- Przyszedł urzędnik i zawiesił na statku plakat z informacją o aresztowaniu. Statek nie może opuszczać portu. Wynika to z tego, że "Fryderyk Chopin" ma własny napęd. Istnieje więc groźba, że mógłby uciec przed wierzycielami - opowiada nam Krzysztof Baranowski, pomysłodawca i założyciel fundacji prowadzącej "Szkołę pod Żaglami", korzystającej z jednostki.
Jak powiedział mu Ziemowit Barański, kapitan statku, o areszt wystąpili prawnicy kutra rybackiego Nova Spero, który holował uszkodzony żaglowiec do portu w Falmouth.
Informację o areszcie dostaliśmy na Alert24 .
Żaglowiec Fryderyk Chopin stracił oba maszty podczas sztormu na Atlantyku, rano 29 października, około 150 km na południowy zachód od wysp Scilly.
Na pomoc "Chopinowi" ruszyły statki handlowe znajdujące się w okolicy. Po kilku godzinach od awarii żaglowiec był już holowany do brzegu przez duży rybacki kuter.
Nikt z 47-osobowej załogi, składającej się głównie z nastoletnich uczniów, nie został ranny.
Teraz za pomoc rybacy żądają zapłaty. Jak mówi Baranowski chodzi o kilkaset tysięcy dolarów. - A usługa jest warta kilkadziesiąt tysięcy - tłumaczy kapitan.
Armatora nie stać za zapłacenie takiego rachunku. Zwłaszcza, że czeka go również remont zniszczonego statku, a nie może liczyć na PZU, które ubezpieczało jednostkę. Firma odmówiła wypłaty odszkodowania .
W reakcji na to Polski Związek Żeglarski wypowiedział PZU umowę, a żeglarze skrzykują się na portalach społecznościowych i nawołują do bojkotu firmy ubezpieczeniowej. Sprawę opisujemy również w serwisie Alert24>>
Statek będzie remontowany, o ile uda się uzbierać pieniądze na kosztowny remont masztów, ale wcześniej być może trafi na licytację. - Statek jest zniszczony. Jego wartość teraz jest bardzo niska - tłumaczy Krzysztof Baranowski.