"Przed chwilą wygrałem proces wyborczy z Cezarym Gmyzem, który w TVP kłamał na mój temat. Tak razem z moją wspaniałą żoną mec. Dorotą Brejzą walczymy z kłamstwem" - napisał na Twitterze Krzysztof Brejza.
Chodzi o wypowiedź Cezarego Gmyza, który na antenie TVP Info zarzucił Bejzie kierowanie Sokiem z Buraka, satyryczną stroną na Facebooku. - Jedną z czołowych osób kierujących Sokiem z Buraka jest Krzysztof Brejza, który ma duże doświadczenie w organizacji wydziału nienawiści. Osoby, które doskonale znają Mariusza Kozaka-Zagozdę - założyciela hejterskiego profilu - to Kierwiński, Budka i Giertych - powiedział Gmyz.
Brejza pozwał korespondenta TVP w Niemczech. "Dość tego festiwalu pomówień. Będę żądał zadośćuczynienia na rzecz Fundacji WOŚP. Niech przynajmniej potrzebujący coś z tego mają" - pisał we wrześniu poseł. Wyrok sądu skomentował Jarosław Olechowski, szef Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. "Kasta w natarciu. Warszawski sąd - rozpatrujący pozew przeciwko TVP - odmówił przesłuchania autora materiału. Inny sąd nie przesłuchał świadków zgłoszonych przez Cezarego Gmyza, bo nie stawili się na rozprawę. Ale i tak sędziowie nakazali sprostowanie. Sędziowie bawią się w polityków" - napisał.
Pojawił się też komentarz Gmyza. "Do dziś nie wiedziałem, że w sądzie można bezkarnie kłamać i wygrać proces. Tryb wyborczy w którym nie można odebrać przyrzeczenia mówienia prawdy to farsa bo kłamcy nie grożą żadne sankcje. Brejza kłamał i we wniosku i na sali sądowej. I niestety nic mu za to nie grozi" - napisał na Twitterze dziennikarz. "Brejza zrobił dziś wszystko by nie pokazać bilingów, które go pogrążają. Niestety w trybie wyborczym okazało się możliwe niedopuszczenie tego kluczowego dowodu w sprawie" - dodał w kolejnym wpisie.
To kolejny proces, który we wtorek zakończył się niepomyślnie dla państwowej telewizji. Wcześniej sądowe zwycięstwo ogłosił Borys Budka. Poseł wygrał w trybie wyborczym z TVP za zarzut, jakoby paragon, który pokazał podczas przedwyborczej debaty, był sfałszowany. Samuel Pereira nazwał Budkę kłamcą. Sąd uzasadniał, że polityk pokazał autentyczny paragon i nie mówił o cenie tego leku po refundacji.