Policja zatrzymała 12 osób z grupy, która okupowała siedzibę Państwowej Komisji Wyborczej. Do tego osiem osób wezwano do stawienia się w roli świadka. Policja nie przedstawiła jeszcze nikomu zarzutów, najprawdopodobniej nastąpi to jutro.
Według ekspertów uczestnikom wtargnięcia do PKW mogą grozić zarzuty popełnienia przestępstwa. Chodzi przede wszystkim o naruszenie miru domowego, czyli wdarcie się do lokalu i odmówienie opuszczenia go.
- Jest to ewidentnie naruszenie miru domowego - komentuje w rozmowie z Gazeta.pl Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości i prokurator generalny. - Dochodzi do tego zniszczenie mienia. To są dwa przestępstwa, które można zarzucić tym osobom - mówi. W sprawie naruszenia miru domowego do policji wpłynęło już zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa.
Demonstracja w siedzibie PKW, która według posła Przemysława Wiplera była spontaniczna, skończyła się wyłamaniem drzwi i zajęciem sali konferencyjnej.
Komisja zdecydowała o przerwaniu pracy. Przeszkadzanie przemocą w obliczaniu głosów, sporządzaniu protokołów lub innych dokumentów wyborczych jest przestępstwem z art. 249 Kodeksu karnego. Ćwiąkalski przyznaje, że oskarżenie takie mogłoby się pojawić.
- Można uznać to za przemoc - włamano się, wyważono drzwi i wtargnięto do środka. PKW tam, gdzie obradowała, niewątpliwie nie mogła ogłosić dalszych wyników, bo sala została zajęta. Ogłosiła tylko dwa sejmiki, a potem przerwała - zauważa.
Czy postawienie takiego zarzutu jest realistyczne? - Trzeba oczywiście ocenić zachowanie poszczególnych osób - tłumaczy Ćwiąkalski. - Na pewno na nagraniach widać niszczenie przez konkretne osoby mienia. Tutaj nie jest jednak tak, że każdy odpowiada za wszystko - trzeba by dokładnie prześledzić, kto co robił i jak się zachowywał - dodaje.
- Na przykład te osoby, które wtargnęły do sali konferencyjnej i odmówiły jej opuszczenia, niekoniecznie muszą odpowiadać za naruszenie miru domowego, bo może to nie one się wdzierały i nie one niszczyły mienie. To już kwestia ustalenia konkretnej odpowiedzialności - zaznacza.
Całą sytuację Ćwiąkalski uważa za skandaliczną. - Próba wymuszenia określonych działań przez PKW, nawet jeżeli komisja wyborcza się, mówiąc delikatnie, nie popisała, jeżeli chodzi o zorganizowanie tego przetargu, to jest skandaliczne - mówi. - To nie tylko w żaden sposób nie mogło przyspieszyć ogłoszenia wyników, ani też komisja nie mogła zrezygnować, bo wtedy w ogóle nie byłoby możliwości ogłoszenia wyników. Jest to zwykły akt chuligaństwa - także politycznego - dodaje.
Postulatami demonstrantów były m.in. dymisja PKW oraz rozpisanie nowych wyborów. - Domagać się różnych rzeczy może każdy - równie dobrze można wyjść na Rynek w Krakowie i domagać się tego samego. Natomiast niemożliwa jest realizacja tych postulatów - podkreśla Ćwiąkalski. - Poza tym to nie jest metoda rozwiązywania sporów czy formułowania żądań. Pierwszy raz słyszę, żeby można było rozwiązać jakiś problem na tej zasadzie, że ktoś w demokratycznym państwie włamuje się do komisji wyborczej i ona ma ustąpić. Krytyka jak najbardziej jest zasadna, natomiast postulaty są nierealistyczne - stwierdza.
O komentarz poprosiliśmy też karnistę dra Piotra Kładocznego. On również stwierdził, że możliwe jest postawienie zarzutu naruszenia miru domowego, a być może też zniesławienia członków PKW. Dodał, że chciałby poważnej i szybkiej reakcji na działania demonstrantów. - W tle mamy kolejne wybory i przetargi, nie wiadomo, jakie znowu będą kłopoty - komentuje. - Ja się obawiam jednego - jeżeli nie będzie jakieś poważnej i szybkiej reakcji sądu, to takie przypadki będą się powtarzać i eskalować. Nie chciałbym, żeby przymknięto na to oko - podkreśla.
"W Polsce prawica kojarzy mi się z anarchią, zadymą i lekceważeniem prawa" [BLOG]
Chcesz wiedzieć więcej i szybciej? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE!