Wybory 2015. PiS zarzuca Telewizji "prowokację". TVP: "Zażądali podwojenia liczby identyfikatorów"

Tuż przed Debatą Liderów doszło do przepychanki. "BOR i ochrona TVP nie chciały wpuścić części osób towarzyszących kandydatce PiS" - podawał dziennikarz "Rzeczpospolitej". TVP wyjaśnia, że do zamieszania doszło po tym, jak sztab PiS zażądał wpuszczenia dwa razy większej liczby osób.

Chcesz wiedzieć szybciej? Polub nasGdy ekipa Beaty Szydło zjawiła się pod studiem TVP, doszło do niewielkiej przepychanki. Posłanka przez kilka minut nie mogła dostać się do studia.

Dwa razy więcej osób

TVP w specjalnym komunikacie wyjaśniło powody zamieszania. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami, każdy komitet wyborczy mogły wprowadzić dwie grupy osób - lidera z dziesięcioma osobami towarzyszącymi, które miały wejść do studia oraz 25 osób uprawnionych do przebywania w holu budynku. Telewizja podkreśla, że ustalenia te zostały zaakceptowane przed wszystkie komitety.

"Trzy godziny przed wtorkową Debatą przedstawiciele KW PiS zażądali podwojenia liczby identyfikatorów umożliwiających dostęp do garderoby i studia Debaty" - czytamy w komunikacie.

Kontrola bezpieczeństwa

TVP zaprzeczyło doniesieniom, które jako pierwszy podał Paweł Majewski z "Rzeczpospolitej". Jego zdaniem część PiS, jako jedyna partia, "została zmuszona do przejścia przez kontrolę bezpieczeństwa"

Z kolei według szefa sztabu PiS Stanisława Karczewskiego, "ochrona zachowywała się z bezprzykładną brutalnością, posuwając się do przemocy fizycznej". Stwierdził też, że do podobnych zajść doszło po debacie - blokowane było wyjście Beacie Szydło i osobom jej towarzyszącym. W ten sposób - według Karczewskiego - miano umożliwić premier Ewie Kopacz wcześniejsze opuszczenie studia i rozpoczęcie konferencji prasowej, która została przeprowadzona na terenie gmachu TVP.

TVP informuje jednak, że "wszystkie osoby wchodzące do TVP na podstawie wydanych identyfikatorów podlegały tym samym zasadom kontroli bezpieczeństwa i zobowiązane były do poddania się kontroli pirotechnicznej". Na dowód tego TVP przedstawiło zdjęcia z monitoringu.

Kontroli przeprowadzanej przez Biuro Ochrony Rządu we współpracy z Ochroną TVP nie podlegała tylko grupa dziesięciu osób, które wchodziły z liderem komitetu.

"Po prostu prowokacja"

Na konferencji prasowej dziennikarze pytali Karczewskiego i rzeczniczkę PiS Elżbietę Witek, czy nie było tak, że przedstawiciele PiS nie zatrzymali się do kontroli, której podlegali wszyscy. - Nie słyszałam informacji i komunikatu: "proszę ustawić się do kontroli". Widziałem szarpanie i wypychanie młodych ludzi - powiedziała Witek.

Z kolei Beata Szydło odnosząc się do sytuacji, do której doszło w gmachu TVP, powiedziała, że Ewa Kopacz "jako kobieta nie zareagowała na to w jaki sposób traktowano, szarpano młode dziewczyny, chłopaków, młodzieżówkę PiS, którzy są w wieku jej córki, a być może młodsi". - Jako kobieta i matka powinna się odezwać w tej sprawie, powstrzymać tych, którzy chcieli za wszelką ceną złamać reguły gry - powiedziała kandydatka PiS na premiera.

Postawiła też pytanie "dlaczego się tak stało? dlaczego doszło do przepychanek?". - To była po prostu prowokacja, chciano nas sprowokować - oświadczyła Szydło.

Zobacz wideo

Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!

Więcej o: