Pan Janusz nie idzie na wybory: "Mam dość, wkurzyłem się. Polityka stała się kiepskim teatrem. Nie głosuję" [LIST]

"Polityka stała się kiepskim teatrem z kiepskimi aktorami. I wkurza mnie, że się do tego przyzwyczailiśmy. Na znak protestu nie idę więc na eurowybory i namawiam do tego znajomych" - tak w wysłanym do naszej redakcji manifeście napisał pan Janusz, przedsiębiorca, animator kultury i działacz społeczny z Wielkopolski.

"Do tej pory chodziłem na zdecydowaną większość wyborów i namawiałem do tego znajomych i bliskich. Jednocześnie przekonanie, że mam na kogo głosować, towarzyszyło mi bardzo rzadko, zazwyczaj wybierałem tzw. mniejsze zło. Uważałem, że powinniśmy współdecydować, żeby potem mieć prawo do ewentualnego marudzenia. Żeby nie wyszło na to, że to takie polskie bierne narzekanie.

Chciałbym od razu podkreślić, że moje wypowiedzi nie są podszyte żadną osobistą frustracją, bo bardzo doceniam wielkie zmiany, które nastąpiły w Polsce po '89 roku. W nowej Polsce mi się powiodło i mógłbym się skupić wyłącznie na swoich sprawach.

Zamiast tego jednak ze smutkiem patrzę na to, co będzie za kolejne pół wieku. Bo środków unijnych za kilka lat już nie będzie, wykształcona młodzież wyjeżdża, ZUS zmierza do bankructwa lub kosmicznej dotacji. Parafrazując Lecha Wałęsę: czy aby na pewno o taką Polskę walczyliśmy?

Taka pseudopolityka ludzi nie interesuje

Jeśli w ostatnich latach nie brałem udziału w jakichś wyborach, decyzja o tym była spontaniczna. Teraz to jest mocno przemyślane. W dodatku namawiam również znajomych, aby nie szli głosować. Ludzie nie biorą dziś udziału w wyborach nie dlatego, że nie chcą, ale dlatego, że rozumieją, że ich głosowanie nic nie zmienia.

Polityka stała się kiepskim teatrem z kiepskimi aktorami, którzy podkradają sobie teksty. Spory polityczne w Polsce są kompletnie pozorowane, kłócimy się o pierdoły, jakieś nieważne rzeczy napędzane przez media, które liczą na wysoką oglądalność. I nie jest ważne, kto jest u władzy, bo - ktokolwiek by to był - i tak w zasadzie niczego to nie zmienia. Kończąca się kampania: żenujące spoty, gorszące debaty po prostu obraża moją inteligencję.

Politycy rządzą na zasadzie autopilota: od kampanii do kampanii, od eventu do eventu, co będzie, to będzie. Taka pseudopolityka ludzi nie interesuje.

"Troska o Polskę"? To tylko pusty frazes

Czasem słyszę w mediach narzekania polityków, że ludzie nie czytają programów ich partii. A co mają czytać, skoro wszystkie te programy są niemal identyczne? Skoro programy wyborcze do Parlamentu Europejskiego pisane są tak, jakby to były wybory samorządowe lub do Sejmu?

Mam wrażenie, że sami kandydaci na europosłów często nie wiedzą, czym się zajmuje Parlament Europejski. Do tego wystawiani są celebryci. Ogromnie szanuję ich osiągnięcia w wielu dziedzinach, ale przecież oni niejednokrotnie nie umieją nawet mówić po angielsku.

Do tego kampanie wyborcze składają się ze sztucznie napędzanych konfliktów, medialnych wydarzeń. A gdzie jest merytoryczna dyskusja o tym, jak ma wyglądać polska gospodarka czy dokąd ma zmierzać nasz kraj? Czy takie rozmowy można gdzieś usłyszeć? Czuję, że samo sformułowanie "troska o Polskę" jest passé, że stało się pustym frazesem. Dziękujemy ci, klaso polityczna.

Wkurza mnie, że przyzwyczailiśmy się do tego

Aby to naprawić, musiałaby ulec zmianie ordynacja wyborcza, musiałyby zostać wprowadzone okręgi jednomandatowe. A takie zmiany muszą wprowadzić przecież sami posłowie. A to tak, jakby oczekiwać od karpia przyspieszenia Bożego Narodzenia. Przecież obecny skład parlamentu, najważniejszego ciała ustawodawczego w Polsce, w zdecydowanej większości układa kilka osób - liderzy głównych partii, którzy decydują, kto na listach dostaje tzw. miejsca biorące.

Problem jednak w tym, że ogromna część tych ludzi nie wywiązuję się ze swoich zawodowych obowiązków wobec "pracodawcy", czyli społeczeństwa polskiego. A w każdej firmie przecież jest tak, że jak źle pracujesz, to wylatujesz! Państwo zawodzi w zbyt wielu miejscach i strasznie mnie wkurza, że my się do tego przyzwyczailiśmy.

Dlatego nie będę głosował. Na znak protestu. I myślę, że wiele osób postąpi tak samo. Może to da politykom do myślenia. Chociaż nawet teraz, kiedy to piszę, mam poczucie, że jestem chyba bardzo naiwny".

Chcesz na bieżąco dowiadywać się o najnowszych wydarzeniach? Ściągnij naszą aplikację Gazeta.pl LIVE na Androida | Windows Phone | iOS

Więcej o: