Alert24 - niczym polskie dachy - został dosłownie zasypany lawiną skarg od czytelników zaniepokojonych bezpieczeństwem ich domów. Śnieg, który od wielu dni zalega na dachach jednorodzinnych domków, bloków i kamienic w całym kraju, zaczął sprawiać poważne kłopoty.
- Od kilku dni w bloku przy ul. Drzymały w dzielnicy Dźbów (Częstochowa - dop. red) po ścianach klatki schodowej leje się woda - napisał James. - Śnieg zalegający na dachu zalał mieszkania na kilku ostatnich piętrach. Całe ściany są mokre, odpada tynk. mieszkańcy są wściekli - pisze z kolei Lokator z Warszawy.
Jeszcze większe kłopoty ma inny Alertowicz z Częstochowy - Cyprian - w którego bloku lejąca się z dachu woda, zalała kilka mieszkań i poważnie uszkodziła podłogi. - Wczoraj mama zauważyła, że zaczęło nam kapać do mieszkania - napisał. - Mamy zalany korytarz. Kilku innych sąsiadów, oraz znajomi z bloku po drugiej stronie ulicy również taplają się w wodzie - skarży się.
Podobnie jest na krakowskim Kazimierzu, z którego przyszły do nas kolejne relacje o "śniegowym koszmarze". - To po prostu horror. Przed kapiącą z sufitów i płynącą po ścianie budynku wodą, bronimy się miskami i garnkami, ale i tak mamy już zalane podłogi w mieszkaniu - opowiada Red.
Fatalne warunki pogodowe i liczne skargi wywołały wczoraj reakcje urzędników. Specjalne ostrzeżenie w sprawie zalegającego śniegu wydał np. warszawski ratusz. - Na Mazowszu została przekroczona norma obciążenia śniegiem. Oznacza to, że wzrosło zagrożenie zawalenia konstrukcji, na których zalega - informuje Grzegorz Walijewski, hydrolog z Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej.
Eksperci przestrzegają, że biały puch tylko z pozoru jest niegroźny dla budynków i mieszkańców - metr sześcienny śniegu waży co najmniej 200 kg, ale mokry zbity puch może być nawet 4-krotnie cięższy! Niestety, z waszych relacji wynika, że zarządcy budynków (jak np. spółdzielnie) często lekceważą problem, albo przerzucają się odpowiedzialnością za bezpieczeństwo mieszkańców.
Kiedy Cyprian zgłosił problemy mieszkańców ("remontowany w 2009 r. dom zaczął po prostu spływać"), "przyjechało dwóch pracowników, obejrzeli strych i ściany na klatce i stwierdzili, że lokatorzy na swój koszt mają sobie usunąć zalegający na dachu śnieg i lód".
Red z kolei w ogóle nie doprosił się przyjazdu pracowników zarządcy budynku: "powiedzieli, że wiedzą o oblodzeniu dachów i kazali czekać - czekamy już 3 tygodnie".
Jeszcze gorzej było w przypadku Lokatora, który w ogóle nie może dodzwonić się do swojej spółdzielni. - Telefon spółdzielni nie odpowiada. Nie ma ratunku - mówi zdesperowany. - Czy ich jedyną radą na naprawę sytuacji jest podstawienie miski? - pyta inny Alertowicz.
Niestety, również Alert24 miał ogromny kłopot z uzyskaniem jakiegokolwiek komentarza zarządców budynków. Do częstochowskiej spółdzielni ZGM TBS, w której zalało co najmniej kilka mieszkań, przez parę godzin w ogóle nie udało się nam dodzwonić. Na nasze pytanie nie chcieli odpowiedzieć pracownicy warszawskiej i dwóch krakowskich spółdzielni, w których również mieszkańcy mają kłopoty z cieknącymi dachami.
Co więc powinniśmy zrobić w sytuacji, w której w środku nocy zaczyna nam kapać z dachu, albo boimy się, że sterczące na dwa metry sople, mogą być niebezpieczne dla przechodniów? - Przede wszystkim należy zawiadomić służby interwencyjne, tj: policję, straż miejską, straż pożarną. Można także zwrócić się do Nadzoru Budowlanego, w szczególności w przypadku podejrzenia, że zalegający na dachu śnieg może spowodować uszkodzenie budynku i zagrożenie dla jego użytkowników - radzi Ilona Szymańska z Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego.
- Dzwonić, dzwonić, dzwonić - wtóruje prezes jednego z największych związków zrzeszających polskie spółdzielnie mieszkaniowe.
Według jednego z pracowników Krajowego Związku Gospodarczego Spółdzielni Mieszkaniowych, pracownicy spółdzielni często korzystają z obojętności mieszkańców (to w przypadku sterczących sopli), albo tłumaczą, że za czyszczenie dachów odpowiadają właściciele mieszkań, a nie zarządca budynku.
- Spółdzielnie nie mają jednego nadzorującego ich działalność organu, właściwie nikt bezpośrednio ich nie kontroluje - mówi pracownik Krajowego Związku Gospodarczego Spółdzielni Mieszkaniowych. - Nie oznacza to jednak, że są bezkarne. Zwłaszcza, że za dach odpowiada zarządca budynku - to on go ubezpiecza - dodaje
Nasi rozmówcy tłumaczą, że opieszałość zarządców bardzo skutecznie rozwiewają takie telefony, gdyż straż miejska i policja nakłada wysokie kary za nie czyszczenie dachów. - Wszystko dlatego, że te służby według prawa kontrolują czystość wokół budynków - mówi dyr. Związku Rewizyjnego Spółek Mieszkaniowych, Ryszard Jajszczyk. - W ogóle mandaty studzą emocje i dodają sił zarządcom domów - przyznaje pracownik jednej z warszawskich spółdzielni.
I pamiętajmy: - To zarządcy budynków są odpowiedzialni za utrzymanie budynków we właściwym stanie technicznym i bezpieczeństwo ich użytkowania - przypomina urzędniczka GUNB. W tej sprawie Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego wydał niedawno specjalne oświadczenie: "Zwracam uwagę, że obowiązek zapewnienia bezpiecznego użytkowania obiektu budowlanego w razie występowania niekorzystnych warunków atmosferycznych (...) nałożony jest na właścicieli i zarządców budynku".
- Prawo budowlane obejmuje także usuwanie z elementów elewacji sopli, brył, nawisów lodowych i śniegowych, mogących zagrozić bezpieczeństwu pieszych. W związku z powyższym, w celu uniknięcia zagrożeń, zwracam się o bezzwłoczne spełnienie ww. obowiązków wynikających z przepisów - przestrzega inspektor.