Dziś rozpoczyna się dochodzenie po awaryjnym lądowaniu samolotu TU-154 na wojskowym lotnisku w miejscowości Iżma. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy (MAK) rozpoczął przesłuchania pilotów feralnego samolotu. Mają one ustalić, co spowodowało, że na wysokości 10 km nad ziemią w należącym do linii Alrosa samolocie zawiodły systemy kontroli lotu, nawigacja i sprzęt komunikacyjny, co zmusiło załogę do awaryjnego lądowania na lotnisku wojskowym. Alrosa twierdzi, że samolot był w dobrym stanie technicznym. Komisja twierdzi, że pierwsze informacje o przyczynach katastrofy powinny pojawić się w ciągu dziesięciu dni.
Innego zdania jest rosyjski pilot Magomed Tolbojew, który pilotował między innymi rosyjski wahadłowiec "Buran". - Nasze komisje mówią, że potrwa to dziesięć dni, potem, że pół roku, potem że rok, a w końcu okazuje się, że nikt nie jest winny - powiedział pilot w rozmowie z radiem Vesti FM.
Według internetowego portalu Russia Today lądowanie miało miejsce w ekstremalnie trudnych warunkach. Piloci posadzili maszynę "na ślepo", bez działających przyrządów po dwóch nieudanych podejściach do lądowania. Lotnisko było za krótkie dla maszyny pasażerskiej, która zatrzymała się w bagnie, 200 metrów za pasem. - Ścinaliśmy czubki drzew jak kosiarka - mówił portalowi jeden z pasażerów lotu.
- Nawet lądowanie helikoptera jest dla nas wydarzeniem - mówił portalowi news.ru Piotr Ditjatewim z administracji regionu Iżma. Według jego słów lotnisko było zaniedbane i zarośnięte.
Jak donosi portal, pojawiły się głosy, żeby pilotom przyznać Gwiazdę Bohatera Federacji Rosyjskiej, najwyższe honorowe odznaczenie w Rosji. - To naprawdę cud i dowód niesamowitych umiejętności pilotów - pisze jeden z cytowanych przez portal internautów. Rosyjski bloger Leonid Szakow wystosował apel, by prezydent Miedwiediew jak najszybciej odznaczył pilotów.