Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasGdy ekipa Beaty Szydło zjawiła się pod studiem TVP, doszło do niewielkiej przepychanki. Posłanka przez kilka minut nie mogła dostać się do studia.
TVP w specjalnym komunikacie wyjaśniło powody zamieszania. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, każdy komitet wyborczy mogły wprowadzić dwie grupy osób - lidera z dziesięcioma osobami towarzyszącymi, które miały wejść do studia oraz 25 osób uprawnionych do przebywania w holu budynku. Telewizja podkreśla, że ustalenia te zostały zaakceptowane przed wszystkie komitety.
"Trzy godziny przed wtorkową Debatą przedstawiciele KW PiS zażądali podwojenia liczby identyfikatorów umożliwiających dostęp do garderoby i studia Debaty" - czytamy w komunikacie.
TVP zaprzeczyło doniesieniom, które jako pierwszy podał Paweł Majewski z "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem część PiS, jako jedyna partia, "została zmuszona do przejścia przez kontrolę bezpieczeństwa"
Z kolei według szefa sztabu PiS Stanisława Karczewskiego, "ochrona zachowywała się z bezprzykładną brutalnością, posuwając się do przemocy fizycznej". Stwierdził też, że do podobnych zajść doszło po debacie - blokowane było wyjście Beacie Szydło i osobom jej towarzyszącym. W ten sposób - według Karczewskiego - miano umożliwić premier Ewie Kopacz wcześniejsze opuszczenie studia i rozpoczęcie konferencji prasowej, która została przeprowadzona na terenie gmachu TVP.
TVP informuje jednak, że "wszystkie osoby wchodzące do TVP na podstawie wydanych identyfikatorów podlegały tym samym zasadom kontroli bezpieczeństwa i zobowiązane były do poddania się kontroli pirotechnicznej". Na dowód tego TVP przedstawiło zdjęcia z monitoringu.
Kontroli przeprowadzanej przez Biuro Ochrony Rządu we współpracy z Ochroną TVP nie podlegała tylko grupa dziesięciu osób, które wchodziły z liderem komitetu.
Na konferencji prasowej dziennikarze pytali Karczewskiego i rzeczniczkę PiS Elżbietę Witek, czy nie było tak, że przedstawiciele PiS nie zatrzymali się do kontroli, której podlegali wszyscy. - Nie słyszałam informacji i komunikatu: "proszę ustawić się do kontroli". Widziałem szarpanie i wypychanie młodych ludzi - powiedziała Witek.
Z kolei Beata Szydło odnosząc się do sytuacji, do której doszło w gmachu TVP, powiedziała, że Ewa Kopacz "jako kobieta nie zareagowała na to w jaki sposób traktowano, szarpano młode dziewczyny, chłopaków, młodzieżówkę PiS, którzy są w wieku jej córki, a być może młodsi". - Jako kobieta i matka powinna się odezwać w tej sprawie, powstrzymać tych, którzy chcieli za wszelką ceną złamać reguły gry - powiedziała kandydatka PiS na premiera.
Postawiła też pytanie "dlaczego się tak stało? dlaczego doszło do przepychanek?". - To była po prostu prowokacja, chciano nas sprowokować - oświadczyła Szydło.
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!