Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nas "Przejechaliśmy ponad 1500 kilometrów z Laosu do Bangkoku, żeby wziąć udział w wyborach" - piszą na Facebooku Antek Hryniewicki i Martyna Sztaba. "24 godziny ściśnięci w minivanie, 12h w nocnym pociągu. Rusz się do swojego lokalu wyborczego i oddaj głos, masz blisko" - apelują.
Jak dotarli do lokalu wyborczego? - Przejechaliśmy Laos od południa na północ. - Kiedy dotarliśmy na północ okazało się, że droga do Bangkoku jest ciężka. Martyna boi się latać, wiec została nam droga lądowa - mówi Antek.
Ale było warto, jak twierdzi Martyna: - Przyznaję, że głosowanie na obczyźnie bardziej mnie wzrusza. Widzisz ludzi stojących gęsiego, czekasz na swoją kolej. I to jest jedyna kolejka w życiu, która Cię nie denerwuje, a cieszy!
Martyna i Antek pracują zdalnie. Łączą podróżowanie ze swoją pracą. - Było dla nas oczywiste, ze musimy zagłosować w wyborach - mówią w rozmowie z Gazeta.pl.
Głosujesz za granicą? Prześlij nam zdjęcia lub informacje! >>
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!