każdemu, padło jednak na szefa Platformy Obywatelskiej i jednego z liderów Koalicji Obywatelskiej Grzegorza Schetynę.
Podczas konwencji po ogłoszeniu wyników exit poll w wyborach parlamentarnych, ponownie nawiązał do tego, że Prawo i Sprawiedliwość, a zwłaszcza lider tej partii Jarosław Kaczyński, chętnie spogląda na działania Viktora Orbana na Węgrzech.
Nie będzie Budapesztu w Warszawie
- powiedział Schetyna.
Problem w tym, że w niedzielę na Węgrzech odbywały się wybory samorządowe. Dla niewtajemniczonych: na przestrzeni ostatnich lat wybory na Węgrzech wygrywała Orbana Fidesz (z wynikami ponad 60 proc.), dominując w krajowej polityce. Jednak najnowsze doniesienia wskazują na to, że... Fideszowi powinęła się noga.
Na podstawie wstępnych wyników w każdym komitacie (województwie) zwycięża co prawda rządząca koalicja Fideszu i Chrześcijańsko-Demokratycznej Partii Ludowej (KDNP), ale akurat, o ironio, w Budapeszcie prowadzi wspólny kandydat opozycji Gergely Karácsony.
Karácsony na ten moment może liczyć na 50 procent głosów. Sprawujący władzę w stolicy Węgier od 2010, popierany przez Fidesz István Tarlós osiągnął 45 procent. W świetle tych doniesień: trudno zrozumieć, dlaczego Schetyna nie chce Budapesztu w Warszawie.
Dominik Héjj, ekspert od spraw Węgier, napisał nawet o dokonaniach opozycji:
To jest tak naprawdę pierwszy, namacalny sukces opozycji od 2010 roku. Kolejne wybory w 2022 dopiero. Jednocześnie rozdźwięk między stolicą, a resztą kraju jeszcze się wzmoże.