Dziś w nocy skradziono nam reje. Niestety uniemożliwia nam to pracę. Oznacza również, że nie powrócimy na święta do Polski. Na razie mamy powieszonych sześć rei. Reszta jest przed nami zamknięta - taka informacja pojawiła się na stronie statku na facebooku .
Jak donosi portal elondyn , który poinformował nas o tej sprawie, reje, fragment masztu utrzymujący żagle, zostały ze statku zabrane w nocy przez pracowników stoczni i zamknięte w magazynie. Załoga żaglowca do tej pory wieszała reje samodzielnie, ze względu na opóźnienia w pracy stoczni.
Na statek w związku z brakiem pokrycia przez ubezpieczyciela kosztów holowania został nałożony areszt . Kapitan statku, Tomasz Ostrowski tym bardziej nie rozumie takiego postępowania pracowników stoczni - Przecież i tak nie możemy wypłynąć z portu bo nałożony jest na nas areszt. Nie wiem dlaczego nie pozwalają nam dokończyć remontu? - mówi nie kryjąc zdziwienia. - Najgorsze jest to, że pracownicy stoczni przyszli pod osłoną nocy. Nie rozmawiali z nikim na statku. Nie poinformowali mnie o tym, co chcą zrobić. Dla nas każdy dzień jest ważny. Teraz wiemy, że nie zdążymy wrócić przed świętami do Polski - kończy.
Udało nam się skontaktować ze stocznią w Falmouth. Zaprzecza ona, jakoby cokolwiek zostało usunięte z pokładu statku. - Zdecydowaliśmy się wstrzymać naprawę "Fryderyka Chopina" do momentu, kiedy otrzymamy zapłatę za remont. Nie usuwaliśmy jednak nic z pokładu - mówi przedstawiciel dyrekcji stoczni.
Żaglowiec STS Fryderyk Chopin stracił żagle w czasie październikowego sztormu w czasie rejsu na Karaiby . Ubezpieczyciel statku, firma PZU, nie chciała wypłacić odszkodowania za wypadek, argumentując to faktem, że sztorm o sile 8-9 stopni w skali Beauforta to niewystarczające warunki pogodowe by ubezpieczenie wypłacić. W internecie pojawiły się głosy nawołujące do bojkotu firmy. PZU zmieniło zdanie po tym, jak armator dostarczył kolejne informacje i dokumenty. W lutym podjęto decyzję, że odszkodowanie ma zostać wypłacone . Pieniądze w lutym zostały przekazane armatorowi.