Prof. Waldemar Paruch, politolog, szef Centrum Analiz Strategicznych, w niedawnym wywiadzie dla tygodnika "Sieci" powiedział, że 90 proc. wyborców już wie, na kogo chce zagłosować, nakreślił też problem, z jakim ma mierzyć się Prawo i Sprawiedliwość - chodzi o mobilizację. Skąd te obawy? - Są konsekwencją wysokiej wygranej w wyborach europejskich. (...). (PiS - red.) musi się obawiać pewnego rozprężenia - mówił. Opinie prof. Parucha są o tyle kluczowe, że to jeden z głównych strategów Prawa i Sprawiedliwości, media zresztą nazywały go "mózgiem rządu".
Natomiast we wtorek na antenie TVP Info prof. Paruch podzielił się innymi przemyśleniami, które nazwał "grą w piątą partię" na finiszu kampanii w wyborach parlamentarnych. Jak wyjaśniał, od kilku dni strona opozycyjna "gra trochę inny scenariusz taktyczny".
Tak zwana 'gra w piątą partię'. Kiedy poparcie dla PiS oscylowało wokół 40 proc., kluczem był wynik trzeciej partii. Tak prowadzono strategię, komunikację, by trzecia partia przekroczyła 10 proc. (w sondażach - red.). Gdy wynik PiS przekracza 40 proc., ten sondażowy, to kluczowa staje się piąta partia, czyli Konfederacja
- tłumaczył szef CAS. Sprawa jest stosunkowo prosta: im więcej partii wchodzi do Sejmu, tym mniej "efektowne" jest zwycięstwo partii, która wygrywa w wyborach. Wynik około 40 proc. w wyborach może dać samodzielną większość zwycięzcy, gdy do Sejmu wejdą trzy-cztery partie, ale jeśli wejdzie ich pięć, to mandaty rozkładają się inaczej na niekorzyść wygranego.
Po chwili doprecyzował, dlaczego - w jego ocenie - tak się dzieje. - Jeżeli Konfederacja nie wejdzie do Sejmu, czyli nie przekroczy 5 proc. (próg wyborczy - red.), to te 45, 46, 47 procent Prawa i Sprawiedliwości, to jest bardzo dużo mandatów w Sejmie - mówił.
Proszę zwrócić uwagę, od dobrych kilkudziesięciu godzin Konfederacja jest pokazywana, na dodatek Grzegorz Schetyna apeluje do polityków Konfederacji, żeby się podpisali pod paktem izolującym PiS w Sejmie
- powiedział na koniec Paruch. Nawiązał tym samym do ostatniego apelu lidera PO Schetyny, który zwrócił się do innych partii, by zadeklarowały, że "po wyborach nie pójdą z Kaczyńskim" - czyli, czy nie staną się ewentualnymi koalicjantami PiS.